Wpis z mikrobloga

Dzisiejszy dzień był o wiele mniej produktywny niż w założeniu. Winny tej sytuacji jestem oczywiście sobie sam. Wczoraj mogłem położyć się wczesniej, odespać, ale zamiast tego wieczorem bezsensownie rozmyślałem nad możliwymi scenariuszami mojej przyszłości przy założeniu, że uda mi się wszystko poukładać tak, jak planuję.

Myślenie totalnie bez sensu.
Powinienem jeszcze mocniej skupić sie na myśleniu i pracy nad soba "tu i teraz", kiedy moje działanie zaczęło przynosić coraz bardziej widoczne efekty.

Nie chcę fantazjowac nad przyszłością, bo ostatecznie wiem, że bedzie ona pokłosiem moich dzisiejszych działań.

Coraz mocniej wierzę w to, że jeśli nie zbłądzę, nie zgubię właściwej drogi to nie ma prawa być źle.

Wziąłem dziś wolne w Januszexie żeby ogarnąć parę rzeczy w związku ze sprzetem do ćwiczeń. Musiałem ogarnąć śruby i kołki do zamontowania drążka w moim pokoju. Długo szukałem w internecie właściwych czesci do montażu aż w koncu znalazłem odpowiednie elementy.

Dla wielu ludzi przykrecenie kawałka metalu do sufitu to pryszcz.
Dla mnie jednak jest to rzecz wymagająca olbrzymiego wkładu pracy, ogarniecia logistycznie jak to zrobić, organizacji narzędzi do tego niezbednych itp.

Zważywszy na fakt, że w tego typu majsterkowaniu jestem absolutnie zielony traktuję to jako naprawdę duże wyzwanie i jestem przekonany, że kiedy finalnie drążek zawisnie w przewidzianym dla siebie miejscu przysporzy mi to mnóstwo satysfakcji.

Od rana, mimo konkretnego niewyspania z robotycznym zaangażowaniem odhaczałem następujące po sobie rutynowe czynności.

Poranne aktywności nie zmieniły się w dalszym ciagu.
Medytacja - poranna rozgrzewka - jajecznica - zimny prysznic.

A propos zimna, wraz z temperaturą na zewnątrz (coraz blizsza zera za dnia) analogicznie obniżyła sie temperatura w mieszkaniu.

W mieszkaniu sa stare, nieszczelne, drewniane okna i drzwi balkonowe przez które chłód wziewa z pełną swoboda, podczas wiekszego wiatru poświstujac przy tym szyderczo.

Obcowanie z zimnem (częściowo wymuszone) wzmocniło juz moja odpornosc, ale wciaz po domu musze chodzic grubo ubrany bo w innym wypadku cały się trzęsę i całe ciało mi kostnieje.

Po śniadaniu chwilę odpoczalem, po czym zrobiłem liste zakupów na przyszly tydzien i jak w kazda sobote wyruszylem po zaopatrzenie spiżarni, przy okazji zahaczajac o sklep budowlany mieszczacy sie nieopodal celem nabycia wyżej wspomnianych kołków montazowych.

Jesli chkdzi o zakupy spozywczo-gospodarcze Wszystko bez zmian.
Zadnych zmian w diecie, wciąż spozywam te same posilki w tej samej kolejnosci.
Jedyna zmiana zakupowa był żel pod prysznic.
Z powodu braku asortymentu Bylem zmuszony do zakupu innego niz dotychczas.

Przez chwilę rozważałem kupno najtanszego żelu (3x oszczędność) ale doszedlem do wniosku, że nie po to zrezygnowałem z wydatków na papierosy, alkohol, przekąski żeby aż tak dziadować...

Dopiero ucze się oszczednosci i często dopadają mnie tego typu dylematy, jednak nie widzę w tym nic zlego.

Troszke się rozpisalem wiec reszte dnia opisze w skrócie:

-obiad - prysznic - drzemka (stan byl dramatyczny, oczy mi sie zamykały a mózg zdawal sie wykorzystywac ledwie promil z i tak niewielkiego już potencjału. Zmuszalem sie do gotowania i jedzenia. Blisko 1.5h snu) - trening - kolacja.

Biorę prysznic i kładę sie spac.
Znowu za późno, ale usatysfakcjonowany dniem.
W odroznieniu od poprzednich dni Nie naduzywalem tindera i mimo zmęczenia zalatwilem to co mialem załatwić.

Dzień był dobry.

#przegryw #wychodzimyzprzegrywu ##!$%@? #depresja #mirekwogniuwyzwan
  • 1
  • Odpowiedz