Wpis z mikrobloga

#perfumy #150perfum 335/150
Van Cleef & Arpels Zanzibar (2001)

„Ale coś ładnie pachnie. Jakichś ładnych perfum użyłeś” – tak powiedziała moja dziewczyna parę minut po tym jak strzeliłem sobie Zanzibar na nadgarstek by sobie go przypomnieć przed napisaniem recenzji. I rzeczywiście, Zanzibar pachnie bardzo ładnie. To taki trochę crowd pleaser ale nie pachnący ani trochę syntetycznie jak większość masówek. Fani Guerlainowych czy Hermesowych kompozycji w szczególności, powinni docenić te perfumy.

Rzadko się zdarza żeby perfumy równie zajebiście pachniały i w bazie, sercu i głowie. Wszystko ze sobą tutaj idealnie współgra. Jest ukazana cytusowo-zielona świeżość z wetywerii i cytryny, coś na wzór Gueraina Homme lub L’Eau Boisee, z duża ilością różnego rodzaju przypraw. Skład podaje goździki, pieprz, imbir, kolendrę i kardamon. Najlepsze jest to, że wprawny nos faktycznie jest w stanie wyczuć większość jak nie wszystkie zioła i przyprawy. Baza za sprawą ambry i drzewa sandałowego bije ciepłem. Gdyby dodać tutaj pomarańczę można by mieć wrażenie, że mamy do czynienia z protoplastą albo flankerem Terre d’Hermes. Od Terre jednak Zanzibar zdaje się pachnieć jakby naturalniej. Generalizując, jedyny typ człowieka jakiemu mogą się takie perfumy nie podobać to jakiś fanatyk 212 Caroliny Herrery albo innego Invictusa, który lubuje się w ulepowych krzykaczach.

Uniwersalność też niesamowita, ale patrząc na skład nie powinno to być zaskoczeniem. Perfumy te idealnie pasują na lato, ale za sprawą świeżości i aromatyczności można je zakładać na każdą okazję o każdej porze roku. Sprawdzą się jako letni umilacz, perfumy do biura czy podczas aktywnie spędzanego dnia.

Parametry to niestety mały minus, ale nie ma aż takiej nędzy jak sugerują niektóre opinie na forach i też trzeba się poważnie zastanowić czy warto płacić grubą kasiorę za wycofany zapach, który bez dopsiku dużo nie zdziała. Trwałość 7-8 godzin czyli bardzo dobrze. Projekcja przez pierwszą godzinę jest zadowalająca. Później, szczególnie w chłodniejsze, wiosenne dni, od czasu do czasu ich aromat potrafi dolecieć do nosa by ostatecznie stać się skinscentem. Uogólniając, żeby przybliżyć Wam jakoś ich siłę rażenia, Zanzibar ma moc perfum z klasycznej serii kolońskiej Acqua di Parmy - na lato będzie w sam raz.

Perfumy wysokiej klasy. Miałem okazję poznać chyba wszystkie kompozycje Van Cleef & Arpels jakie wyprodukowali, zarówno te z serii Extraordinaire jak i te normalne, no i oprócz damskiego First, które jest jednym z największym śmierdzieli w historii, wszystkie one mogą pochwalić się praktycznie niszową jakością. Nawet te tanie babskie pachnidła co kosztowały 70 zł za flachę.

W Polsce trzeba pewnie zapłacić z 500 – 700 zł, ja kupiłem pełną 75 ml butelkę Zanzibara za 30 funtów, czyli tyle co nic Kiedyś, gdy były normalnie dostępne, cena oscylowała wokół 300 zł za butlę. W czasach gdzie mamy ebaya czy fora a wykopowicze są rozsiani po świecie, dorwanie nieprodukowanych perfum nie powinno stanowić problemu. Mając te 500/700 zł można sobie go sprowadzić i cieszyć się jego aromatem a cena jaką podałem wcale nie będzie wygórowane bo perfumy te ani troche nie odstają od drogich, niszowych perfum. Zawsze też można rozlać i wziąć odlewkę.

zapach: 9,0/10
trwałość: 7,0/10
projekcja: 6,5/10
cena: 500-700 zł zł za butelkę. Wycofane.
dr_love - #perfumy #150perfum 335/150
Van Cleef & Arpels Zanzibar (2001)

„Ale coś...

źródło: comment_1624167391Cv5tMmnjN01B4QAWzztX1R.jpg

Pobierz
  • 14