@iputaspellonyou: Jednym z najgorszych momentów w życiu, jest chwila, w której uświadamiasz sobie, że robiąc to, co robisz nie sprawi, że będziesz szczęśliwy. Zewsząd pojawiają się osoby, które klepią Cię po ramieniu i mówią „wow, ale super! Teraz już wiesz, że ta ścieżka nie jest dla Ciebie, w zasadzie to masz całe życie przed sobą!”. A Ty #!$%@? nie wiesz, co niby ma być przed Tobą. Co to jest to niby „wszystko” i co to jest za mistyczne „coś”, co rzekomo gdzieś na Ciebie czeka? Szukasz więc pomysłu na siebie, kompletnie skołowany, próbując pierwszy raz od lat złapać kontakt z bazą. Przypominasz sobie 12-letniego siebie i zachodzisz w głowę, co chciałeś robić, jak dorośniesz. No więc ludzie mówią wtedy „słuchaj, musisz sobie zadać zajebiście ważne pytanie – co lubisz w życiu robić, a potem zacząć to robić” i myślisz sobie, NO TAK! Tak należy! Przecież każdy coach, każdy terapeuta i każdy człowiek wykonujący swój ukochany zawód sprzeda Ci tę radę. Tylko problem zaczyna się wtedy, kiedy wszystko, co lubisz robić nie tylko nie przynosi pieniędzy, ale wręcz Cię z nich uszczupla. Zawsze może się też okazać, że jesteś zbyt upośledzony, żeby przerodzić swój pomysł w życie (jeśli w ogóle jakikolwiek masz). No a tak poza tym, to trochę Ci wstyd, że jakby nikt nie patrzył i wszystko by było wolno, to byłbyś trenerem kur, albo otworzył sklep z bransoletkami z muliny. Nienawidzę wszystkich, którzy mnie oszukali. Oszukali, wmawiając, że jedyną słuszną pracą jest tyrka od ósmej do szesnastej i podbijanie karty na zakładzie. Mówili, że trzeba ciężko pracować, że ciężka praca popłaca i że nie wszyscy kochają swoją pracę, a z czegoś przecież trzeba żyć. Bardzo chciałabym udowodnić im, że nie mają racji. Nie może być przecież wiecznie źle, nie można żyć w niezgodzie z sobą, spędzać ¾ dnia w miejscu, w którym najchętniej zamknąłbyś się w kiblu i płakał, że tam nie pasujesz. Jednocześnie nagle zaczęłam też nienawidzić wszystkich tych, którzy mieli odwagę, żeby to wszystko #!$%@?ąć i założyć konto na youtubie z ASMR i zarabiać na tym tonę hajsu. W końcu oni wiedzieli, że to jest to coś, co chcieliby robić, oraz wyhodowali gigantyczne jaja, żeby znieść docinki ze strony przyjaciół i rodziców. Im się udało. Ja nawet nie wiem, co chciałabym, żeby mi się udało. I uwierzcie mi, że to jest jedno z najbardziej przykrych uczuć we wszechświecie. Twoje narzekanie wydaje się być irracjonalne, nie jesteś w stanie pójść w żadną ze stron, nie masz pomysłu na absolutnie nic, poza marudzeniem, ale okazuje się że 'konto do narzekania' już istnieje w internecie. Niech mi, proszę, jakiś coach wytłumaczy, co teraz. Bo ja, to kurde nie mam pojęcia.
@iputaspellonyou: jak ci ktoś w końcu pomoże to podziel się tą wiedzą, bo ja też nie wiem. Z tego wszystkiego to widzę tylko jedno wyjście i nawet się go już nie boję, traktuje jak spoko opcję. Mam wrażenie, że wszystko co mogłem zrobić i na co było mnie stać to zrobiłem i nic więcej mnie nie czeka. Przy tej perspektywie śmierć jest łaską i czekam, albo jej pomogę.
A Ty #!$%@? nie wiesz, co niby ma być przed Tobą. Co to jest to niby „wszystko” i co to jest za mistyczne „coś”, co rzekomo gdzieś na Ciebie czeka? Szukasz więc pomysłu na siebie, kompletnie skołowany, próbując pierwszy raz od lat złapać kontakt z bazą. Przypominasz sobie 12-letniego siebie i zachodzisz w głowę, co chciałeś robić, jak dorośniesz. No więc ludzie mówią wtedy „słuchaj, musisz sobie zadać zajebiście ważne pytanie – co lubisz w życiu robić, a potem zacząć to robić” i myślisz sobie, NO TAK! Tak należy! Przecież każdy coach, każdy terapeuta i każdy człowiek wykonujący swój ukochany zawód sprzeda Ci tę radę. Tylko problem zaczyna się wtedy, kiedy wszystko, co lubisz robić nie tylko nie przynosi pieniędzy, ale wręcz Cię z nich uszczupla. Zawsze może się też okazać, że jesteś zbyt upośledzony, żeby przerodzić swój pomysł w życie (jeśli w ogóle jakikolwiek masz). No a tak poza tym, to trochę Ci wstyd, że jakby nikt nie patrzył i wszystko by było wolno, to byłbyś trenerem kur, albo otworzył sklep z bransoletkami z muliny.
Nienawidzę wszystkich, którzy mnie oszukali. Oszukali, wmawiając, że jedyną słuszną pracą jest tyrka od ósmej do szesnastej i podbijanie karty na zakładzie. Mówili, że trzeba ciężko pracować, że ciężka praca popłaca i że nie wszyscy kochają swoją pracę, a z czegoś przecież trzeba żyć.
Bardzo chciałabym udowodnić im, że nie mają racji. Nie może być przecież wiecznie źle, nie można żyć w niezgodzie z sobą, spędzać ¾ dnia w miejscu, w którym najchętniej zamknąłbyś się w kiblu i płakał, że tam nie pasujesz. Jednocześnie nagle zaczęłam też nienawidzić wszystkich tych, którzy mieli odwagę, żeby to wszystko #!$%@?ąć i założyć konto na youtubie z ASMR i zarabiać na tym tonę hajsu. W końcu oni wiedzieli, że to jest to coś, co chcieliby robić, oraz wyhodowali gigantyczne jaja, żeby znieść docinki ze strony przyjaciół i rodziców. Im się udało. Ja nawet nie wiem, co chciałabym, żeby mi się udało. I uwierzcie mi, że to jest jedno z najbardziej przykrych uczuć we wszechświecie. Twoje narzekanie wydaje się być irracjonalne, nie jesteś w stanie pójść w żadną ze stron, nie masz pomysłu na absolutnie nic, poza marudzeniem, ale okazuje się że 'konto do narzekania' już istnieje w internecie.
Niech mi, proszę, jakiś coach wytłumaczy, co teraz. Bo ja, to kurde nie mam pojęcia.
Z tego wszystkiego to widzę tylko jedno wyjście i nawet się go już nie boję, traktuje jak spoko opcję. Mam wrażenie, że wszystko co mogłem zrobić i na co było mnie stać to zrobiłem i nic więcej mnie nie czeka.
Przy tej perspektywie śmierć jest łaską i czekam, albo jej pomogę.