Wpis z mikrobloga

Cześć Murki () Nie wiem czy was to będzie interesowało czy nie. Pojawił się wpis na mirko jak można zniknąć z życia i zacząć życie inne. Jako ze wyszłam 3 lata temu z domu niby po chleb i do dzisiaj nie wrocilam (niektórzy z was mogą pamiętać, usunelam niestety ten wpis ze jadę pociągiem itd nawet nie wiem dlaczego. Albo ukryłam, potem zobaczę) to myśle ze warto jest się z wami podzielić historia, jak można to zrobic

Z domu rodzinnego wyjechałam chyba 5. września 2017. Powodem mej decyzji były wieczne wojny z ojcem, matka która wolała się nie wtrącać i to ze ojciec nastawiał już dorastających braci przeciwko mnie. Długa to historia i myśle nie na ten wpis. Jak zrealizowałam swój plan? W lutym 2017 roku sobie postanowiłam ze tak zrobie. O planie nie wiedział nikt oprócz chłopaka z tego miasta w którym mieszkam teraz. Pracowałam wtedy w markecie za 1800/mies. Z mojego hajsu musiałam się dołożyć rodzicom na życie, opłacić comiesięczne wizyty u ortodonty. Postanowiłam jednak odkładać kasę by mieć z czym wyjechać. Ograniczyłam swoje wydatki do minimum. Poszłam tez w wakacje do zbioru truskawek i bez większego trudu odłożyłam sobie 10k na start. Pamietam jak wyjeżdżałam to pojawiły się wpisy na mirko, ze „jedziesz do niebieskiego to się nie liczy, nie będziesz samodzielna, co to za skok na głęboka wodę”. Tutaj warto nadmienić ze chłopak do którego jechałam zapewniał mi dach nad głowa ale za wszystko musiałam normalnie płacić. Plus był taki ze dzięki temu ze ten chłopak tam był mogłam mu wysyłać Swoje rzeczy w małych paczkach stopniowo tak, żeby nikt w domu rodzinnym nic nie zauwazyl. No i wiadomo jechać do kogoś jest raźniej niż jechać do zupełnie obcego miasta gdzie nie zna się nikogo.

Im bliżej było daty wyjazdu tym bardziej bałam się ze plan się wysypie. Ze jakoś się wyda. Jesli by się wydało nie miałabym życia w domu. Mój ojciec jest typem tyrana despoty wiec miałam w głowie tysiąc scenariuszy awaryjnych. Musiałam tez złożyć wypowiedzenie w markecie w którym pracowałam. Niestety w markecie tez pracowała moja kuzynka która jak moja matka robila zakupy to ją zagadywala. W markecie powiedziałam ze zwalniam się bo znalazłam po prostu lepsza prace ale nie wiem czy nie wrócę, bo jak mi się nie spodoba to wroce i nie chce palić mostów. Kierowniczka była spoko i na luzie do tego podeszla. Kuzynka srała żarem, ze jestem niewdzięczna, ze tyle ludzi się zwolniło i jeszcze ja się zwalniam, nie będzie miał kto pracować. Kretynka xD chyba lepsze wypowiedzenie niż L4... na moje szczęście nikt z rodziny nie dowiedział się ze złożyłam wypowiedzenie i czekam tylko do tego 5. Września.

Przyszedł koniec sierpnia. Została tylko końcówka mojego planu. Musiałam obserwować plan lekcji mojego brata (drugi już pracował wiec luz) i pogodę gdyż praca mojego ojca była uzależniona od pogody i gdy padało wracał do domu. Wszystko co konieczne zostało już wysłane w paczkach do miejsca docelowego. Ostatnia torbę spakowalam rano przed wyjściem. Wstałam rano równo z ojcem.
Niestety lekko padał deszcz ale ojciec pojechał do pracy, z założeniem ze pewnie zaraz go wysla do domu. Jesli by go wysłali do domu to moglibysmy się spotkać gdzieś na drodze i znow plan mógłby sie wysypać. Żeby dojechać do miejsca docelowego musiałam najpierw dojść na przystanek autobusowy jakieś 2km. Mieszkałam na totalnym zadupiu. Potem z tego przystanku autobusem do większego miasta jakieś 10km. Następnie musiałam poczekać kilka godzin na pociąg. Pociągiem jakieś 250km, a następnie autobusem jeszcze 150km. Około godziny 17 byłam w miejscu docelowym. Nie pamietam czy zostawiłam w domu jakaś kartkę ze nie wracam. Domownicy kończyli prace właśnie koło 17/18 jednak myśleli chyba wtedy ze ja jakoś powinnam wrócić po 22.

Zakładając ten plan nie spodziewałam się ze będzie to dla mnie takie ciężkie do udźwignięcia psychicznie. Układając to sobie w głowie i powoli realizując wszystko wydawało się w miarę proste. Siedząc już w autobusie (ostatni etap mojej trasy) zaczęło do mnie docierać co zrobiłam i poczułam taka pustkę, ze może być tak ze nigdy już rodziny nie zobaczę. Może się wam to wydać dziwne, ale jestem sentymentalna i mimo ze zachowywali się wzgledem mnie jak #!$%@? to jednak ciężko się odciąć i odkreslic 25 wspólnych lat gruba kreska. Miałam okropnego dola a musiałam ich jeszcze poinformowac ze nie wracam do domu i żeby mnie nie szukali. Chyba wysłałam im smsa.

Po wysłaniu tego smsa zaczeli do mnie wydzwaniać. Nie mogłam odebrać bo było mi tak ciężko ze nie wydusilabym z siebie ani slowa. Próbowali mnie przekonać do powrotu najpierw groźbą, ze pójdą na policję i policja mnie ściągnie. Trochę XD bo miałam wtedy 25 lat wiec gowno mogli zrobic z ta policja. Potem próbowali wyciągnąć ode mnie hajs ze nie zapłaciłam za ostatni miesiąc życia z nimi... (płaciłam zawsze za miesiąc bieżący wiec nie uważałam za zasadne płacić im na życie za miesiąc wrzesień gdy 5. Września wyjechałam). W miedzy czasie ułożyli sobie teorie spiskowa ze może ktos mnie porwał i ze mam odebrać telefon bo chcą wiedzieć czy rozmawiają ze mna. Potem jakoś przeszli z tym do normalności ze mnie w domu nie ma.

Po przyjeździe tutaj postanowiłam dać sobie tydzień zeby ochłonąć i zacząć szukac pracy. Prace znalazłam bez większego trudu, w mniejszym wymiarze godzin niż w nieszczęsnym markecie, za lepszy hajs. Było to callcenter, gdzie wyciągałam bez zbędnego wysiłku 2800 - 3k. W callcenter przepracowałam niecały rok bo zamknęli oddział. W międzyczasie znalazłam inna prace, pracuje w niej do dzisiaj. Z niebieskim nasze drogi się rozeszły. Mam tutaj tylko kilkoro znajomych, jest mi tu względnie dobrze. Wynajmuje sobie mieszkanie. Na wszystko mi starcza. Nikt mi nie truje.

Od mojego wyjazdu z domu rodzinnego minęły ponad 3 lata. W marcu 2018 matka zrobila to samo co ja. Tez w tajemnicy wyjechała z domu i wynajęła mieszkanie. Tez były prośby i groźby ze strony ojca żeby wrocila. Dzwonił tez z płaczem do mnie żebym ją przekonała. Matka jednak mieszka jakieś 15 km od domu rodzinnego, nie to co ja 400. Ojcu trochę się „klepki” w głowie przestawiły po tych wydarzeniach.
Zrobił sie jakby normalniejszy, ale myśle ze jest to kwestia tego ze żyjemy ze sobą na odległośc i jedno drugiemu w drogę nie wchodzi. Bracia się do mnie przez te 3 lata w ogóle nie odzywali. Moj młodszy o 2 lata brat zadzwonił do mnie raz tylko żeby zapytać jakie było hasło do routera... i tyle. Drugi brat ma 21 lat i żyje swoim życiem. Z ojcem jako tako kontakt mam telefoniczny, da się z nim pogadać. Muszę przyznać ze bardziej jest zainteresowany tym co u mnie i jak mi się żyje niż moja matka. Matka jak dzwoni opowiada mi o ludziach których w ogóle nie znam i nie wiem co ma mnie to obchodzić. Nigdy nie pyta co słychać itd. Mój brat ten od routera ma za 2 lata brać ślub, takie chodzą słuchy. Nie wiem jak mam się do tej sytuacji odnieść i czy w ogóle jechać skoro ma mnie w dupie, a to tylko ja jestem taka sentymentalna i mimo wszystko za nimi tęsknie.

Co mogę powiedzieć po tych 3 latach? Cieszę się ze wzięłam swoje życie w garść i wyjechałam, ze się nie złamałam. Nie wiem czy drugi raz zdobyłabym się na taka odwagę, dopiero teraz widze ile psychicznie mnie to kosztowało i kosztuje. Chciałabym odwiedzić rodzine, ale boje się ze nie udzwigne tego psychicznie. Z trudem przychodzi mi nawet pisac o tym bo po prostu za nimi tesknie.

Jesli jednak ktos z was jest w podobnej sytuacji, a pewnie jest, bo czasem czytam mirko i widze, to chce wam powiedzieć ze da się uwolnić od toksycznej rodziny, da się zacząć wszystko od nowa i nie jest to aż tak trudne jakby się mogło wydawać. Przynajmniej finansowo. Psychicznie to już inna sprawa, ale trzeba zacisnąć zęby.


#nieiwemjaktootagowac może trochę #zalesie
  • 121
  • Odpowiedz
@shnitzel: Najlepszym sposobem na rozpoczęcie życia na własny rachunek jest spalenie mostów za sobą. Bez mozliwości powrotu zrobimy wszystko by nam sie żyło tu i teraz lepiej niż tam i z sentymentami. Popieram to co zrobiłaś, ale radzę jeszcze nie wracać nawet na chwilę do rodzinnego domu. To może być traumatyczne przeżycie. Trzymaj sie tego co masz i walcz o siebie.
  • Odpowiedz
  • 1
@Wiskoler_double: No na razie odkładam wyjazd tam w nieskończoność.
O ile myśle z rodzina jakoś da się rozstać, jest tam nasz pies, którego musiałam zamknąć przed wyjazdem bo by za mna biegł (,) nie wyobrażam sobie tego spotkania i potem rozstania
  • Odpowiedz
@shnitzel: Właśnie o tym piszę, takie sentymentalne powroty mogą być strasznym przeżyciem.
Jeśli ci się wydaje że teraz z ojcem-tyranem jest lepiej bo można z nim porozmawiać, to tak, wydaje cie się. Co innego jest rozmowa przez telefon na odległość a co innego jest rozmowa i przebywanie z daną osobą w jednym środowisku.
  • Odpowiedz
@shnitzel: O widzisz, mądra różowa, rób dalej tak jak robisz i żyj swoim życiem. Jak juz sobie ułozysz życie na stałe to przyjdzie czas na odwiedziny. Może nawet na odwiedziny "dziadka" - bo będziesz miała czas zrobić go dziadkiem nie pytając go o to czy chce.
  • Odpowiedz
  • 2
@Wiskoler_double: On by już chciał.
Trochę mu się klepki w głowie przestawiły i mówi ze by chciał. Gdzie wczesniej nawet mowy o tym nie było. Teraz mam krolika i on o tym wie to codziennie pisze
Do mnie co tam u krolika xD itd
  • Odpowiedz
  • 6
@Wiskoler_double: Wiem ze nie gra. Ogółem zmieniło się jego gadanie tylko, charakter został ten sam. Mamy tam na wsi 22 hektary ziemi. Z tego co mi wiadomo od matki mój brat (ten od rotutera xD ) nie chce tam zostać bo nie może znieść ojca. Został drugi brat ale jemu ojciec tego raczej nie przepisze bo ten brat to nierób straszny i kombinator. Cały czas ma jakieś problemy a to z
  • Odpowiedz
Matka jak dzwoni opowiada mi o ludziach których w ogóle nie znam i nie wiem co ma mnie to obchodzić. Nigdy nie pyta co słychać itd


@shnitzel: u mnie jest podobnie ( _) ostatnio zostałam powitana słowami 'o jak się tu ładnie u mariolki świeci" a ja siedzę i rozkminiam kto to do #!$%@? jest mariolka. Sąsiadka jakaś jak się okazało. I tak na okrągło, 3/4 rozmów to
  • Odpowiedz
  • 26
@MadIen: Moja gada o koleżankach z pracy których nie znam, albo co kto odwalił w pracy. Jak zaczynam coś mówić co u mnie to mi wchodzi w słowo i przerywa i gada swoje dalej
  • Odpowiedz
@shnitzel: Gratuluje odwagi, mozesz byc dumna z tego co zrobilas ;) Mam nadzieje, ze rowniez poradzisz sobie z poczuciem winy, ze ich zostaeilas w #!$%@? i z tesknota. Powodzenia ;)
  • Odpowiedz
@shnitzel: Jestem w trakcie lektury 'Dorosle dzieci emocjonalnie niedojrzalych rodzicow', polecam, akurat na temat :p Jest tam miedzy innymi, ze czesto zostawiajac za soba gnoj czujemy poczucie winy czy strach. Czesto czujemy tez tesknote, glownie dlatego, ze tesknimy za tym czego nie dostalismy od niedostepnych rodzicow.
  • Odpowiedz
@shnitzel: Jest druga czesc 'Jak wyzwolic sie spod wplywu emocjonalnie niedojrzalych rodzicow', ale jeszcze tam nie doszedlem ;p
Tu chyba nie do konca chodzi o zabijanie tych mysli co o zrozumienie i akceptacje swojej historii, swoich uczuc, niezaspokojonych pragnien i potrzeb. Przez zaniedbywanie ludzie czesto maja problem z akceptacja swoich emocji i polaczenie sie z nimi i przezycie ich w pelni. A takie nieprzezyte emocje czesto rzutuja na dorosle zycie z
  • Odpowiedz