Wpis z mikrobloga

@login-jest-zajety: ja raz wziąłem chorego malucha i niestety, bo rak zaawansowany, ale wiedziałem, że biorę ją nie dla siebie, a dla niej, żeby miała dobry i ciepły dom ostatnie miesiące życia. Niczego nie żałuję, to był szalenie kochany kot, polecam każdemu, kto czuje się na siłach ratowanie takich niedobitków matki natury.

Chwilę później zaadoptowałem dwa kociaczki za szybko pozostawione bez mamy i z syndromem sierocym, jeden z nich skończył już dwa