Wpis z mikrobloga

Seksualna rewolucja niszczy naszą cywilizację. TL;DR na końcu

W królestwie zwierząt rozdzielnopłciowych istnieje jedna uniwersalna zasada, która łączy niemal wszystkie gatunki od stawonogów po naczelne: samica jest wąskim gardłem reprodukcji. Z tego prostego faktu można wyciągnąć pewne wnioski. Skoro samica jest wąskim gardłem reprodukcji, to znaczy że jeden samiec może zapłodnić wiele samic, a że samce nie są sobie równe, to samice muszą być wybredne, bo inaczej skończą ze środowiskowo niedostosowanym/słabym potomstwem, które w kolejnych pokoleniach nie przetrwa w starciu z silniejszymi rowieśnikami. Wynika z tego, że w naturze najczęściej naturalnym układem są haremy dominujących samców i rzesze pokonanych inceli. Hipergamia.

No dobra, ale co to ma do cywilizacji? Obecna seksualna rewolucja podważa zasadność monogamii wśród heteroseksualistów*, a że kobiety naturalnie lgną do dominujących samców, to co w tym złego? Przecież ten sam schemat sprawdza się u zwierząt, kolejne pokolenia są silniejsze i o to chodzi. Szach mat purytanie!

Prawie. Jeżeli jak Peterson porównamy ludzkość do altannika (gatunek ptaka, który znany jest z budowania skomplikowanym altanek w celu wyrwania loszki), to nasza cywilizacja jest trochę taką altanką i to jeden z powodów, dla którego to właśnie mężczyźni w ogromnej większości budują cywilizację. Są jednak dwie zasadnicze różnice pomiędzy ptasią altanką, a ludzką cywilizacją. Cywilizacja jest tworzona grupowo, co prawda każdy buduje swoją altankę, ale większy mózg i zdolność abstrakcyjnego myślenia pozwala nam te pojedyncze twory łączyć w większą, synergiczną całość. Druga sprawa to fakt, że cywilizacja ma również charakter funkcjonalny, a nie tylko ornamentalny. Z tych dwóch obserwacji oraz danych historycznych wynika zatem wniosek, że lepiej być cywilizowanym niż nie - lepiej w sensie darwinistycznym, a niekoniecznie jednostkowo utylitarnym. Być może beztroskie życie na prekolumbijskich preriach było przyjemniejsze niż harowanie w średniowiecznych hiszpańskich stoczniach, ale z pewnością ten styl życia był skazany na fizyczną porażkę w nieuniknionej konfrontacji z efektywnością tego ostatniego.

Ale jak to się ma do niszczenia cywilizacji przez seksualną rewolucję? Czy nie możemy się zgodzić na to, żeby wolne kobiety umawiały się z chadami i rodziły im dzieci, a incele niech po prostu znajdą sobie inne zajęcie? Wilk syty i owca cała. W tym jednak problem, że jest to niemożliwe. Budowanie cywilizacji to zajęcie grupowe i wymaga ogromu pracy wielu mężczyzn, a nie tylko kilku górnych procent. Mężczyźni którzy nie mają natomiast szans na kobietę tracą motywację do udziału we wspólnym budowaniu cywilizacji. To właśnie powód tak wielkiego wysypu NEETów w ostatnich latach. Dla takich mężczyzn, którzy zostali pozbawieni resztek nadziei na wypełnienie swojego zwierzęcego zadania zakodowanego gdzieś w podświadomości obsesyjna ambicja i motywacja zamieniają się w marazm i bierną egzystencję. Wielu mężczyzn w takiej sytuacji satysfakcjonuje jakieś małe mieszkanie, dłubanie nad swoim hobby i praca na pół gwizdka, żeby tylko te minimum sobie zapewnić.
Nie wykorzystują oni pełni swojego potencjału, bo nie czują takiej potrzeby. Zamiast siedzieć nad projektem wynalazku, żeby podnieść status swojej altanki (i przy okazji wzmocnić cywilizację), to zadowalają się jakąś słabą i niewymagającą pracą bez perspektyw, byle im starczyło na podtrzymanie miernej egzystencji. Sytuację pogarsza jeszcze system socjalnych transferów z kieszeni mężczyzn, do kieszeni kobiet ożenionych z rządem. Mężczyźni dostają jeszcze mniej za swoją pracę, a kobiety mają jeszcze mniej powodów by się z nimi wiązać.

Oczywiście istnieją mężczyźni, którzy nie potrzebują motywacji w postaci kobiety i takie osoby nawet jako incele będą z determinacją pchać nasz wspólny wózek, ale problem w tym że tacy eksentrycy to wciąż za mało. Nawet jeżeli tylko połowa mężczyzn będzie takiej motywacji potrzebować, a jej nie otrzyma, to jako cywilizacja otrzymamy potworny cios w nasze moce wytwórcze. Wyobrażacie sobie kraj, w którym połowa mężczyzn zostaje NEETami? Nawet pod prawnym przymusem pracy jak w PRLu takie osoby zostaną zwykłymi bumelantami. Z niewolnika nie ma pracownika. Taki kraj nie może się równać z sąsiadem, który nie odczuwa powszechnego kryzysu motywacji.
Obecnie wciąż nam daleko do aż tak tragicznej sytuacji, ale pamiętajmy że obecna rewolucja seksualna jest dopiero w powijakach nawet w najbardziej liberalnych krajach. Wciąż istnieje silny społeczny ostracyzm w stosunku do haremów, ale z roku na roku ten opór słabnie dzięki inicjatywom takim jak "marsz szmat", który jest zresztą tylko jednym z wielu elementów obecnej wojny kulturowej.

W sytuacji wymuszonej monogamii sytuacja społeczna wygląda całościowo dużo lepiej. Mężczyźni rywalizują ze sobą o jak najlepsze kobiety, a jednocześnie nawet ci na końcu tabeli mogą liczyć na to, że kogoś sobie znajdą, więc nie tracą nadziei i motywacji do dalszej pracy. Może nie będzie to top modelka, ale będzie, więc mężczyzna będzie miał zapas nadziei i motywacji do wysiłku i pracy, a po ożenku będzie miał dalszą motywację w postaci dzieci. Cywilizacja będzie rozwijana, choć być może kosztem mniej dostosowanych (najczęściej według kryteriów przedcywilizacyjnych, więc często nieaktualnych) kolejnych pokoleń. Mężczyźni kochają rywalizację, ale muszą czuć że mają w niej jakiekolwiek szanse. Nikt nie będzie grał w CSa z cziterem, bo będzie czuł że to nie ma sensu, ponieważ po przekroczeniu pewnego progu beznadziei miejsce determinacji często zajmuje zrezygnowanie.

No dobra, ale po co nam w zasadzie cywilizacja? Czy nie możemy po prostu żyć tak jak chcemy? Po co harować w pocie czoła i wiązać się z kimś ze społecznego przymusu? Nie lepiej doprowadzić seksualną rewolucję do końca i po prostu zaakceptować naturalnie powstające haremy? Przynajmniej nikt do niczego nie będzie zmuszany. Return to monke!
Teoretycznie byłoby to możliwe, ale w praktyce wymagałoby światowej rewolucji (ten sam problem, który ZSRR miało z komunizmem). Nasze społeczeństwo nie istnieje w próżni, jeżeli odpuścimy naszą użyteczną cywilizację na rzecz hedonizmu i utylitaryzmu, to inne cywilizacje które tego nie zrobią w krótkim czasie przegonią nas pod względem rozwoju naukowego, pod względem mocy produkcyjnych, sprawności organizacji etc. Jak pokazuje historia społeczeństwa bardziej cywilizacyjnie zaawansowane nie odpuszczają tym słabszym, nawet jeżeli wiodą one beztroskie życie, więc ostatecznie dominują je i przerabiają na swoje własne, efektywniejsze podobieństwo. Tym samym Darwin niestety nie pozostawia nam realnie wyboru, mimo że hasło "żyj i daj żyć" brzmi bardzo kusząco, to w dalszym ciągu nie możemy wybrać pomiędzy cywilizacją i hedonizmem, możemy tylko wybrać czy chcemy sami budować swoją cywilizację, czy chcemy by inni zrobili to za nas albo nawet bez nas. Ostatecznie na upadku cywilizacji stracą wszyscy: chady, przegrywy i kobiety.

TL;DR: Kobiety stanowią motywację dla mężczyzn do budowania cywilizacji. Sztucznie wymuszona monogamia, którą obecna rewolucja seksualna stara się obalić jest kontraktem pomiędzy chadami i przegrywami, który maksymalizuje moce produkcyjne społeczeństwa.

*


#4konserwy #neuropa #przegryw
iskrownik - Seksualna rewolucja niszczy naszą cywilizację. TL;DR na końcu

W króles...

źródło: comment_1618596623R7wK22YcH8KtTOAHSIDJdI.jpg

Pobierz
  • 9
@iskrownik: Twoje rozkminy to typowy paradoks przeżywalności.
Sporo mężczyzn umierało bezdzietnie od czasów starożytnych. Jedyna różnica to taka, że ludzie tacy jak Ty pier*olą o tym na wykopie i czort wie jakie inne strony.
Na pewno ten temat już był wielokrotny przerabiany przez myślicieli na przestrzeni wieków.
@wielkaberta:

Sporo mężczyzn umierało bezdzietnie od czasów starożytnych


"Sporo" to trochę nieostre pojęcie. Dużo więcej mężczyzn wsród cywilizowanych nacji wchodziło w związki z kobietami, niż wśród dzikich plemion gdzie powszechna jest poligamia.

Jedyna różnica to taka, że ludzie tacy jak Ty pier*olą o tym na wykopie i czort wie jakie inne strony.


Po co te nerwy?

Na pewno ten temat już był wielokrotny przerabiany przez myślicieli na przestrzeni wieków.


Z pewnością
@iskrownik: Dziękuje za cierpliwość.

Ale ten punkt:

Obecnie wciąż nam daleko do aż tak tragicznej sytuacji, ale pamiętajmy że obecna rewolucja seksualna jest dopiero w powijakach nawet w najbardziej liberalnych krajach. Wciąż istnieje silny społeczny ostracyzm w stosunku do haremów, ale z roku na roku ten opór słabnie dzięki inicjatywom takim jak "marsz szmat", który jest zresztą tylko jednym z wielu elementów obecnej wojny kulturowej.

Tylko, że Marsz Szmat jest głosem
@wielkaberta:

Tylko, że Marsz Szmat jest głosem na temat gwałtów.


Początkowo tak było, ale już jakiś czas temu określenie "szmata" (ang. slut) zostało w kręgach feministycznych rozszerzone również na luźne relacje seksualne.

https://en.wikipedia.org/wiki/Slut-shaming (pogrubienie moje)

Examples of slut-shaming include being criticized or punished for violating dress code policies by dressing in perceived sexually provocative ways, requesting access to birth control,[5][6][7] having premarital, casual, or promiscuous sex, engaging in prostitution,[8][9] or
@DizzyEgg: Trzeba zrobić to samo co zrobiły wszystkie sensowne cywlizacje już u swojego zarania, czyli penalizować poligamię, w tym tą nieformalną, która jest obecnie najpopularniejsza (ONS, friends with benefits i inne warianty tego samego zjawiska) i promować monogamię.
Niestety monogamia musi być prawnie i obyczajowo wymuszana, ponieważ jest dla nas stanem nienaturalnym. W samej jej nienaturalności nie ma nic złego, ponieważ w procesie socjalizacji zwalczamy również różne inne nieporządane naturalnie instynkty