Wpis z mikrobloga

#opera #muzyka #muzykaklasyczna #puccini #teatr #sztuka wczorajszy wieczór znów spędzony w operze a dokładnie na przedstawieniu Madama Butterfly wystawione przez Teatro Real. Opera niby znana, ja ją lubię (choć nie tak jak kilka innych Pucciniego). Wczoraj męska część była taka sobie (Pinkerton: Jorge de Leon nie dawał rady, to w ogóle wydaje się być trudna rola), ale żeńska (Cio-Cio-San: Ermonela Jaho) była nie do pobicia. Suzuki: Enkelejda Shkoza była dramatyczna tak, jak powinna być w moim wyobrażeniu. Orkiestra starała się jak mogła, by zaistnieć ale inżynier dźwięku zrobił wszystko, by jej nie było słychać bardzo dobrze. W rezultacie górne rejestry orkiestry były upośledzone ale solistów było słychać w całej okazałości. Pyszne dekoracje, w końcu normalne przedstawienie z klasycznymi dekoracjami i nie w ciemnościach (ostatnia moda: ciemno, dekoracje w postaci ekranu i filmu na ekranie doprowadza mnie do negatywnych odczuć) pięknie współgrała z zamysłami twórcy. I tylko nie wiem dlaczego żeńska część chóru (grająca rolę rodziny Cio-Cio-San) ubrana była w białe kimona?
  • Odpowiedz