Wpis z mikrobloga

#!$%@? dzień dobry, przyszedłem tutaj się przywitać, bo jestem pierwszy raz na koncie po migracji po różnych stronach dla przegrywów, lecz każda była dziwna i czułem, że do niej nie pasuję bo nie jestem przegrywem który gra w gierki i udaje, że wszystko jest ok tylko ciągle szarpię się z sobą próbując coś zmienić. Nie wiem w sumie po co to piszę, nie potrzebuję współczucia, rady, potępienia czy czegokolwiek, ale może moja historia przekona kilku młodszych, że czasem warto się postarać w szkole czy na studiach się zsocjalizować, żeby nie skończyć jak ja.
Krótko o mnie: anon25lvl, bezrobotny pół roku, prawdopodobnie #!$%@? ze studiów, mieszkam z rodzicami. Ogólnie przegrywem w kwestii relacji z kobietami byłem zawsze, nigdy mi to jakoś bardzo nie przeszkadzało, uważałem "bez ciśnienia, jeszcze mam czas na tę jedyną" ale już czuję oddech kostuchy na karku i trochę desperacja się włącza. Jeszcze pół roku temu moje żyie było zgoła inne - miałem znajomych, studia, wynajmowałem sobie pokój i zaczynałem zajebisty staż za granicą, który miał być otworem do mojej kariery. Okazał się dupą xD Dosłownie od chwili wprowadzenia lockdownu w Polsce (bo wróciłem z niego jakoś przed zamknięciem granic) nie mogę znaleźć pracy jako inżynier nigdzie, a próba zaliczenia semestru na odległość zakończyła się klęską, która pociągnęła klęskę w postaci całkowitego #!$%@? zdalnego semestru. Tak więc żyję sobie z dnia na dzień w tym gównianym bezrobociu prawie że leżąc na zaoszczędzonym hajsie i nie wydając go na nic, bo nic nie sprawia mi frajdy a ja popadam w coraz większy marazm spowodowany nicnierobieniem. Ogólnie to sytuacja doszła do tego stopnia, że jeśli czegoś nie zmienię do końca roku to prawdopodobnie #!$%@?ę z dala od dotychczasowego życia albo życia w ogóle.
Oczywiście ostatnio pojawiło się światełko w tunelu - poznałem przez neta loszkę, dość sporo młodszą ode mnie (ale już 2 lata jest legalna, spokojnie) której jakoś nie przeszkadzał mój ryj ani rozmowa ze mną, co w porównaniu do Tinderowych prób poznania kogoś i urywania się kontaktu po 2-3 dniach rozmowy było zaskoczeniem. Dziewczę jest dość mocno into me, lecz ja nie bardzo jestem jakkolwiek zainteresowany nią, chciałbym po prostu choć raz poczuć się jakby komuś na mnie zależało i bliskość drugiej osoby, może nawet zaruchać jeśli nie znudzę się/zochydzę tym wszystkim wcześniej. Buk pisał, że najlepiej się rucha suki, które nas #!$%@?ą bo odchodzi na bok kwestia sumienia i uczuć. Coś w tym może być i liczę, że prędzej czy później mnie zacznie #!$%@?ć a ja oszczędzę sobie wyrzutów sumienia. Wiem, że to niezbyt moralne ale patrząc na głęboki stan #!$%@? w jakim się znalazłem i nie potrafiąc się wykaraskać z niego uważam, że chyba w końcu czas zacząć przejawiać odrobinę #!$%@?ństwa w swoim zachowaniu i brać to, co się chce a nie być miłym i #!$%@? przez los całe życie. Życzę powodzenia, trzymajcie się cieplutko.
#przegryw ##!$%@?
  • 5
@Kart0flarz: chłopie za duzo myslisz za malo robisz,jeżeli lezysz na hajsie to zainwestuj w siebie,polecal bym suplementacje testosteronowa zeby w glowie troche sie ulozylo,zacznij cos ćwiczyć co tam lubisz to Ci cisnienie na ruchanie skoczy i nie bedziesz mial jakis dziwnych moralnych rozkmin,nie jestes przegrywem tylko #!$%@? sie w doł z którego wyjdziesz jak tylko sie ruszysz w jakim kolwiek kierunku
@Kart0flarz: Pół roku neetu, a już nie możesz wytrzymać, a ja tak 7 lat siedzę, ale zgodzę, że lepiej żeby młodzi próbowali coś ze sobą zrobić i ruszyć do przodu bo z miesiąca na miesiąc, z roku na rok jest ciężej i ciężej wyjść z bagna, Ty jeszcze nie jesteś w jakiejś tragicznej sytuacji tak naprawdę.
@Rzecznik_prasowy_patologii: Właśnie też ostatnio zastanawiałem się, czy problem nie jest hormonalny bo mam twarz jak 15latek, bez żadnych oznak zarostu. Narazie próbuję to zbić ćwiczeniami a jak mi sytuacja pozwoli (czyt. wyprowadzę się i ogarnę pracę) to zaczynam chodzić po wszelkiej maści specjalistach, bo mam problem ze schudnięciem od dłuższego czasu więc może albo tarczyca, albo testo. Nie wspominając już o psychologu, ale to już właściwie w ostateczności.