Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
TL;DR: Mądrze się jako ekspert od rozjechanego libido (i trochę zazdrości o przeszłość partnera), chociaż #!$%@? wiem. Wpisz przeznaczony jest dla osób, których podobny problem dotyczy. Reszta dupa cicho, scrollujemy dalej!

Drodzy Współmirabelkowicze!

Często pojawia się temat różnic w libido, a to ktoś nie kochał się z żoną przez pięć lat, a to czyjś chłopak kolejny raz nie reaguje na starania i skąpą bieliznę mirabelki. Tak się składa, że wałkowałem ten temat intensywnie przez ostatnich kilka lat, dlatego postanowiłem podzielić się doświadczeniem wapniaka, który dawno temu przejechał stację na której ukrzyżowali Jezusa. Usiądźcie wygodnie, złapcie się za ręce i posłuchajcie mojej historii.

Mieszkam obecnie w byłym mieście wojewódzkim, dawno przekroczyłem mitycznego #wykopka15k prowadząc kilka własnych biznesów, które dziś przestały być angażujące, mam żonę, gromadkę dzieci, życie jak w Madrycie. Kilka lat temu leżałem sobie w ogrodzie gapiąc się w niebo, pławiąc się w tym jak jest zajebiście i zdałem sobie sprawę, że niczego mi w życiu nie brakuje... poza seksem. Moja żona stała się w tej materii strasznie oporna. Od etapu zauroczenia, w którym z siebie nie schodziliśmy, do miejsca, gdzie musiałem się nagimnastykować, żeby do czegokolwiek doszło. A jak już się działo, to po wielu odrzuceniach. Miałem wrażenie, że świat seksu zamknął się dla mną szybciej niż się otworzył, a liczyłem, że będę ruchał do osiemdziesiątki. Z etapu, kiedy byliśmy otwarci na eksperymenty, pełni zaangażowania wdrażaliśmy kolejne pomysły, do miejsca gdzie seks bez zaangażowania powodował, że miałem wyrzuty sumienia i wrażenie jakbym zmuszał moją żonę do stosunków. Kto wie, może tak było, a robiła to dla świętego spokoju?

Jako, że jestem uparty zacząłem walczyć, czytać i szukać. Żona początkowo patrzyła na mnie jak na kosmitę i uważała, że się #!$%@?, bo brakuje mi problemów. Jej zdaniem jesteśmy na etapie gdzie to zupełnie normalne, że lodzik robi się tylko na święta. Był to bardzo ciężki czas kiedy muszę przyznać, że często zalewałem się łzami. Wyobraźcie sobie jak dramatycznie wygląda płaczący dorosły człowiek na parkingu w markecie, bo zobaczył w nim jakąś piękną kobietę, albo wycierający łzy po tym jak żona kolejny raz odwróci się obojętnie do spania.

W kilka lat, rozmowami i konkretnymi argumentami powoli kruszyłem beton. Wdało mi się w końcu przełamać i zaciągnąć ją (tak właściwie to nas!) do specjalisty (który w zasadzie nie był super istotnym elementem układanki, ale otworzył pewne ścieżki), żebyśmy spróbowali popracować nad problemem. Dodam, że byliśmy z tych, u których "wszystko poza seksem jest idealnie". Siły dodało mi to, że naprawdę kocham moją żonę, skoczyłbym za nią w ogień, jest seksowna, piękna i mądra. Punkt przełomowy przyszedł, jak żona w pełni zrozumiała dlaczego seks jest dla mnie ważny, że potrzebuję go, żeby czuć się w kochany, akceptowany i żeby w pełni kochać ją, a nie żeby spuścić z worka i zapalić na balkonie, żeby sąsiedzi wiedzieli, że ruchałem. Nie było łatwo, ale dotarliśmy do miejsca, gdzie coraz częściej kochamy się jak króliki, usprawniliśmy komunikację, nie boimy się znów razem przekraczać granic. Nie mam oporów dziś, żeby powiedzieć żonie że mam ochotę np. wylizać jej ucho, a ona, żeby złapać mnie za duży palec u nogi i włożyć sobie w imię miłości go w tyłek. No dobra, żartowałem z tym uchem, ale osiągnęliśmy następny etap intymności, kiedy możemy być przed sobą prawdziwie nadzy. Nie bez ubrań z piździawami na wierzchu, ale zdjąć maski i odkryć wszystko. Nie kochał się nigdy ten, kto tego nie przeżył (na marginesie oznacza to, że o wiele większy potencjał seksualny mają dojrzali panowie i panie). Nie jest może idealnie, bo jednak zdarzają się długie tygodnie bez strzelenia bramki, spowodowane przez problemy żony (przytłacza ją czasem różne sprawy, ale to inny temat). Wtedy zdarza mi się rozdrapywać stare rany. Jak myślę wtedy jak bardzo zachwycają mnie kobiety, ich ruchy zapach, jak pragnę wyrazić swoją seksualność itd, że nie mogę przytulić mojej żona, która musicie wiedzieć, że mimo upływu czasu ma świetne ciało i jest błyskotliwą kobietą, która wciąż mi imponuje, to chce mi się wyć. Czasem mam ochotę zerwać z niej ubranie i zanurzyć się wzajemnym dzikim pożądaniu, ale bez wzajemności nie mogę tego zrobić, dlatego frustracja powoduje, że muszę powyć na tym cholernym parkingu. Całe szczęście takie miesiące zdarzają się coraz rzadziej. Wiem, że jest Wam ciężko, dlatego rzucam garść porad, która może Wam pomóc. Może być lepiej, obiecuję!

Będę czasem pisał do niej, czasem do niego, ale chodzi mi o Was wszystkich, porady tutaj są raczej uniwersalne.

Jeszcze mam małą uwagę, czytam anonimowe już od kilku lat, pojawia się często motyw prawictwa lub dziewictwa, że żona to tylko dziewica, a mąż to taki, który
jedyna kobieta, którą smyrał po cipce to jego mama podczas porodu, a ideał to taki, który urodził się po cesarce. Zdaje sobie sprawę, że dla nastolatka czy dwudziestoparolatka to może być spory problem, sam byłem zazdrosny o partnerów mojej żony, podobnie jak ona o moje przygody, no bo jak to wziąć partnera "bez simlocka". Często drapaliśmy stare historie, zamiast skupić się na tym co tu i teraz. Pierwszy seks jest jak pierwsza jazda na rowerze, wszyscy #!$%@?ą się na ryj i zostają z siniakami. Jasne, warto go przeżyć z kimś, kto jest dla nas ważny, przy kim czujemy się komfortowo, żeby po wszystkim móc się przytulić i bez skrępowania pospać sobie do uszka, połączyć seks z miłością i tak dalej... Ja bardzo miło wspominam swój pierwszy raz, ale prawdziwy pierwszy seks odbywa się wiele lat po inicjacji seksualnej. Wtedy, kiedy pomimo, że masz piździochę czy wacka na wierzchu od wielu lat i jesteś ekspertką od puszczania waginalnych bąków czy kręcenia śmigłem, to jesteś pierwszy raz całkowicie i prawdziwie naga. Nastolatki niewiele mają w kwestii seksu do zaoferowania poza możliwością poocierania się o ładne ciało. Macie oczywiście prawo skreślić chłopaka bo wcześniej umoczył w innej lasce (albo poocierał wacka w pupie innego chłopaka). Każdy ma prawo wyboru partnera takiego jaki mu pasuje. Weźcie jednak pod uwagę, że potencjał seksualny jest bardziej jak ogródek, to, że ktoś przed Wami był, nie ma znaczenia, teraz to ogródek, do którego ktoś Ciebie zaprosił i możesz go wspólnie pielęgnować. Może boisz się,
że jak partner ma doświadczenia, to nie wiesz jak to robić, zapytaj, zrób to z nim, jeżeli nie chce tego pokazać albo czegoś z góry oczekuje, to olej tego mirasa. Najważniejsze jest to, żebyście o tym ogrodzie rozmawiali i mieli wspólną wizję co z nim robić. Z czasem pojawią się tam piękne kwiaty, wymaga to wysiłku, ale warto a ten kto otworzył pierwszą furtkę dawno jest tylko wspomnieniem... :) Podejście to wymaga dojrzałej wizji seksu i związku, taka rodzi się z czasem, penie jako nastolatek idealizujesz świat, ale nie da się tego wszystkiego nauczyć bez #!$%@? się na ryj kilka razy i solidnych otarć. Ktoś musiał się pokazywać jako student przed kamerkami, ktoś zrobić loda starszemu sąsiadowi, ktoś włożyć słoik w dupę, ktoś przespać się z kolegą, żeby być tu gdzie jest. Doceń to, że jest i jest dziś dla Ciebie (kto wie, może słoiki będą i dla Ciebie wspaniałą
przygodą?). Jeżeli nie potrafisz sobie z tym poradzić i zaakceptować, to nie katuj swojego partnera tym i znajdź takiego, którego jesteś w stanie zaakceptować.

Dodam, że wszystko co poniżej pisze opiera się o założenie, że się szczerze kochacie. Bez tego najlepszą radą jaką mogę Wam udzielić, to dajcie spokój. Nawet jeżeli macie dzieci, to z doświadczeń innych wynika, że lepiej mieć szczęśliwych rodziców żyjących osobno niż nieszczęśliwych razem.

Porady Dla wszystkich:

* zaakceptuj, że nie jest zajebiście. Problem rozjechanego libido jest poważny, jesteście na zakręcie!

* powiedz swojemu paskowi czym dla Ciebie jest seks, otwórz się, nie masz nic do stracenia, a możesz uratować związek. Zaakceptuj to, że dla Twojego Mirunia seks może być czymś innym niż dla Ciebie. Zastanów się czy możecie wypracować w tej kwestii jakiś kompromis.

* zastanów się szczerze nad swoją seksualnością, nad tym co Cie podnieca i kręci. Co powoduje, że czujesz się bliżej drugiej osoby. Zastanów się jak może to widzieć druga osoba. Komunikuj się. Możesz być zaskoczony, kiedy partner lub partnerka z radością zrobi na Ciebie klocka a następnie rozmaże go piętami. Wszystko jest OK dopóki razem akceptujecie te granice, dlatego komunikujcie się!

* nie bójcie się kłócić, nie chodzi o dawanie sobie klapkami po ryju, a bardziej prezentowanie odmiennych opinii. Bez tego nie wypracujecie kompromisu. Myśl o osobie którą kochasz, co czuje, dlaczego mówi to co mówi. Mi wielokrotnie podczas tego procesu otworzyło to oczy.

* nie oszukujcie się, mówienie prawdy boli, ale ma zbawienną moc. Jeżeli Twój niebieski myśli, że jest mistrzem seksu bo po 15 lat udajesz wielokrotne orgazmy, albo Twoja różowa myśli, że zajebiście robi laskę, a marzysz o tym kiedy skończy obgryzać kukurydzę, bo Cie #!$%@? co robi, to przełam się i powiedz to.

* rozmawiajcie, rozmawiajcie, rozmawiajcie. Jeżeli nie potraficie, napotkacie impas, idźcie na terapię par lub do seksuologa. Potem znowu rozmawiajcie. Czasem musicie wrócić do jakiegoś miejsca wielokrotnie. Nasze rozmowy były często burzliwe, czasem kończyło się emocjami, czasem żona zapłakana szła spać, czasem ja musiałem przełknąć gorzką pigułę. Droga jest trudna, ale dowiecie się więcej o sobie.

* jak jest ciężko, skupcie się na tym co działa. Mi było łatwo, bo z żoną mogę kraść konie. :)

* zaakceptuj to, że Twój partner może być inny (z czasem libido może maleć lub rosnąć), nie ma norm libido, dlatego nie szukaj odpowiedzi na pytanie ile powinniście się kochać. Nic nie powinniście. Jeżeli Twój partner chce raz na 2 tygodnie, a Ty chcesz 2 razy w ciągu dnia, to i z nim i z Tobą wszystko jest OK. Znaleźliście się tylko w #!$%@? sytuacji bo musie się w tym odnaleźć. Seksuolodzy traktują małżeństwo jako "związek bez seksu", jeżeli jest mniej niż 10-12 zbliżeń w roku.

* nie zakładaj, że jakoś jest "bo wszyscy tak sądzą" albo "wszyscy moi koledzy tak mają". Jeżeli np. myślisz, że brak seksu jest zwykle problemem mężczyzn to się mylisz. 30-40% stanowią niedopieszczone kobiety (które paradoksalnie czują się bardziej naznaczone takim problemem, bo przecież mężczyzna to zawsze chce).

* zapoznajcie się z materiałami, które podesłałem poniżej (całkiem na dole). Polski internet jakoś nie obfituje w przydatne treści, dowiesz się jedynie z niego, że "Janusz już 3 lata mi nie lizał cipki i to masakra", a Ania nie chce brać do buzi i nie inicjuje już seksu. Angielskojęzyczne źródła oferują znacznie, znacznie więcej. Zbieraj fakty, wystrzegaj się opinii.

* związek czy małżeństwo bez seksu nie jest pełne. Jeżeli macie dzieci, wspólnotę majątkową i #!$%@? wie co jeszcze, jak nie będzie seksu, będziecie tylko współwychowującymi dzieci współlokatorami, daj Boże, przyjaciółmi. No chyba, że oboje tego pragniecie, to dajcie sobie siana z czytaniem tego tekstu.

Jestem mirabelkiem, który ma mniejsze libido:

* zaakceptuj siebie. Może martwisz się tym jak wyglądasz w łóżku, albo śmieszy Cie, że wydajecie dziwnie dźwięki (o pierdzących cipkach powinni uczyć w szkole). Możesz zapytać partnera jak to widzi, ale nie ma to znaczenia. Problem jest w Twojej głowie, że Ty czegoś nie akceptujesz i to Cie ogranicza, a nie Twój partner. Prawdopodobnie uzna, że Twój mały siusiak jest wystarczająco długi i że nie jesteś gruba tylko idealnie zaokrąglona. I uwierzcie mi, że serio będzie to miał na myśli.

* jeżeli Mirabelku lubiłeś seks, ale przestałeś, to zbadaj się dokładnie, zwłaszcza poziom hormonów. Idź do ginekologa, idź do lekarza pierwszego kontaktu, Zwłaszcza jak jesteś mirabelkiem idź #!$%@? do lekarza, nie lecz się z internetu, jak nie staje Ci pałka, to nie jest wstyd.

* jeżeli masz jakiś problem, naoglądałaś się porno z karłami i tylko to Cie podnieca, nie staje Ci, za szybko, za wolno dochodzisz, przeszkadza Ci wąs małżonki, coś innego Cie odrzuca. Na Boga powiedz to! Razem będziecie wtedy mogli nad tym popracować. Może Twój partner z radością #!$%@? sobie nogi, żeby być karłowaty, albo partnerka Ci powie, że miękka pała to nie problem, bo najbardziej lubi jak pochłaniasz gębowo jej cipkę.

* nie zmuszaj się do seksu, nigdy i pod żadnym pozorem. Wymuszony seks nie sprawi Twojemu partnerowi przyjemności, może upewnić Cie jak bardzo Cie to nie kręci, a partnera jak bardzo Ciebie w tym wszystkim nie ma. Zdarzyło się kilka razy, że żona sama wyszła z inicjatywą, żeby zrobić mi laskę (zrobiła to, bo pewnie było jej mnie żal), po oblaniu jej ciała spermą, czułem jak bardzo tego nie chciała, jak szybko poszła się umyć i jak ją to obrzydzało. Bolało mnie to wielokrotnie bardziej niż brak zrobienia laski.

* zastanów się co czułeś jak dawniej się kochaliście. Co powodowało że robiłeś się twardy lub mokra, skup się na małych rzeczach, może jej zapach Cie podniecał, może ruchy, może to jak mówiła, spróbuj się na tym skupić.

* zastanów się czy problemem nie jest szarówka życia. Zdradzę Ci sekret, życie jest #!$%@? szare jak papier toaletowy z recyclingu. Może za bardzo wkręciłeś się w to, że trzeba odprowadzić Maćka do szkoły albo zrobić pranie. Trudno jest się wtedy wyluzować i pomyśleć o segzach. Dbaj o wspólny relaks i spędzanie razem czasu.

* często jest tak, że jak już się kochacie to jest zajebiście, naucz wprowadzać się (lub partnera) w odpowiedni nastrój. Nastaw się na tysiąc upadków i jeden wzlot zanim się nauczycie. Ostrzeż partnera, że jest to trudne.

* zapewnij partnera, że go kochasz, że jest dla Ciebie wszystkim, że go akceptujesz. Mów mu to często. Przytulaj go, dbaj o małe rzeczy jak zrobienie mu kanapek do pracy, drapnięcie za uchem, złapanie za udo jak oglądacie film, to dla niego ważne, potrzebuje tego jak koń owsa. Daj mu całusa na pożegnanie, ale nie takiego zimnego w policzek, porządnego całusa, najcieplejszego na jakiego Cie stać.

* otwórz się na swoją seksualność, masturbuj się, dotykaj się, uruchom fantazję. Poznasz w ten sposób Ciebie i może pozwolisz partnerowi na to samo.

* jeżeli odmawiasz swojej partnerce, to nie wymyślaj przyczyn z dupy, że bolą Cie jaja, głowa albo jutro rano musisz wstać na 3 do pracy i jest za późno. Powiedz szczerze - Renato, nie mam dziś ochoty, wiedz, że jesteś miłością mojego życia, ale jakoś dziś nie czuję klimatu na seks. Chętnie Cie za to przytulę albo zrobię Ci masaż stóp, jednak penisu do vaginu wkładał nie będę. Renatka to doceni, nie poczuje się odrzucona. A wiedz, że odrzucenie boli. Boli jak cholera.

* a może się odkochałaś? Możliwe, że po prostu rozjechaliście się z partnerem i nie ma czego zbierać. Bądź szczera inaczej złamiesz dwa życia (no i dodatkowo życia istot, które wychowujecie).

* jeżeli jesteś całkowicie aseksualny (rozważ to, seksuologia jest raczej zdania, że to zaburzenie), zastanów się czy nie pozwolić realizować swojej seksualności parterowi w innych miejscach. Przyjmij na klatę też to, że może go to nie satysfakcjonować, bo potrzebuje seksu, żeby Cie kochać, a nie, żeby w końcu zrealizować ukryte pragnienie, żeby ktoś popuszczał mu bąki po bigosie do ucha jednocześnie stymulując odbyt.

* jasno wyznacz granice. Jeżeli denerwuje Cie, że mąż Cie łapie za tyłek na mieście albo gniecie cyce jak zmywasz, powiedz to. Jesteś odrębną istotą, Twoje ciało jest Twoje, Ty wyznaczasz granice. Jeżeli Twój partner tego nie akceptuje, to mu jebnij, a potem porozmawiaj. Pamiętaj, nic nie musisz!

* zaakceptuj, że Twoja mirabelka cierpi, wiem, że tego nie chciałeś, może nawet tego nie rozumiesz, ale bądź wyrozumiały.

* jeżeli masz pieroga albo bolca na boku i dlatego nie kochasz się z drugą połową, to #!$%@? się. Zostaw partnera bo marnujesz mu (i sobie) życie.
Aaa i jeszcze jedno... #!$%@? SIĘ!!!

Jestem mirabelkiem, który ma większe libido:

* zaakceptuj, że pożądanie jest nienegocjowalne. Nie możesz wbrew komuś wymóc, żeby Cie potrząsał. Owszem, zrobi Ci minetkę, zrobi Ci laskę, ale przy tym będzie gapił się w okno myśląc o tym jak naprawić sprzęgło w Punciaku czy co kupić na obiad, zamiast skupić się na tym jak kocha to co robi.

* jeżeli potrafisz zrezygnować z seksu bez zaangażowania, to zrób to. Taki seks może wyrządzić drugiemu paskowi poważną krzywdę, a Tobie raczej nie przyniesie spełnienia. Jedno z moich najgorszych wspomnień to jak żona okazywała niecierpliwość podczas seksu, no nie chciała go, inicjowała go, bo uważała, że trzeba. Boli mnie to do dziś, jak pomyślę o tym, że w środku czuła wstręt zamiast pożądania czy podniecenia. :(

* zastanów się czy seks nie pełni dla Ciebie funkcji "walidacji". Czy nie bardziej chodzi Ci o to, żeby sprawdzić czy druga strona wciąż Cie "kocha" i podziwia. Czy nie chodzi Ci o to uczucie akceptacji. Jeżeli tak jest, to przemyśl czy seks powinien pełnić taką rolę.

* naucz się kochać sam ze sobą. Kiedyś masturbowałem się jakbym odpalał fajerwerki, odkrycie, że da się inaczej podniosło poziom mojej seksualności o kilka poziomów. Zrelaksuj się, podotykaj się, zamknij oczy, zobacz to co pragniesz zobaczyć i powoli oddawaj się rozkoszy. Teraz potrafię się masturbować po 30-40 minut. Sprawia to ogromną satysfakcję, zamiast wyrzutów sumienia. Czuje, że sam siebie akceptuje, że jestem piękny i przepełniony seksualnością do granic. Eksperymentuj! Jak masz ochotę gilgać się po stopie, zrób to, chcesz sobie włożyć pilot od telewizora w dupę, zrób to!

* nigdy pod żadnym pozorem nie zdradzaj, to najgorsze świństwo jakie możesz zrobić sobie i innym. Wiem, że nosi, że kolega z pracy rzuca spojrzenia, że marzysz o tym, żeby ktoś porządnie i zaangażowaniem Cie potarmosił. Jeżeli seks jest dla Ciebie tak ważny, że nie możesz bez niego istnieć, to albo otwórz związek, albo walcz do upadłego, albo po prostu się rozstań. Jeżeli jednak zdecydujesz się na zdradę, to mam dobrą poradę co zrobić:



* postaw się w sytuacji swojego partnera, pewnie jest tak, że bardzo go naciskasz, im bardziej go naciskasz tym bardziej on nie będzie chciał. U mnie zajęcie się sobą bardzo pomogło, żona przestałą się stresować, że "O NIE ZNOWU BĘDZIE CHCIAŁ SIĘ RUCHAĆ". Zastanów się czy przez to co robisz, nie odrzucasz swojego partnera. Nikt nie chce się przecież kochać z desperatami...

* obiektywnie spójrz na siebie (poproś kogoś, żeby to zrobił, bo samemu się nie da). Może twój piwny brzuch powoduje, że żonie się nie podoba, bo seks przypomina skakanie na trampolinie. Może mąż Ci mówi, że chodzenie w obsranych majtkach go odrzuca. Może przykładem średniowiecza myjesz się tylko na święta. Szukasz pożądania, ale może to co oferujesz nie jest do zaakceptowania?

* zrób coś dla siebie, zacznij chodzić na siłownie, jeżeli masz ochotę załóż seksowną bieliznę, zacznij biegać, ale nie dla partnera. DLA SIEBIE. Gwarantuje, że poczujesz się pewniej i lepiej! Nie szukaj atencji u innych, to pułapka, podobaj się sobie.

* nie jesteś sam, wiele związków przechodzi podobne problemy szukaj wsparcia u innych (w Polsce to pewnie trudno, bo jednak wciąż u nas seks to temat tabu, pomimo, że ruchamy się w klubowych kiblach i oglądamy pornosy z jednym kubkiem). Poniżej wrzucam materiały i odnośniki, które mogą Ci pomóc (na dole).

* masz prawo chcieć być pożądanym, masz prawo eksponować swoją seksualność. Pamiętaj jednak, żeby szanować granice swojego partnera. Dlatego komunikuj
się, ustalcie je wspólnie.

* przygotuj się, że nie będzie lekko, czeka Cie pewnie kilka nieprzyjemnych etapów i rozmów:

1) o co Ci chodzi? - zaprzeczenie, że jest jakiś "problem". Przecież wszyscy w naszym wieku ruchają się raz na miesiąc! Pamiętaj, że Ty nie jesteś wszyscy, Ty jesteś Ty i masz prawo komunikować sw

Doktorze Mirabelko

  • Jesteś jak Paulo Coelho 10.5% (6)
  • Chodziłbym do Ciebie na terapię 10.5% (6)
  • Dziękuję 24.6% (14)
  • Wypierdalaj 54.4% (31)

Oddanych głosów: 57

  • 10
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@AnonimoweMirkoWyznania: Twój wywód, którego odechciało mi się czytać po 1/3, tylko potwierdza, że najlepiej się nie hajtać tylko żyć w wolnym związku, bo wtedy obie strony muszą codziennie dbać o dobre wibracje między nimi, gdyż z tyłu głowy zawsze będzie bezpiecznik pt. "nie ma ślubu to w razie problemów można się łatwo rozejść bez bitew finansowych i festiwalu oskarżeń rozwodowych".

Na ewentualne dzieci i tak będzie opieka naprzemienna albo gorsze dla
  • Odpowiedz
OP: @Tytanowy_Lucjan Moje doświadczenie, jako człowieka, który czeka już na śmierciarkę, raczej pokazuje, że można wziąć rozwód z klasą jak i szarpać się z konkubentem lub konkubiną w sądzie. I co ciekawe nie ma tu statystycznych odchyleń w którąkolwiek ze stron (Oczwyiście żyje w pewnej bańce, więc trudno to uogólnić na świat poza nią). Wracając do mojej historii, o miłość walczyłbym niezależnie od ślubu! Dlatego myślę, że wyczytałeś w tej 1/3
  • Odpowiedz