@Farezowsky: ja średnio raz w tygodniu zapominam jak się po polsku na freeze dried mówi i muszę się gimnastykować jak wytłumaczyć co to jest xD #!$%@? liofilizacja
@Farezowsky To mnie akurat #!$%@?, tym wszystkim piszącym niezrozumiałym polngliszem to sprezentowałbym jakiś zbiorczy test z angielskiego z pisania, czytania i mówienia obejmujący przeróżne zagadnienia, ciekawe czy wtedy dla nich angielski byłby taką fraszką, mogliby wykorzystać to, że już "literalnie" myślą po angielsku.
Nauczą się paru frazesów, a potem wpychają to do polskiej gramatyki, ciekawe jak by sobie poradzili z gramatycznym i sensownym przedstawieniem swoich poglądów jakby jakiś native speaker ich z
@elf_pszeniczny: nie no #!$%@? barany które forsują w IT polskie odpowiedniki to powinni się odinstalować xD
Nie chodzi zupełnie o ponghlish i #!$%@? robienie taksów na asapie, ale mamy garbage collector, template'y, mockupy, testplany, roadmapy itd. Wymienianie tego na polski, kiedy 90% pracujesz w angielskim jest idiotycznie męczące.
Nie dziwne, występuje właściwie tylko w literaturze uniwersyteckiej czy tam polibudziarskiej, chociaż ja takie słowo słyszałem też od programistów w wieku powyżej 50 lat, pewnie dawniej się tak częściej mówiło.
To w ogóle nie jest polskie słowo tak w ogóle przecież tylko zapożyczenie
Oczywiście, że zapożyczenie, ale jest też bardzo stare i bardzo ładnie oddaje to co ma robić, czyli cofać alokację pamięci.
@Farezowsky: Dobra, fakt, faktem, że jak np. gadam przez trzy godziny z kimś po angielsku, to potem przez godzinę trudno mi się przestawić i myślę po angielsku, czy nawet do Polaków odruchowo się odzywam po angielsku.
ALE NIE MIESZAM DWÓCH JĘZYKÓW W JAKĄŚ ZBITKĘ XDDD Rozumiem jeszcze jakiś korpojęzyk, slang techniczny. Rozumiem zapożyczenia, które są naturalnie w naszym języku. Ale to co piszą julki wygląda przekomicznie, bo to naprawdę podstawowy zasób
@elf_pszeniczny Tak jak inni już zauważyli, takie osoby najczęściej nie używają żadnego specjalistycznego słownictwa, a zwyczajnych popularnych słów, które są znane chyba w większości języków świata. Dla nich to takie trudne żeby przetłumaczyć sobie takie słowa jak he/she/his/her/they/them/valid/gender/literally/at the first place/outstanding itp.? W takim razie ich angielski nie może być na zbyt wysokim poziomie.
Nie chodzi zupełnie o ponghlish i #!$%@? robienie taksów na asapie, ale mamy garbage collector, template'y, mockupy, testplany, roadmapy itd. Wymienianie tego na polski, kiedy 90% pracujesz w angielskim jest idiotycznie męczące.
@Farezowsky: pracowałam, studiowałam i komunikowałam się ze znajomymi przez kilka lat za granicą w języku angielskim. Zauważyłam, że faktycznie można trochę zaniedbać rodzimy język, kiedy się już nim nie otacza i aktywności w innym języku zajmują większość grafiku w tygodniu. Wróciłam w tym roku do ojczyzny i na początku musiałam się bardziej skupiać na swoich wypowiedziach w ojczystym języku, bo po prostu czasami musiałam tłumaczyć w głowie angielksie słówko na polski.
@Farezowsky: @Trybun_Plebejski: Sama prawda. Po kilku latach pracy jako tłumacz (tylko języki japoński i angielski) w środowisku stricte anglojęzycznym miałem problemy z jąkaniem i wysławianiem się - brakowało mi pojedynczych słów po polsku prawie w każdym zdaniu. W dodatku bez używania na co dzień języka polskiego, było to kilka zdań wymienionych z rodzicami, siostrą, znajomymi od czasu do czasu. Był to dla mnie spory problem, co spowodowało, że niechętnie integrowałem
@Farezowsky Przecież ma rację, ja bym #!$%@?ł jezyk polski z kraju i kazdy miałby obowiązek w 5 lat nauczyć sie jezyka anfielskiego i mówienie w innym języku powinno byc zabronione w polszy
@Farezowsky: Trzeba to wysłać naukowcom, którzy od lat pracują i publikują np. w USA, a nie mają problemu z wypowiadaniem się po polsku. Może nie wiedzą.
@Farezowsky: Zawsze mnie rozwala to przedstawianie języka angielskiego jako coś oczywistego w dzisiejszych czasach. A potem przyłazi taki młody orangutan na rozmowę o prace i stęka próbując wyjaśnić co robił w poprzedniej. Większość osób co mówi ze zna ten język tylko tak uważa, rzeczywistość jest zgoła inna.
@Farezowsky: człowiek siedzi w internecie który jest w 90% angielski to naturalnie się powoli przestawia, szczególnie jak teraz brakuje kontaktów po polsku z racji siedzenia w domu. Do tego dodać branże gdzie jest cała masa angielskich słówek których nikt nie tłumaczy/tłumaczy niewygodnie.
Zauważyłam, że faktycznie można trochę zaniedbać rodzimy język
@lustereczko: to nie jest zaniedbanie. Zna się te wszystkie wyrazy tylko nie przychodzą one w locie jeśli na co dzień posługujesz się innym językiem. Dla zachowania płynności rozmowy prościej jest czasem wtrącić słowo po angielsku (szczególnie w rozmowie z rodakiem który również mieszka zagranico czy język angielski jest tym częściej używanym) niż zacząć dukać i zastanawiać się nad słowem i tracić wątek/płynność wypowiedzi
@Farezowsky: Nikt nie ma pretensji o używanie angielskich terminów branżowych np. technologii, IT lub określenia nie mającego dokładnego odpiwiednika schadenfreude. Lub nie wiem, gra słów popkultura.
Ale Julki piszą brzydko i nieskładnie w polskim i angielskim. Na poziomie A1/A2. Gdzie określenia są proste i powszechnie stosowane i używane w co drugim słowie. To śmierdzi szpanem na angielski i mieszają się używając pisanego i mówionego. To już ośmieszane Karyny potrafią się lepiej
#bekaztwitterowychjulek #heheszki
#!$%@? liofilizacja
Nauczą się paru frazesów, a potem wpychają to do polskiej gramatyki, ciekawe jak by sobie poradzili z gramatycznym i sensownym przedstawieniem swoich poglądów jakby jakiś native speaker ich z
Nie chodzi zupełnie o ponghlish i #!$%@? robienie taksów na asapie, ale mamy garbage collector, template'y, mockupy, testplany, roadmapy itd. Wymienianie tego na polski, kiedy 90% pracujesz w angielskim jest idiotycznie męczące.
Nie dziwne, występuje właściwie tylko w literaturze uniwersyteckiej czy tam polibudziarskiej, chociaż ja takie słowo słyszałem też od programistów w wieku powyżej 50 lat, pewnie dawniej się tak częściej mówiło.
Oczywiście, że zapożyczenie, ale jest też bardzo stare i bardzo ładnie oddaje to co ma robić, czyli cofać alokację pamięci.
ALE NIE MIESZAM DWÓCH JĘZYKÓW W JAKĄŚ ZBITKĘ XDDD
Rozumiem jeszcze jakiś korpojęzyk, slang techniczny. Rozumiem zapożyczenia, które są naturalnie w naszym języku. Ale to co piszą julki wygląda przekomicznie, bo to naprawdę podstawowy zasób
Dokładnie. Sądzę że wiele branż ma podobnie.
Wróciłam w tym roku do ojczyzny i na początku musiałam się bardziej skupiać na swoich wypowiedziach w ojczystym języku, bo po prostu czasami musiałam tłumaczyć w głowie angielksie słówko na polski.
Jest jeszcze 3 opcja - jesteś idiotką, która nie potrafi poprawnie posługiwać się językiem polskim.
@lustereczko: to nie jest zaniedbanie. Zna się te wszystkie wyrazy tylko nie przychodzą one w locie jeśli na co dzień posługujesz się innym językiem. Dla zachowania płynności rozmowy prościej jest czasem wtrącić słowo po angielsku (szczególnie w rozmowie z rodakiem który również mieszka zagranico czy język angielski jest tym częściej używanym) niż zacząć dukać i zastanawiać się nad słowem i tracić wątek/płynność wypowiedzi
@Farezowsky: ojejku julki som leniwe a ja nie!!!!
Ale Julki piszą brzydko i nieskładnie w polskim i angielskim. Na poziomie A1/A2. Gdzie określenia są proste i powszechnie stosowane i używane w co drugim słowie. To śmierdzi szpanem na angielski i mieszają się używając pisanego i mówionego. To już ośmieszane Karyny potrafią się lepiej