Wpis z mikrobloga

#perfumyptasznika #perfumy 69 / 50

Mugler Alien Man (2018)

Dziś pora na zapach nieco niesłusznie niedoceniany przez perfumowy światek. Głównie dlatego, że chyba nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Alien Man to jak nazwa wskazuje męska odpowiedź na absolutne arcydzieło perfumiarstwa jakim jest damski Alien w wersji EDP. Na czym polega to niespełnienie oczekiwań? No więc przede wszystkim na tym, że damska wersja to jaśminowo-ambrowa bomba o niesamowitych parametrach, której chyba też nie sposób pomylić z czymkolwiek innym. A omawiany dziś zapach wydaje się grzeczny i bezpieczny, i przed dłuższy czas mówiono, że męska wersja „Obcego” nie ma własnego DNA, które wyróżniałoby ją na tle innych. Pewnie zupełnie nie taki miał być!

To jednak złudne wrażenie, bo w mojej ocenie Alien Man jest niepokorny, odważny, niekonwencjonalny, wyróżnia się na tle mainstreamowej konkurencji i szalenie intryguje. Spójrzmy na kompozycję: buk, osmantus, drzewo kaszmirowe, anyż, mięta – nie uświadczycie tego w pierwszym z brzegu Bad Boyu od Caroliny Herrery albo kolejnej spiżdżałej wersji Paco Rabanne Pure XS Night albo jeszcze innych nowatorskich „perełek”, w których główną rolę odgrywają tonka czy ambroksan. Nie jestem w stanie powiedzieć, czym pachnie osmantus albo gdzie w tym wszystkim jest buk, ale nuta kopru i anyżu na samym wejściu od razu przyciąga uwagę i każe się zastanawiać, czy to właśnie tak pachną perfumy, które robiłby Kwasior, gdyby mógł je produkować? Ta refleksja szybko jednak mija, bo ta przyjemnie „ogrodowa”, zielono-marchewkowo-ogórkowa nuta dosyć szybko ustępuje i umyka gdzieś daleko. Zapach nabiera coraz bardziej szlachetnego charakteru, myślę, że za sprawą ambry, skóry oraz cashmeranu (łapię się na tym, że coraz bardziej lubię tę nutę, choć jest wybitnie syntetyczna). Cały ten dziwny miks sprawia, że trudno w ogóle opisać i sklasyfikować mi Aliena, bo wydaje się umykać pewnym ramom i konwencjom. Czy to są perfumy drzewne? Moim zdaniem nie. Przyprawowe? Według mnie również to nijak nie przystaje do ich charakteru. Zupełnie wystarcza mi natomiast określenie ich jako przyjemne, zapachowe dziwadło i bynajmniej nie w negatywnym znaczeniu tego słowa. Jak nazwa wskazuje – rzeczywiście mamy do czynienia z czymś z innej planety, albo przynajmniej z jakiejś odległej krainy geograficznej. Fakt, że Alien Man jest jakiś, to więc jego małe zwycięstwo, choć w mainstreamie dziś o to nietrudno. Powiem więcej: męska odsłona Aliena to super opcja na signature scent do noszenia przez cały rok – daję Wam gwarancję, że nikt w Waszym otoczeniu tak nie pachnie i nie nikt nie sięgnął po Aliena. W kwestii parametrów też raczej nie ma się czego wstydzić – 7 godzin jest spokojnie w zasięgu przy umiarkowanej, biurowej projekcji. I to wszystko za +- 150 złotych za 100 ml (nie wspominając o naprawdę pięknym flakonie i najlepiej ogarniętym atomizerze ( ͡° ͜ʖ ͡°)).

PS. Coraz bardziej przekonuję się do pierwszego z flankerów, czyli Alien Man Fusion, w którym zaczynam doceniać nutę kawy, a wcześniej uważałem ją za odrażającą. Jednocześnie widzę dużo podobieństwa między obydwoma tymi zapachami i chyba można śmiało pokusić się o wniosek, że męski Alien przynajmniej w dwóch z trzech przypadków może mówić o spójnym zapachowym DNA (niestety Mirage jeszcze nie miałem okazji poznać). Może nie tak wyrazistym jak linia A*Men, ale jednak wyraźnie dostrzegalnym. Bardzo dobra, niedoceniana linia, której warto dać szansę.

Ocena zapachu: 8 / 10
Trwałość: 7 / 10
Projekcja: 6,5 / 10

[Cena:]( https://perfumehub.pl/thierry-mugler-alien-man-woda-toaletowa-dla-mezczyzn) 150 zł / 100 ml
[Parfumo]( https://www.parfumo.net/Perfumes/mugler/Alien_Man)
ptasznik1000 - #perfumyptasznika #perfumy 69 / 50 

Mugler Alien Man (2018)

Dziś...

źródło: comment_1604926886vczsBPgbNdMx4DM2oQwd7T.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz