Aktywne Wpisy
tak-nie-wiem +132
Rewolucja w technologii mobilnej, która była... ale jednocześnie jej nie było.
Okolice lat 2007 - pozostaniemy jeszcze przy tym okresie - były czasami, gdy rynkiem mobilnym rządził system Symbian. I "rządził" to mało powiedziane, był niemalże monopolistą. Pojawiały się co prawda takie rozwiązania jak Windows CE Microsoftu (rok 2002), czy BlackBerry (także 2002), ale były to rozwiązania mimo wszystko niszowe.
Tymczasem w Mountain View - niewielkim mieście z pięknym widokiem na górę
Okolice lat 2007 - pozostaniemy jeszcze przy tym okresie - były czasami, gdy rynkiem mobilnym rządził system Symbian. I "rządził" to mało powiedziane, był niemalże monopolistą. Pojawiały się co prawda takie rozwiązania jak Windows CE Microsoftu (rok 2002), czy BlackBerry (także 2002), ale były to rozwiązania mimo wszystko niszowe.
Tymczasem w Mountain View - niewielkim mieście z pięknym widokiem na górę
maciejj +519
A idź Pan w #!$%@?.
Jakoś w połowie marca na main koncie dopadł mnie straszy lose streak i (jak chyba każdy w pewnych momentach) zacząłem wątpić w słuszność wyboru roli. Nie szło mi dosłownie nic, tryhardowałem pół godziny tylko po to, żeby kończyć jakimś śmiesznym 3/4/6 albo kolejnym ff. Coraz częściej zacząłem logować się na stare gównokonto, gdzie nie obchodziły mnie staty, skrzynki, rangi, honory i tym podobne, aż w końcu jakoś od pięciu dni gram tam więcej niż na mainie.
Przysięgam, jestem zupełnie innym człowiekiem dreptając sobie pociesznym kapitanem Teemo, stawiając grzybki i raz po raz srając z tej rurki, aż przeciwny Aatrox, Darius czy jakiś inny piekielny szatan zła dostaje białej gorączki. #!$%@? się? Trudno, najczęściej śmieję się przy tym kiedy przeciwnik trzy sekundy później sam zginie od trucizny. Bard? Tu wizja, tam wizja, zrobię wycieczkę na mida, a przy teamfightach napiszę na czacie "XDDDD" kiedy rywal #!$%@? wie czemu zmarnował ignite właśnie na mnie. Zero wściekłego ganiania wzrokiem po mapie, śledzenia czy krab nie przesunął się aby o metr za daleko, czy przeciwny Ezreal się nie #!$%@?ł, czy mój Zed ma cooldowny, obliczania w głowie kiedy wstają kuraki przeciwnego junglera, zero odpowiedzialności i helikoptera w głowie.
Wiem, że niemal niemożliwe jest climbować z taką mentalnością, ciężko będzie też zaimponować chorymi combosami jeśli kumple zaproszą do jakiegoś premade, zresztą 90% postaci jakie mam na tym koncie to rzeczy w stylu Teemo, Twitch, Shaco, ale chyba ostatecznie zdałem sobie sprawę, że Liga sprawia mi duuużo więcej frajdy, kiedy siadam do niej bez chuchania i dmuchania na winrate, kalkulowania czy wyrabiam się z CSami i tej całej paniki, że gdzieś tam na moim koncie spadły cztery śmieszne procenciki.
Pozdrawiam wszystkich fanów przygrubawego chomika i tych, którzy wypisali się z wyścigu po elo zdając sobie sprawę z własnej ułomności, ale mimo wszystko podoba im się ta gra ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#leagueoflegends
Komentarz usunięty przez autora