Wpis z mikrobloga

Skończyłem wczoraj Red Dead Redemption 2 i muszę szczerze powiedzieć, że to najlepsza gra w jaką grałem ostatnimi czasy.

Od pewnego czasu mam innę podejście do gier i traktuję je jako medium kulturowe - na równi z wyjściem do teatru czy opery, żeby przeżyć pewną opowieść, zobaczyć historię i wziąć w niej aktywny udział, w mniejszy lub większy sposób kształtując to, jak ta historia się potoczy.

RDR2 zaczęło się powolnie i po pierwszych 20 minutach zacząłem mieć wątpliwości, czy to były dobrze spożytkowane pieniądze. Co prawda fortuny nie wydałem, bo kosztowało mnie 120 zł na Epicu, no ale to pierwsze wrażenie było negatywne. Poziom w śniegu dosyć powolny, trochę chaotyczne wprowadzenie do tego, co się dzieje, trochę toporne sterowanie. Większość misji w pierwszym rozdziale to po prostu taki tutorial. Ale wszystko zaczęło się rozkręcać podczas pierwszego napadu na pociąg, gdzie już gra zaczęła powoli pokazywać, jakie będą przed nami możliwości i jaką mamy swobodę.

Z każdą kolejną misją i z każdym kolejnym rozdziałem było już tylko coraz lepiej i lepiej, a gra nabierała szalonego tempa. Drugi rozdział to było coś niesamowitego, bo nagle otwiera się przed tobą cały ten świat, tyle możliwości. Po wypełnieniu paru misji pokazało nam się wiele możliwości zarobku, na przykład okradanie i sprzedawanie wagonów u pasera, napady na dyliżanse, okradanie pociągów czy kas sklepowych.

Tutaj też wchodzi w życie naturalny rozwój głównej postaci, w którą się wcielamy, Arthura Morgana. Ta naturalna ewolucja tego, kim jest Arthur, a jednocześnie co za tym idzie, jak my sterujemy Arthurem i jakie podejmujemy decyzje, była niesamowita. Przez pierwsze trzy rozdziały grałem jak bezwzględny kowboj - zabijałem, okradałem, podjudzałem, nie zostawiałem za sobą świadków, robiłem wszystko, żeby tylko zdobyć jakieś pieniądze, zminimalizować ryzyko dla gangu i żeby przetrwać. Jechałem na koniu i widziałem myśliwego, który niósł skóry po udanym polowaniu - jeden celny strzał w głowę i skóry są moje. Spotkałem myśliwego w lesie, którego noga utknęła we wnykach - jeden celny strzał w głowę i cały jego dobytek jest mój. Strauss pożyczył pieniądze jakiemuś biedakowi? Nie ma żadnego problemu, ktokolwiek by to nie był, można mu obić mordę i dług odzyskać.

Ale z biegiem czasu, z rozwojem sytuacji i pogłębiającą się desperacją gangu, Dutcha i Arthura, widzimy jak jego postać się zmienia (oczywiście, mechanicznie zależy to również od poziomu honoru, który mamy, ale pewne elementy występują niezależnie od niego). Widzimy to całe zniszczenie wokół nas i to, do czego jesteśmy tak naprawdę zdolni i że zostawiamy za sobą jedynie zgliszcza i nieszczęście. Punktem kulminacyjnym był atak na posiadłość Braitwhaite po tym, jak porwali małego Jacka. Moim zdaniem, to była najlepsza i najbardziej klimatyczna misja i ostatni raz, kiedy cały gang był jeszcze jednomyślny i zjednoczony. Cała muzyka, sceneria i opadająca kurtyna z persony Dutcha - kulturalnego i wygadanego lidera na #!$%@? przywódcę bezwzględnego gangu, który nagle zamienia słownictwo na wulgarne, ordynarne i pełne agresji... Klimat fantastyczny.

A potem już zjazd i sytuacja, która robi się coraz bardziej dramatyczne. Smaczki w tym, jak zdania formułuje Dutch, gdzie z każdym kolejnym obozem jego namiot lub kwatera są coraz bardziej oddalone od reszty - i Micah, który zatruwa go jak Grima zatruwał Theodena we Władcy Pierścieni.

A potem etap z Saint Denis i kolejny przykład mściwej natury Dutcha, który przeprowadza szturm na posiadłość Bronte, a potem topi go bezwzględnie w łódce. I Arthur, który bierze w tym wszystkim udział i za naszym pośrednictwem zadaje sobie pytanie, czy to jest to, czego chcę? Czy to jest to, kim jestem?

Nadchodzi moment na napad na bank w Saint Denis. Śmierć ostatniego głosu rozsądku w gangu van der Linde - Hosea. Śmierć Lenny'ego. Dutch, który pozwolił, by John został aresztowany i nic z tym nie zrobił... A potem przygoda w Guarmie, gdzie Dutch bez skrupołów udusił starszą kobietę, żeby zrealizować swój cel. Od tamtego momentu relacja między Arthurem i Dutchem ulega tylko i wyłącznie pogorszeniu, a Dutch pod wpływem Micah prowadzi niedobitki gangu przez drogę pełną śmierci i zniszczenia, tylko i wyłącznie po to, żeby zrealizować swój plan

Ostatni rozdział to już podsumowanie tragicznej historii Morgana - w mojej grze, Arthur zmienił się na lepsze. Ściągając ostatnie długi od Straussa darował je oba, a potem przegonił go z obozu. Zachorował na gruźlicę, którą złapał po tym, jak nakaszlał na niego dłużnik, którego pobił na śmierć za jakieś 20 dolarów. Wyznał zakonnicy, że po prostu po ludzku się boi, a ta odparła mu, że nie ma czego, bo jest dobrym człowiekiem i zawsze kiedy go widziała, to był uśmiechnięty i komuś pomagał.

Ta całkowita zmiana scenerii, klimatu, zachowania Arthura, rozwój jego postaci i ewolucja to absolutnie mistrzowski storytelling. Zresztą to samo tyczy się większości postaci uwikłanych w tę opowieść - Sadie (rewelacyjnie napisana damska postać), Charles, Lenny, Dutch, Micah, to wszystko genialnie napisane postacie.

Końcówka bardzo smutna, przykry koniec Morgana, ucieczka Dutcha i bezkarność Micah, który również uciekł. I wyznanie Arthura, że on przynajmniej starał się zmienić i żyć lepiej. I ten wyraz zawahania, współczucia, zmieszania i poczucia winy na twarzy Dutcha...

Cała ta historia, te małe smaczki, delikatne sugestie w dialogach (np. Dutch wysiadający z łódki po łowieniu ryb mówiący "czuję się lepiej", żeby zaraz się poprawić na "z nami wszystkimi jest lepiej"), nawet mimika twarzy u NPCtów (scena powieszenia Colma O'Driscolla była fantastycznie, autentycznie na tej komputerowej twarzy widać było rosnące przerażenie, kiedy na dole zobaczył Dutcha i Sadie, a z dachu zaczął mu machać Arthur) - wszystkie detale te gry są tak pieczołowicie dopracowane, że można jedynie chylić czapki z głów przed Rockstarem. Absolutne dzieło sztuki i fantastyczna historia, którą podsumowała nazwa ostatniej misji - krew, śmierć i odkupienie.

10/10, absolutnie mistrzostwo. Dawno żadna gra i żadna historia tak mocno mnie nie wciągnęły.

#rdr2 #gry
  • 3
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@afc123: Co do 1 rozdziału to zgoda, zniechęca trochę do gry. Poza tym sterowanie jest dość słabe. Historia Artura i potem Johna to jak film, biorąc pod uwagę poziom grafiki ( ͡° ͜ʖ ͡°).
  • Odpowiedz