Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja

One Outs (2008) stwierdziłem, że pooglądam, bo jestem na bęcbolowym głodzie. W przeciwieństwie do większości bajek na rynku, One Outs nie opowiada o licealnej drużynie próbującej dostać się na mistrzostwa Koshien, tylko ponoć o bęcbolu profesjonalnym, a właściwie - o zapyziałej drużynie, która nigdy nie wygrywała, a którą na własnym garbie wynosi ku zwycięstwu nowo zrekrutowany główny bohater. Ponoć - bo też nie do końca. One Outs opowiada o miotaczu Tokuchim, który jest najprzenikliwszy, najmądrzejszy, najsprytniejszy, najfajniejszy, najbardziej charyzmatyczny itp. itd.

To w stu procentach kwestia przyjętej konwencji. Baseball jest tu grany serio, tyle że przedstawione sytuacje na boisku są naciągane jak guma w starych gaciach, sędziowie pozwalają zawodnikom na niebywale częstą, długą, i nastawioną na judzenie przeciwnika gadaninę, jak i na niespotykany fair playowy chlew. Miotacz Tokuchi jest bowiem rasowym hazardzistą, i z pomocą trików mniejszych i większych siedzi przeciwnikom stale w głowie, ciągle korzysta z kruczków w zasadach gry i bezlitośnie upokarza tych, którzy by próbowali z nim wygrać.

Po co to wszystko? Ano, założył się z januszowatym właścicielem własnego klubu, że za każdy oddany punkt będzie płacił kosmiczne pieniądze, a za każdy obroniony będzie znacznie mniejsze pieniądze zarabiał. Każdy miotacz oddaje nieco punktów, w tym miotacze w lidze zawodowej, więc zysk jest w zasadzie pewny, prawda? Tokuchi pozwolił sobie być opryskliwy i wyniosły wobec pana szefa, więc pan szef go zniszczy finansowo. I być może by tak było, gdyby nie to, że Tokuchi jest najprzenikliwszy, najmądrzejszy, najsprytniejszy, najfajniejszy, najbardziej charyzmatyczny itp. itd.

Ponoć ta seria ma wcale prężny żeński fandom w nieodległej Japonii, i to chyba wyłącznie zasługa osoby głównego bohatera (który jest naj- badboyem zakapiorem, który ZAWSZE wygrywa). Reszta widzów najpierw nabawi się bólu dupy z powodu dętej konwencji, a potem bólu brzucha ze śmiechu z tejże konwencji. Na pewno jest to seria mocno przereklamowana - nie ma w niej absolutnie niczego ciekawego poza coraz to absurdalniejszym hazardem na boisku. Wygląda i brzmi jak typowy Madhouse, zwłaszcza te prześwietlone kolory dają się łatwo pomylić z większością ichnich bajek z okresu.
Pobierz
źródło: comment_16105557392uX8277w3lgVmc5UMhlJaq.jpg
  • 6