Wpis z mikrobloga

Dzisiejszy wpis to swego rodzaju wstęp. Mam dużo wspomnień z wyjazdów, ale dziś podzielę się tym jak to było gdy pierwszy raz pojechałem do Szklarskiej sam na własny rachunek. Swego rodzaju dziewiczy rejs ;) Ogólnie gdzieniegdzie rzucam swoimi opiniami o miejscach i rozumiem, że nie każdy może się zgodzić. Jeśli kogoś mimo wszystko zainteresują moje wpisy, będzie mi miło :)

Przeglądam swoje zdjęcia z wyjazdu do Szklarskiej zrobione w lipcu 2013 roku i do głowy przychodzi jedna myśl: praktycznie nigdzie wtedy nie chodziłem poza „standardowymi” miejscami w najbliższej okolicy a do dziś pamiętam jak mi się gęba cieszyła, gdy tylko wszedłem do lasu, usłyszałem szumiący potok, przeszedłem kilka km, żeby zobaczyć Wodospad Szklarki czy Kamieńczyka. Z perspektywy czasu, gdy przeszedłem setki km po polskich i czeskich Karkonoszach wydaje się to aż niemożliwe, że wtedy taka skromna wędrówka dawała tyle radości. Nie był to mój pierwszy wyjazd w tamte strony, jednak pierwszy w dorosłym życiu, pierwszy samotny, gdzie sam decydowałem, gdzie i kiedy idę. Wcześniej bywałem w Szklarskiej i okolicach za dzieciaka z rodzicami czy na koloniach szkolnych. Niby coś tam kojarzyłem, jednak na dobrą sprawę tamte wyjazdy były zupełnie inne i w zupełnie innych celach. Zadaję sobie tylko jedno pytanie: Czemu pierwszy raz pojechałem sam tak późno? Prawko miałem już 4 lata, 3 lata mieszkałem sam, fundusze na niskobudżetowy wyjazd były. No cóż, czasu nie cofnę, ale lepiej późno niż wcale.

Sam wyjazd w 2013 roku był mega spontaniczny i totalnie niemożliwy do zrealizowania w dzisiejszych warunkach. To tylko 8 lat różnicy a pod wieloma względami wydaje się jak wieczność. Dlaczego? Ok. 7-8 lipca zacząłem szukać w Internecie ogłoszeń kwater prywatnych i po kilku telefonach „zarezerwowałem” pokój jednoosobowy u bardzo sympatycznych Państwa w „Domu przy Skale” na ul. Turystycznej w Szklarskiej Porębie. 10 lipca byłem już u nich. Cena? – z tego co pamiętam 35 zł za noc. Chyba wiecie do czego dążę? Nie tylko chodzi o koszt noclegu, ale o to, że w środku wakacji ot tak znalazłem nocleg, bez istnienia czegoś takiego jak Booking czy inne cuda :) Patrząc na to jak zmieniła się Szklarska przez te kilka lat i jak coraz bardziej tłoczna robi się we wakacje z każdym rokiem, to wiem, że dziś nie ma szans na znalezienie noclegu ot tak.

Tego roku do Szklarskiej jechałem jeszcze z domu rodziców i w sumie wtedy mało mieliśmy jeszcze dróg klasy A/S patrząc choćby na to co mamy teraz. Wyjechałem jednak bardzo wcześnie rano i znaną z wyjazdów rodzinnych drogą na Kalisz, Wrocław, Jelenią i dalej do Szklarskiej dotarłem do celu. Uwielbiam ten ostatni fragment od Piechowic do Szklarskiej gdy jedziemy DK3 wąwozem rzeki Kamiennej. Po prawo mamy pionowe ściany skalne, a po lewo rwący potok i kilka km drogi tworzącej zawijasy :)

Sama Szklarska bardzo się zmieniła pod wieloma względami. Z jednej strony przyjeżdża coraz więcej turystów, z drugiej Ci którzy odwiedzali ją wcześniej regularnie zaczynają czuć niesmak właśnie z powodu tych pierwszych i powoli szukają noclegów w okolicznych mniejszych wioskach pokroju Michałowic czy Przesieki.
Coraz większa popularność wśród pierwszej grupy turystów bierze się na pewno z budowanych niemal „masowo” apartamentowcach. Wszystkie „platinum resorty” i im podobne przyciągają osoby, które tłumnie spacerują po turystycznym centrum miasteczka i po kilku najbardziej popularnych szlakach. Do głowy przychodzą mi liczne skojarzenia i stereotypy, jednak nie o tym mam zamiar pisać :)

Wracając do 2013 roku.

Niesamowite jak spokojnie było wtedy na mieście i na szlakach, a przypominam, że była to połowa lipca :) Ile mniej było wszelkich knajp, lodziarni, sklepików. Nawet ciężko było znaleźć miejsce, gdzie wieczorkiem można było usiąść przy piwku. Bodajże tylko w Młynie Łukasza była na to szansa. Pamiętam, gdy wybrałem się tam raz. Oprócz mnie mimo weekendu były chyba jeszcze z 2-4 osoby. Nie chcę wiedzieć jaka frekwencja jest tam dzisiaj :D Wtrącę tutaj jeszcze: ależ jestem ciekaw jak tam (w Szklarskiej) musiało być spokojnie i fajnie w latach 1999-2006, gdy jeździłem w te okolice jako dzieciak jednak zwracałem uwagę na zupełnie inne rzeczy :)

W 2013 nie było czegoś takiego jak mapa-turystyczna czy mapy.cz :) Pierwszego dnia podczas przechadzki po mieście udałem się prosto do Informacji Turystycznej znajdującej się na ul. Jedności Narodowej. Dostałem darmową mapkę Szklarskiej i najbliższych okolic z zaznaczonymi najbardziej popularnymi atrakcjami. Mam ją do dziś, a co więcej mapka w identycznej postaci jest też dostępna jako pdf tu: http://www.szklarskaporeba.pl/files/atrakcje%20i%20zabytki/plan_upr_B4_lato2016dodruk.pdf

Pamiętam jak szlaki tematyczne takie jak „Szlak Waloński”, „Czarny szlak dookoła Szklarskiej Poręby” czy „Magiczny szlak Ducha Gór” wydawały mi się tak długie i niemożliwe do przejścia :P W ogóle dojście z ul. Turystycznej do Wodospadu Szklarki wydawało się długą, a co dopiero wejście szlakiem czerwonym na Szrenicę przez Kamieńczyk! :) Jakie to było fajne, takie krążenie pomiędzy punktami orientacyjnymi na mapie mając tylko tą papierowa wersję i praktycznie żadnej nabytej orientacji w terenie. Chyba po raz pierwszy czułem się jak odkrywca.

Prosto z informacji turystycznej udałem się przez ul. 1 Maja i Chatę Walońską w stronę Szklarki i schroniska Kochanówka. Trafiłem tego dnia na mega pogodę i nawet mimo słabego jak na dzisiejsze czasy aparatu, udało mi się zrobić kilka dobrych ujęć. Fragment szlaku od Chaty Walońskiej w stronę potoku i wodospadu Szklarki już wtedy stał się jednym z moich ulubionych i choć schodziłem sporo innych w międzyczasie, to za każdym razem wracałem tam z wielką przyjemnością. Uwielbiałem podchodzić nieco bliżej potoku jeszcze poza granicami Parku Narodowego i robić sobie przerwę na "drugie śniadanie" na jednym z większych kamieni oblewanych wodami Szklarki. Chyba nic nigdy nie działa na mnie w górach tak kojąco jak szum płynącej wody. Jeśli kiedyś tam jeszcze wrócę to obiecuje sobie, że jeśli warunki będą dobre to pójdę na ten kamień i posiedzę tam znacznie dłużej niż miałem w zwyczaju wcześniej. Sam wodospad Szklarki to dla mnie chyba największy symbol Szklarskiej. Jeśli ktoś z Was pomyśli teraz, ale jak to, przecież jest tyle innych! - to się z nim zgodzę, jednak dla mnie ten obrazek Szklarki będzie zawsze tym, który zapamiętałem najbardziej z wycieczek w dzieciństwie i tym który zawsze widywałem podczas 'dorosłych' wycieczek nawet jeśli większość czasu chodzę po czeskiej stronie gór.

Dalej ruszyłem Złoty Widok – ten w Szklarskiej (drugi jest w Michałowicach). Ach jak cudownie było w okolicach Złotego Widoku bez tej całej nowoczesnej zabudowy i infrastruktury. Czyste, dzikie, jedynie trochę bardziej wydeptane miejsce. Jedynie kamień ze znakiem i tablica informacyjna zdradzały, że jesteśmy na „oznaczonym” punkcie widokowym. Dziś już tego nie uświadczymy. Jest cała zabudowa – platformy widokowe, leżaki itd. Zdania co do tego czy dobrze, że to powstało są podzielone. Ja jednak jestem zwolennikiem miejsc nieco bardziej „dzikich”. Czy ta zabudowa przyczyniła się do tego, że jest tam teraz znacznie bardziej tłoczno niż w 2013 czy to po prostu dlatego, że do Szklarskiej jeździ latem coraz więcej ludzi? Nie wiem, ale pewnie jedno i drugie ma w tym udział.

Tego dnia poszedłem jeszcze kawałek w stronę Chaty Izerskiej po drodze mijając Chybotka - bardzo osobliwą grupę skałek schowaną w środku lasu gdzie najwyżej osadzony kamień da się lekko rozbujać. Ciekawe miejsce odwiedzane chyba przez każdego kto wpadnie do Szklarskiej. Kawałek za Chybotkiem las się kończy i zaczyna się nieco wiejsko wyglądająca okolica. Gdy szedłem ścieżką pomiędzy łąkami krajobraz przede mną był nieco mniej górski - Szrenicę i Śnieżne Kotły zostawiłem za sobą. W samej Chacie Izerskiej usiadłem rozkoszując się zimnym piwkiem z kega, po czym tą samą drogą przez wodospad Szklarki wróciłem do miasta. Z tego co widzę na zdjęciach, ostatnie zrobiłem ok. 16:00. Chodziłem TYLKO ok. 4 godzin a wtedy wydawało mi się jakby to był na prawdę cały dzień "w górach" ;)
cdn.

Fotka z okolic Szklarki :) Z opisanego dnia - z kamienia gdzie pałaszowałem "drugie śniadanie"

#szklarskaporeba #karkonosze #szklarskalukasza
Pobierz
źródło: comment_1624996793BsiauKRs7Dcv9ZsTQ6pnTA.jpg
  • 12
@Onkosfera: Rozumiem :) Jedyna nadzieja dla nas, że gdy w końcu podrosną zostaną z dziadkami, kuzynami, ciociami (skreśl niepotrzebne) i jeszcze wrócą czasy, że pojedziemy w góry jak za 'dobrych czasów' Góry stoją już długo, jeszcze będą za te parę lat :D
@smieszeklukasz: To akurat szkoda, partner, który lubi takie same rozrywki, to wartościowa sprawa i, dla mnie, połowa szczęścia w górach.

Bombelki na razie brałam w Bieszczady, ale to zupełnie inny rodzaj chodzenia, gdy gowniak siedzi na plecach, a drugiego trzeba wszelkimi sposobami przekonywać żeby poruszał nogami, że na dole za tą górką, czeka budka z frytkami...
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@Onkosfera: no trochę odchowany. 16 lat. Ale od małego staramy się chociaż dwa razy w roku pochodzić po górach.
Dwa lata temu trasa Kuźnice-Kasprowy-Giewont-Zakopane
A tak ogólnie to Beskidy i Góry Stołowe.
@smieszeklukasz jestem właśnie w szklarskiej, od niedzieli. Piękna okolica, od niedzieli ponad 60 km na szlakach, ale januszerka i grazyny ze swoimi gowniakami odbieraja wiele z uroku urlopu. Miasto-gnoje drace mordę bo im #!$%@? smak loda nie pasuje, szlaki - gnoje drace morde w nieboglosy bo im się niechce i one chcą do domu, termy - rozwydrzona gownarzeria biegająca bez jakiejkolwiek kontroli rodziców, drace ryje i piszczace Jessici. Jednym slowem masakra
@kfffasny polecam wyjść trochę w Czechy, podjechać do Harrachova i przejść się na Wodospad Mumlavy, spokojniej też powinno być na Hali Izerskiej, ewentualnie Wysoki Kamień, może Wodospad w Przesiece i Złoty Widok ale ten w Michałowicach. Nie wiem jak na Chojniku. Ale nie chce ryzykować bo ostatni raz w ścisle wakacje byłem w Szklarskiej 5 lat temu, potem zawsze maj, czerwiec albo wrzesień ;) W Karpaczu będzie ten sam ścisk. Niestety tak