Wpis który został zrzucony tydzień temu po którym dostałem bana. Wrzucam jeszcze raz w wersji ocenzurowanej bez przekleństw.
Piękna historia mi się przypomniała. Pamiętam jak w podstawówce byłem takim przegrywkiem, że dręczyły mnie nawet młodsze klasy.
Kiedy byłem w 6 podstawówce grupa 4 klasistów często szkalowała mnie na przerwach i wyzywała od rudzielców i grubasów bo byłem rudy i gruby, a oni obrali mnie za cel bo nie miałem kumpli którzy by za mną stanęli, a ponadto byłem powolny i nie umiałem ich doścignąć, ale byłem od nich dużo wyższy i cięższy więc mogli "udowadniać odwagę", cisnąc "rudą spasioną beczkę" jak mnie nazywali. Jak próbowałem ich gonić to uciekali i rzucali we mnie czym popadnie, a jak jakiegoś dopadłem to ruszało mu z odsieczą 5 kumpli i jakoś udawało im się uciec.
Pewnego dnia jak po skończonych zajęciach schodziłem schodami z wejścia do szkoły, dwóch takich sk****nów którzy byli liderami szkalującej mnie bandy 11 latków (xD) szło razem z jakąś swoją koleżanką i zaczęli mnie wyzywać żeby się popisać. Nie pozostałem dłużny bo przecież nie dam sobie pluć w ryj jakimś bachorom i też im zacząłem cisnąć, a że byłem starszy i przy okazji z 15 razy inteligentniejszy od tej młodocianej patologii to całkiem nieźle ich zrostowałem. Chłopaki jak zobaczyły, że słowna potyczka im nie idzie i inni mają z nich bekę, a do tego zostali poniżeni na oczach koleżanki postanowili się na mnie rzucić. Mieli jednak pecha bo byłem starszy, większy i duużo cięższy więc mówiąc wprost nieźle im napieilem. Oczywiście miałem wtedy 13 lat, a oni 11 więc jakaś super widowiskowa bójka to nie była ale myślę, że można spokojnie powiedzieć, że wyszedłem z niej zwycięską ręką. Kiedy te bachory najpierw zostali zrównani z błotem słownie, a potem dostali wciry to uciekli, ale zamiast w dół schodów to do góry do szkoły. Myślałem, że po prostu się wystraszyli, że ich będę gonił czy coś i dlatego schowali się w szkole więc zadowolony z siebie wróciłem z dobrym humorem do domu.
Następnego dnia po przyjściu do szkoły zostałem zabrany przez wychowawczynie do dyrektora, a tam dyrektor, wychowawczyni, pani pedagog i do tego pani wicedyrektor urządzili mi niezły komitet powitalny. Okazało się, że te małe ** poleciały do dyrektora, że ja ich napadłem i się nad nimi znęcam.
Komitet zaczął na mnie najeżdżać i wyzywać mnie od młodocianego bandyty i zdegeneralizowanego małoletniego bandziora co bije młodszych kolegów. Wrzeszczeli na mnie, cała czwórka czerwoni na twarzy. Byłem zestresowany jak jasna cholera ale wiedziałem, że racja jest po mojej stronie i wytłumaczyłem trochę łamiącym się głosem jak było. Że to oni mnie dręczyli, to oni mnie pierwsi sprowokowali i to oni mnie napadli, a ja nie szukałem guza i przez cały czas się broniłem. Komitet ogłosił, że jestem małym kłamcą bo to jak to ujęli niemożliwe żeby to oni mnie napadli, a nie ja ich i w ogóle nie chcieli mnie słuchać. Próbowałem dopytać się dlaczego to "niemożliwe" że było tak jak mówię ale oni mnie ignorowali i dalej domagali przyznania się do winy i oskarżali mnie o najgorsze. Ja ciągle się kłóciłem i nie chciałem się przyznać bo nie byłem winny. W końcu (po jakiejś godzinie) ciągłego zaprzeczania w końcu postanowili mi wyjaśnić dlaczego to co opowiedziałem jest niemożliwe
Otóż zdaniem dyrekcji Ja musiałem być winny z dwóch powodów. Bo byłem większy, więc mniejsi nie mogli zaatakować większego (xDDD???) Oraz koleżanka tych dwóch chłopaków która tam była potwierdziła, że to ja ich zaatakowałem, a dziewczynki nie kłamią (XDDDDDD????) Jak próby zmuszenia mnie do przyznania się do winny się nie powiodły to wezwano moją matkę do szkoły, wyjaśniłem matce jak wyglądała sytuacja, a ta poprosiła dyrekcje o sprawdzenie nagrań z monitoringu. Wicedyrektorka nie chciała się zgodzić bo po co skoro mój scenariusz jest niemożliwy (XDDD????), ale w końcu w skutek nalegań mojej matki poszła i samodzielnie sprawdziła. Okazało się, że mówiłem prawdę i wicedyrektorka przyznała mi rację i puściła na zajęcia. Przeprosin nie dostałem, a ci gówniarze nie zostali w żaden sposób ukarani.
Polski system szkolnictwa jest ku* piękny. Dobrze, że chociaż miałem matkę która się za mną wstawiła bo gdyby nie to i dostał bym jakąś naganę czy kuratora to już chyba nigdy nie zmył bym z siebie poczucia krzywdy. #przegryw
@Millrok09: Chorzy umysłowo, a na nienawistny bełkot, który nadaje się do zgłoszenia na policję, nie reagują. @Rudyprzegrywv2: Dzięki, że wrzuciłeś jeszcze raz.
@Rudyprzegrywv2: kiedy to było? Zabezpieczaliście te nagrania z monitoringu? Bo na poważnie, to może być sprawa na prokuraturę. Wyobraź sobie, że teraz grupa małych #!$%@?ów atakuje Ci córkę i nie wiesz jak się z tego wybronić, nikt Ci nie wierzy, a tylko Ty, córka i te niepłody znacie prawdę.
@Rudyprzegrywv2: 10 lat temu to nie tak daleko, dwa lata po Smoleńsku to było - zapewne znasz nazwę szkoły i potrafisz to określić w datach - kluczem są te nagrania z monitoringu, jeśli tak, masz jasną sprawę do wygrania, te osoby z "komitetu" mają konkretne nazwiska, odpowiadają za swoje decyzje, a ta dziewczynka i młode #!$%@? mieli wtedy opiekunów prawnych
Piękna historia mi się przypomniała. Pamiętam jak w podstawówce byłem takim przegrywkiem, że dręczyły mnie nawet młodsze klasy.
Kiedy byłem w 6 podstawówce grupa 4 klasistów często szkalowała mnie na przerwach i wyzywała od rudzielców i grubasów bo byłem rudy i gruby, a oni obrali mnie za cel bo nie miałem kumpli którzy by za mną stanęli, a ponadto byłem powolny i nie umiałem ich doścignąć, ale byłem od nich dużo wyższy i cięższy więc mogli "udowadniać odwagę", cisnąc "rudą spasioną beczkę" jak mnie nazywali. Jak próbowałem ich gonić to uciekali i rzucali we mnie czym popadnie, a jak jakiegoś dopadłem to ruszało mu z odsieczą 5 kumpli i jakoś udawało im się uciec.
Pewnego dnia jak po skończonych zajęciach schodziłem schodami z wejścia do szkoły, dwóch takich sk****nów którzy byli liderami szkalującej mnie bandy 11 latków (xD) szło razem z jakąś swoją koleżanką i zaczęli mnie wyzywać żeby się popisać. Nie pozostałem dłużny bo przecież nie dam sobie pluć w ryj jakimś bachorom i też im zacząłem cisnąć, a że byłem starszy i przy okazji z 15 razy inteligentniejszy od tej młodocianej patologii to całkiem nieźle ich zrostowałem. Chłopaki jak zobaczyły, że słowna potyczka im nie idzie i inni mają z nich bekę, a do tego zostali poniżeni na oczach koleżanki postanowili się na mnie rzucić. Mieli jednak pecha bo byłem starszy, większy i duużo cięższy więc mówiąc wprost nieźle im napieilem. Oczywiście miałem wtedy 13 lat, a oni 11 więc jakaś super widowiskowa bójka to nie była ale myślę, że można spokojnie powiedzieć, że wyszedłem z niej zwycięską ręką. Kiedy te bachory najpierw zostali zrównani z błotem słownie, a potem dostali wciry to uciekli, ale zamiast w dół schodów to do góry do szkoły.
Myślałem, że po prostu się wystraszyli, że ich będę gonił czy coś i dlatego schowali się w szkole więc zadowolony z siebie wróciłem z dobrym humorem do domu.
Następnego dnia po przyjściu do szkoły zostałem zabrany przez wychowawczynie do dyrektora, a tam dyrektor, wychowawczyni, pani pedagog i do tego pani wicedyrektor urządzili mi niezły komitet powitalny. Okazało się, że te małe ** poleciały do dyrektora, że ja ich napadłem i się nad nimi znęcam.
Komitet zaczął na mnie najeżdżać i wyzywać mnie od młodocianego bandyty i zdegeneralizowanego małoletniego bandziora co bije młodszych kolegów. Wrzeszczeli na mnie, cała czwórka czerwoni na twarzy. Byłem zestresowany jak jasna cholera ale wiedziałem, że racja jest po mojej stronie i wytłumaczyłem trochę łamiącym się głosem jak było. Że to oni mnie dręczyli, to oni mnie pierwsi sprowokowali i to oni mnie napadli, a ja nie szukałem guza i przez cały czas się broniłem. Komitet ogłosił, że jestem małym kłamcą bo to jak to ujęli niemożliwe żeby to oni mnie napadli, a nie ja ich i w ogóle nie chcieli mnie słuchać. Próbowałem dopytać się dlaczego to "niemożliwe" że było tak jak mówię ale oni mnie ignorowali i dalej domagali przyznania się do winy i oskarżali mnie o najgorsze. Ja ciągle się kłóciłem i nie chciałem się przyznać bo nie byłem winny. W końcu (po jakiejś godzinie) ciągłego zaprzeczania w końcu postanowili mi wyjaśnić dlaczego to co opowiedziałem jest niemożliwe
Otóż zdaniem dyrekcji Ja musiałem być winny z dwóch powodów.
Bo byłem większy, więc mniejsi nie mogli zaatakować większego (xDDD???)
Oraz koleżanka tych dwóch chłopaków która tam była potwierdziła, że to ja ich zaatakowałem, a dziewczynki nie kłamią (XDDDDDD????)
Jak próby zmuszenia mnie do przyznania się do winny się nie powiodły to wezwano moją matkę do szkoły, wyjaśniłem matce jak wyglądała sytuacja, a ta poprosiła dyrekcje o sprawdzenie nagrań z monitoringu. Wicedyrektorka nie chciała się zgodzić bo po co skoro mój scenariusz jest niemożliwy (XDDD????), ale w końcu w skutek nalegań mojej matki poszła i samodzielnie sprawdziła. Okazało się, że mówiłem prawdę i wicedyrektorka przyznała mi rację i puściła na zajęcia.
Przeprosin nie dostałem, a ci gówniarze nie zostali w żaden sposób ukarani.
Polski system szkolnictwa jest ku* piękny. Dobrze, że chociaż miałem matkę która się za mną wstawiła bo gdyby nie to i dostał bym jakąś naganę czy kuratora to już chyba nigdy nie zmył bym z siebie poczucia krzywdy.
#przegryw
Komentarz usunięty przez moderatora
#!$%@? #!$%@? #!$%@?. SMUTNE. Tyle.
(Super merytoryczne xD)
równouprawnienie moment.
Przykre, ehhh kumplu (づ•﹏•)づ
Komentarz usunięty przez autora
+18