Wpis z mikrobloga

Etiuda o Incelach

Szczodrość intelektu mistrza pióra A.Sapkowskiego pozwoliła nam poznać mitologię starożytnych Słowian. Rewizytując istoty jakkolwiek dobre bądź złe, oraz ryt towarzyszący ich istnieniu. Postać Geralda wyszczególniała dla nas genezę najgorszych stworów, podkreślając zawiłość oraz wyjątkowość perturbacji ich powstania. Przewracając kolejne karty powieści, sycącąe wyobraźnie pragmatyzmem wiedźmina, alegorycznie rozumieliśmy, że tylko zdroworozsądkowe podejście do problemu jako całości pozwoli nam rozwiązać zagadkę pozbycia się podejmowanej maszkary. Dominaty potworów różniły się ze względu na miejsce, zło oraz koligację międzyludzkie, bardzo często będąc protegowane - istniały, bo musiały istnieć, gdyż tylko takie podejście gwarantowało zamierzony efekt.

Dziś skupimy się na występowaniu „Incela” gatunku inwazyjnego w polskojęzycznym internecie. Biedne monstrum złapane zostało w lewackie sidła i przytargane wbrew własnej woli na nasze rodzime poletko, gdzie ma ogromną szanse utracić koherentność i rozmnożyć wielorakie znaczenia. Nigdy nie trafi do żadnego leksykonu, gdyż stanowi niejasny skrót angielskich słów tłumaczonych jako „mimowolny celibat” – przypuszczalnie niewiele mówiących opinii publicznej, mało tego, zachowując angielski suspens skrótu „Involutary Celibate” należałoby go poprawnie tłumaczyć jako „Niemimowolny Celibat” gdyż prefix „in” w tym wyrazie nie pozostawia żadnych złudzeń i oznacza NIE, (tak też traktuje tę frazę każdy dostępny słownik języka angielskiego natomiast słowo mimowolny w języku polskim posiada dwojaką definicję, mogąc oznaczać akt wbrew lub wobec naszej woli) – a to już manipulującemu wybiorczo wokabularzem lewactwu poczyniło zadość wymogom: większość dyletantów to feminoidy wybałuszające mnogie cechy damskie (Kłamstwa i słowa to broń kobieca, zapamiętaj!) dzieląc jedynie znamiona aparycji i genitalia z etosem prawdziwej kobiety, odróżniając się znacząco samozwańczym „obudzonym” zachowaniem stawiającym jednostkę na piedestale przed jakimkolwiek ziemskim prawem, meandrując rozumowaniem o komunizm naturalistyczny oraz festiwal pięknego jaskrawego kolorytu pokrywającego ciemność jestestwa ich umysłów; słowo „Niemimowolny” nosi znamię od górnego uciśnienia a lewacki bestiariusz prawi w tym temacie krótko, że to zgoła odwrotnie - polski incel obowiązkowo atakuje feminoidy, najczęściej obrzydliwymi konserwatywnymi opiniami w intrenecie lub zagadując w miejscach publicznych, po czym wraca do swojej pieczary gdzie popełnia onanistyczny rytuał pogłębiany fantazjami o gwałtach. Wysublimowane seksualne obiekty eremity stanowią prawdziwe wyzwanie: włosy pod pachami, otłuszczona sylwetka, koafiura koloru akwarystycznego gruzu, usta nieznające ogłady. Co też dobrze pokazuję szaleńczą determinację opisywanego „Polskiego Incela”. Wiemy to, gdyż tylko feminoidy opływające w/w cechy wyglądu, raportowały napotkanie czynnych osobników oraz wyodrębniły ich wariację spośród angielskojęzycznych kuzynów.

Najznamienitszy lewacki antropolog prof. Julka (lat 18) opisuje migrację gatunku i rzekomy autentyzm samoistnego przybycia „Incel – a” do nadwiślańskiego kraju. Jednakże nie tłumaczy ona przyczyny opieszałej wędrówki internetowego stwora; zwłaszcza w habitacie, który słynie przecież z szybkości przemieszczania się wszelkiej myśli ludzkiej, wydaje się to prawie niemożliwe. Absurdalnie głosząc, że opanowanie julkosfery zajęło mu prawie siedem lat (gatunek odkryty na zachodzie został w 2014 roku przyp. autora). Neglekcje zawierzeń lewactwa dodatkowo potęguję fakt, że Incel do bytowania wymaga ściśle określonych cech środowiskowych. Umiejętność czytania ze zrozumieniem oraz emancypacja myśli komórek społecznych zawierają się w wąskim zakresie tolerancji gatunku, zindeksowanych na zachodzie; zaprezentowane cechy stanowiąc wręcz przeciwieństwo polskiego ekosystemu julkokracji – kolektywnie dysponowanego do głoszenia truistycznych fenomenów, zdolnych nawet stwierdzić jakoby iż ryby potrafią przeżyć bez wody tylko oszukują, zdeterminowanych jedynie przez niesione za sobą opcjonalne korzyści reprezentowanego światopoglądu. Intencjonalnie łącząc równie arcybanalne doktryny - kłamstwo powtórzone przez tysiąc głosów przeobraża się w prawdę oraz masowe tupanie stopami. Wymiernym bezpośrednim, skutkiem tego procesu jest dygresja opisu środowiska inceli na polskiej lewakopedii. Próżno tam szukać lapidarnej strony pt. Incel (ogólnodostępnej w wielu różnych językach) natomiast znaleźć możemy augmentację odnotowaną jako „Incelizm”. Celowa eskalacja wpisu ma intrygować, powodować nadinterpretację w ideologię, gdyż tylko takie podejście szczodrze zwiera w swe ramy każdego mężczyznę głoszącego poglądy wytworzone pod wpływem irytacji seksualnej czyniąc z niego potencjalnego przestępcę na tym tle. Przymusu celowej dywersyfikacji wolnej lewakopedii należy upatrywać w fakcie, że Polska zyskała uznanie jako najbezpieczniejszy kraj dla kobiet w Europie, i aż piąty pod tym samym względem na całym globie – posiadając przy tym jedno z najbardziej restrykcyjnych praw aborcyjnych dostępnych współcześnie. Zezwalając na przerwanie ciąży jedynie w dwóch przypadkach; podczas gdy płód zagraża życiu matki lub poczęcie dziecka jest wynikiem gwałtu. Wyszukanie realnych problemów zagrażających kobietom w naszym kraju, stanowi więc prawdziwe wyzwanie. Podążając za konsensusem lewackiej myśli można wywnioskować, iż rozszerzyli oni spektrum definicji gwałtu do ekstremum, chcąc zatrzymać aborcję w dostępnej sferze osobistej roszczeniowości feminoidów. Skrajnym a zarazem najbardziej przerażającym przykładem patologii w propagowaniu ów polityki antydziecięcej jest pojawienie się na zachodzę feminoidów uzależnionych od zachodzenia w ciąże oraz przerywania życia noszonego ludzkiego płodu w fazie prenatalnej przy użyciu wszelkich dostępnych środków. Znane są przypadki powtarzania lubieżnego precedensu kolejno aż do czternastu razy zanim dekadentka została postawiona przed sądem. Zważywszy na wspomniane lewackie perypetie dotykające będący w użyciu wokabularz, nikogo nie zdziwi fakt, że zaistniałe zboczenie seksualne na tle aborcji nie uzyskało jeszcze medycznego uznania w licznym gronie parafilii – podzielając tabu wynaturzeń praktykowanych przez feminoidy.

Wolą podsumowania pozwolę sobie na parafrazę słów innego mistrza, mianowicie G.Carlinga. Potwory istnieją naprawdę, to nie podlega dyskusji, natomiast częstotliwość ich występowania sprawia, że nawet Gerald dostrzegał trapiącą najgorsze maszkary samotność. Napotkawszy jakiegokolwiek z nich możemy więc śmiało mówić o swoistym fatum, złej karmie lub zwyczajnym pechu. Wiedźmin doskonale rozumiał, że należy zaakceptować niesprawiedliwość świata i walczyć z odosobnionym przypadkiem aniżeli brać na sztych miecza rzeczywistość, podejmując bezcelową walkę z siłami natury. Coś czego powinniśmy się bezgranicznie obawiać, coś co nie powinno dawać spokoju śpiącym wierzgając ich ciałem w nocy, coś wprost stawiającego ich włosy na głowie – powinna trapić człowieka myśl o ślepych jednostkach słuchających się orędowników szemranych idei, szarych masach ludzi podążających przed siebie, depczących po drodze wszelki zdrowy rozsądek. Albowiem ich liczba, w przeciwieństwie do prawdziwych potworów, może urosnąć do niebagatelnych, zagrażających całemu światu rozmiarów. Dlatego w przypadku lewaków posiadamy około sto milionów odnotowanych powodów, żeby nie dawać wiary żadnym ich słowom.

#blackpill #incel