Wpis z mikrobloga

Podebrane z wpisu #janinadaily na fb:

Pod wczorajszym postem o tych, dla których "najbardziej depresyjny dzień w roku" nie jest tylko kartką z kalendarza i nie skończy sie równo o północy pojawiły sie... no właśnie, takie typowe zlote rady dla wszystkich chorych, którzy Jezu, użalają się nad sobą (a mogliby przestać), a przecież wystarczy wziąć się w garść i zjeść orzecha, bo orzechy leczą z wszystkich psychoz. W związku z tym przypominam jeszcze jeden tekst, o tym jak (nie) wspierać osób chorujących.
To było tak, że Karol szedł ulicą, szedł i nagle potknął się o coś leżącego na chodniku, do końca nie wiadomo o co, ale najpewniej o zdrowy rozsądek, który już dawno w naszym społeczeństwie sięgnął bruku. No i co Wam powiem, Karol się wywalił. Runął jak płaszczka na kostkę brukową, jęknął dwa razy, leży. Oglądał wystarczająco wiele razy „Szpital” na Tewałenie, by wiedzieć, że ma krwotok wewnętrzny i trochę też wiedział to dlatego, że ojezuchryste, jak bardzo go bolało. Na szczęście Karol miał... nie, nie lekarza. Przyjaciół Karol miał. I wiecie, Karol tak leży i przychodzi jego sąsiad Mirosław, i mówi: „cześć, Karol, co słychać?”, a Karol mówi: „a wiesz, Mirek, dość słabo, krwotok wewnętrzny mam, wstać nie mogę”, a Mirek na to mówi, że „wiesz, Karol, ja miałem kiedyś taką koleżankę...”. Bo wiecie, wszystkie rzetelne dyskusje merytoryczne tak się właśnie zaczynają w naszym kraju – od tego, że ktoś miał kiedyś taką koleżankę.
No i Mirek miał kiedyś taką koleżankę i ona miała koleżankę, i ta koleżanka czytała w gazecie, że na krwotok wewnętrzny to najlepsze jest jedzenie orzechów, bo one mają dużo takiego czegoś, aminokwasu czy tam innej witaminy, co to nikt z nas nie wie, co to jest, bo ma bardzo długą nazwę, więc na pewno działa. I wiecie co? I Karol zjadł orzecha. I umarł.
Głupi ten Mirek, nie? Człowiek ma krwotok wewnętrzny, a ten mu sugeruje zjedzenie orzecha. Niemniej to jest historia prawdziwa i takich historii codziennie wydarza się mnóstwo. To jest historia o ludziach ciężko chorych, którzy otrzymują dobre rady, by jeść orzechy, wziąć się w garść, nadać sobie indiańskie imię (to Beata Pawlikowska) albo „mówić do siebie fajnymi głosami” (to Mateusz Grzesiak).
O człowieku z epizodami maniakalnymi, któremu poradzono kupić sobie psa i chodzić z nim na spacery, to wyzdrowieje.
I tym, któremu po dwóch latach bezsenności wyjaśniono, że musi po prostu jeść więcej orzechów, bo koleżanka to ma koleżankę, co po orzechach lepiej śpi.
No i oczywiście – klasyk gatunku – tych wszystkich, którzy leżą w łóżku z depresją, zamiast po prostu wziąć się w garść i przestać się nad sobą użalać.
Przecież w gruncie rzeczy, jak się nad tym pomyśli, to zaburzenia psychiczne to taki trochę krwotok wewnętrzny dla emocji i rozumienia. Niewidoczny dla innych, bardzo bolesny, czasem śmiertelny. Nie zawsze musimy wiedzieć, co powiedzieć, ale warto zawsze pamiętać, czego nie.

#depresja
  • Odpowiedz