Wpis z mikrobloga

Jak to się mówi... Lepiej późno niż wcale. Zapraszam, bo warto ( ͡° ͜ʖ ͡° )*:

W dniu 24 sierpnia 1902 roku (znowu w dzień św. Bartłomieja) odbył Wałęga wizytację parafii gręboszowskiej. W poprzednio wizytowanych parafiach, otfinowskiej i bolesławskiej, były już nieprzyjazne zapowiedzi biskupa odnośnie Gręboszowa. W Gręboszowie stanęła przed Wałęgą delegacja parafian z 21 osób, z Bojką na czele, celem przedłożenia zażaleń. Były one różnego rodzaju. Proszono, by ubogim dzwoniono na pogrzeb nie w jeden dzwon, ale przynajmniej w dwa mniejsze. Wytykano, że proboszcz tylko swoim poplecznikom dzieci chrzci w niedzielę. Żądano, aby ten zwyczaj stosowano do wszystkich. Żądano równomiernego pociągania wszystkich płatników podatków do konkurencji na budowę i naprawę budynków parafialnych oraz aby nie przerzucano tego ciężaru na składkowanie samego ludu. Żalono się, że kto w kościele klęczy na jednym kolanie, jest przez plebana kopany i szarpany, jak gdyby w karczmie. Chłopi z Borusowej żalili się, że ks. Kahl nie chce w ich kaplicy odprawiać mszy, bo 2 reńskie uważa za zbyt małe wynagrodzenie. Był i taki parafianin, który oskarżał księdza, że mu żonę bałamuci, inny zaś żalił się, że mu córkę bez jego wiedzy na swój koszt gdzieś za granicę wyprawił. Wójtowie żądali, by proboszcz przedłożył rachunki z malowania kościoła.

Wysłuchał tego wszystkiego Wałęga i cierpko oznajmił, że proboszczowi powie to, co będzie uważał za stosowne, i że rachunki zostaną przedłożone. Ale na całe życie sobie zapamiętał ów nieoczekiwany u chłopów brak pokory i uniżoności wobec „namiestnika Boskiego" na ziemi. Przebieg wizytacji gręboszowskiej wywołał ponure refleksje biskupie. Jeden tylko „gorszyciel" w parafii doprowadził do wywrotowych następstw „zgorszenia". A co będzie, jeśli się znajdą inni podobni i zechcą pójść w jego ślady? Co będzie, jeśli chłopi przestaną występować w obliczu biskupa jako potulne, pokorne baranki, ale ośmielą się kolejno po parafiach stawiać biskupowi żądania, by poskromił brutalne księże wybryki w kościele, by księża świecili przykładem moralnego zachowania się, by obrzędów kościelnych nie traktowali jako przedsiębiorstwa zarobkowego, by wyliczali się parafianom z prowentów i wydatków kościelnych, dla których dotychczas zwyczajną „kasę" stanowiła kieszeń proboszczowskiej rewerendy. Z niemiłym zdziwieniem słuchał tego wszystkiego Wałęga, chłopski syn, i w pamięci głęboko zachował słowa „gorszyciela": „wiem, co dobre i złe, mam na to swój rozum". Zrozumiał, że jeżeli te słowa za nim powtarzać będzie rzesza chłopska, skończy się polityczna wartość systemu klerykalnego, opartego na niewolnictwie myśli i ducha. On, syn chłopski, postanowił więc zapobiec temu nieszczęściu i sięgnął do arsenału środków dyscypliny kościelnej, tym razem wybierając spośród nich łagodniejszą formę listu biskupiego do podwładnego duchowieństwa, formę „kurendy", zawierającej wskazania, o co się troszczyć powinno. W „kurendzie" zaatakowany został ruch ludowy w diecezji tarnowskiej i osobiście Bojko, jako jego przywódca, za to, że śmiał biskupowi powiedzieć: „wiem, co dobre i złe, mam na to swój «rozum»". Proboszcz gręboszowski triumfował. Ową „mniejszą klątwę" biskupią odczytał z ambony w dniu 8 grudnia 1903 roku. W tym samym czasie czytano ją we wszystkich kościołach diecezji tarnowskiej.

96/103/420
#bekazkatoli #katolicyzm #mrokisredniowiecza
Pobierz P.....k - Jak to się mówi... Lepiej późno niż wcale. Zapraszam, bo warto ( ͡° ͜ʖ ͡° )...
źródło: comment_1625082270EGn1AU5xuuXRgmxxV6XeLt.jpg
  • 4