Wpis z mikrobloga

Zapewne nie jeden z nas kiedyś wybrał się do sieciowej perfumerii w centrum handlowym. Urocze, oceniające po ubiorze zasobność portfela ekspedientki, dziarsko prezentują coraz to inny flakon perfum. Niestety, po zapoznaniu się z ceną, nie jeden Mirek lub Mirabelka (z wyłączeniem #programista15k ) robi wielkie oczy. Pozostaje jedynie wyjść z ładnym, pachnącym papierkiem i poszukać w domu tego zapachu na promocji.

I tutaj wkraczają mityczne "testery". Niektóre, w sprawdzonych perfumeriach, to faktycznie testery danych marek, jednak niekoniecznie są one dużo tańsze od produktu. Ale są jeszcze, na popularnych portalach aukcyjnych i ogłoszeniowych, testery za 100-119 zł. A to okazja! Zapachy, które normalnie kosztują od kilkuset, do nawet kilku tysięcy złotych za taką kwotę, tylko dlatego, że nie mają kolorowego pudełka?

O NIE! TO EAU DE CIGAN!

Dzięki altruistycznej, kochającej Mirków i Mirabelki postawie @ryba18mk , który przekazał mi dorodny okaz "testera", mogę dzisiaj porównać dla Was oryginalnego Dior'a Sauvage EDP z jakże oryginalnym EAU DE CIGAN. Zaznaczam, że porównam jedynie zapach, gdyż flakon, co tu dużo mówić, wygląda jak prawdziwy. Atomizer ma ten sam wygląd, są logotypy, wszystko na swoim miejscu. Nie posiadając dwóch w ręku możemy dać się nabrać.

Jak wiecie, każdy zapach rozwija się, są nuty otwarcia, serca i bazy. Otwarcie to to, co czujemy w perfumerii, pierwsze minuty. Serce i baza następują kolejno po sobie, baza wybrzmiewa najdłużej. W odniesieniu do tej informacji przeanalizujmy obydwa zapachy. Dla jeszcze lepszego porównania próbowałem je na skórze oraz na testowym papierowym blotterze.

Otwarcie:

oryginał: na skórze, jak i blotterze bergamota, przyprawy, ambroksan, okrągła, otulająca lawenda. Wszystko współbrzmi, nic nie wybija się ponad całość. Zapach się unosi, odrywa od skóry dzięki bardzo dobremu miksowi naturalnych składników z syntetykami, które nadają lekkości, zapewniają projekcję. Jest świeżo, czysto. Tak samo na skórze jak i blotterze.

"tester": na skórze syntetyczna cytryna, składnik chemiczny limonen, poznam po zapachu wszędzie, nadaje charakterystyczny zapach cytrynom i płynom do mycia szyb. Pod tym mieszanka chemikaliów przypominająca oryginał, jednak płaska. Syntetyczna lawenda. Jednak na blotterze jest lepiej, cytryna się tak nie wybija, zapach nadal jest płaski, lecz dużo bardziej przypomina oryginał. W jednym i drugim przypadku jednak, w tle znajduje się dziwny, chemiczny zapach, charakterystyczny dla perfumopodobnych wyrobów z dalekiego wschodu, obecnych w tzw. centrach chińskich. Może być on jednak słabiej wyczuwalny przez kogoś, kto nie ma tyle doświadczenia i sam czegoś tam nie dłubie w tej sztuce.

serce

oryginał: bardzo dobrze stonowana całość. Oprawione w lawendowo-ambroksanową otoczkę przyprawy, tym razm już mniej wytrawne, bardziej słodkie z gdzieś tam wyczuwalną skórką bergamoty i równoważącą ją wanilią. I na prawdę, jak nie jestem fanem Dior'a, tak muszę przyznać, że jakość jest naprawdę dobra. Na skórze wybija się więcej słodyczy wanilii, blotter jest stonowany.

"tester": na skórze dalej otwarcie, które jest zakłócone paskudną ilością waniliny jak w cukrze wanilinowym (nie mylić z waniliowym). Nic się nie zmienia, prócz tego, że chamską cytrynę, rodem z najtańszego płynu do kibla, zastąpiła szorstka wanilina i kumaryna. Na skórze zapach już praktycznie jest wyczuwalny tylko przy wodzeniu nosem, a i tak potrafi go zdominować chemiczna nuta w tle. Blotter daje wyciszonym otwarciem, ciągle przypominając oryginał.

baza

oryginał: na mojej skórze po kilku godzinach zostaje już słodkawa, okrągła, zlana, jednolita woń ambroksanu, lawendy, wanilii. Mógłbym przysiąc, że wyczuwam odrobinę szałwii. Czasami przebłyśnie smuga zwietrzałej bergamotki. Na blotterze zapach zatrzymał się charakterystyką na "sercu".

"tester": na skórze nie istnieje nic poza charakterystyczną, chemiczną, skisłą wonią, która obecna była w tle. Na blotterze ciągle stępione otwarcie, jednak o słabszej mocy.

trwałość

Trwałość oryginału liczymy w kilkunastu godzinach. Zapach odrywa się od skóry, projektuje, ewoluuje. Cigan zaś siedzi przy samej skórze, nie ma żadnej projekcji, znika po godzinie- dwóch, zostawiając wcześniej wspomnianą chemiczną woń.

UWAGA! Korzystanie z takiego "testera" na co dzień, aplikowanie go na skórę jest niebezpieczne. Nie wiadomo co jest zawarte w formule. Na pewno czuć mocno składniki aromatyczne, które mogą powodować fotoalergie. Niepokoi też ta chemiczna "baza". Spójrzmy prawdzie w oczy, "testery za 119zł" to podróby, według mnie chińskie, które schodzą z tych samych linii co "sauvace", "sovage" itp. Chcecie tanio pachnieć Dior'em? Może być ciężko, ale zawsze macie polskie "odpowiedniki", takie jak "LaRive", "Bi-Es" itp. Może nie będzie to idealne pachnidło, ale kosztuje 20 zeta, ma atesty, nie dostaniecie od tego raka, fotoalergii, czy toksycznej nekrolizy naskórka.

P.S. Tag #perfumy , nie obraźcie się, że piszę o podstawowych rzeczach, ale chcę żeby to trafiło do szerokiego grona, żeby jak najmniej osób kupiło takie gunwo ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#perfumy #okazja #okazje #promocje #promocja
Tony94 - Zapewne nie jeden z nas kiedyś wybrał się do sieciowej perfumerii w centrum ...

źródło: comment_1634246449MiDts4nxaqDzODLm4T7Ato.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
@Tony94 Dobra robota( ͡~ ͜ʖ ͡°) Co do samego flakonu, ogólnie wyglądał bardzo dobrze ma nawet magnetyczny korek z 'muchą' w środku. Nieoryginalność zdradzają szczegóły jak brak batchcode, niedokładnie zamalowane logo na korku, flakon jest troche krzywy a sam atomizer wręcz opluwa psikającego. Psika jakby był zepsuty. W oryginalnym Sauvage atomek daje niesamowitą chmurę.
  • Odpowiedz