Wpis z mikrobloga

Moje doświadczenie z grupą AutoAuto chciałbym oprzeć na mojej próbie zakupu Audi RS5 2011 w cenie 92900 zł. Po dotarciu na miejsce w celu oględzin i jazdy próbnej, przywitawszy sprzedawcę Pana Piotra Sałka, usłyszałem w ramach przywitania "chodź". No okej, nie wszyscy znają pojęcie kultury osobistej, jestem to w stanie przeżyć. Poszedłem obejrzeć samochód z bliska. Ponieważ Pan Piotr Sałek postanowił dosłownie stać nademną i wywierać presję - ciężko było z początku przyjrzeć się dokładnie stanowi tego pojazdu. Wstępne oględziny były krótkie. Na pierwszy rzut oka wyglądało całkiem nieźle. Zauważyłem źle spasowane progi, ale nie stanowiło to jakiegoś większego problemu - ponieważ samochód ma już 9 lat. Ponadto odnalazłem bardzo głęboką rysę u dołu karoserii za drzwiami pasażera. Wsiadłem do środka, by ocenić stan pojazdu wewnątrz. Wnętrze było nienaganne, oprócz osłony przeciwsłonecznej kierowcy przy podsufitce - zawias był urwany. Pan Piotr stwierdził, że jest to koszt 50zł, stąd zastanawiam się czemu sami tego nie naprawili? Nie znalazłem żadnego innego uszkodzonego elementu wewnątrz, ale też chciałem pozostawić to umówionemu wcześniej profesjonalnemu diagnoście.

Gdy przyszło do jazdy próbnej usłyszałem, że to jest za mocne auto, by dać klientowi prowadzić (absolutna komedia), ale ok, bo w końcu i tak miałem profesjonalnego diagnostę umówionego, który i tak wsiadłby za kierownicę pojazdu. Silnik przy uruchamianiu wydał zgrzyt, jakby łańcuch rozrządu lub napinacze były zużyte, co przy przebiegu około 130000 km jest bardzo niepokojącym objawem i nadaje się do remontu kosztującego średnio 8000 zł. Przyśpieszenia prawidłowe, wszystko fajnie, ale uślizg na zakręcie przy 70 km/h z quattro na bardzo szerokich oponach wzbudził we mnie głęboki niepokój.

Wróciliśmy na plac i postanowiłem jeszcze zapalić papierosa przed przeglądaniem dokumentów. Pan Piotr poszedł je przygotować i w końcu miałem chwilę dla siebie. Stan lakieru i blacharki miał być idealny, jak zapewniał przez telefon Pan Piotr. Znalazłem ogniska korozji spowodowane kamyczkami, co było do przewidzenia, ale nikt o tym wcześniej nie wspomniał. Gdy Pan Piotr podszedł do mnie i wspomniałem mu o tym, że je znalazłem (nie pokazywałem ich) - od razu wiedział gdzie i poszedł się sam im przyjrzeć - ergo Pan Piotr celowo o tym nie wspomniał. Auto miało uszkodzoną zaślepkę od wkrętu na hak do holowania, źle spasowaną maskę lekko przesuniętą na prawo i lekko uniesioną z lewej. Jedno wgniecenie przy przednim lewym reflektorze, które na pewno było szpachlowane i lakierowane. Ponadto bagażnik uniesiony o około 1-1,5 mm względem tylnych boków pojazdu.

W moim odczuciu przebieg jest prawdziwy, lecz samochód ten uczestniczył w kolizji spowodowanej przez pojazd dojeżdżający, a następstwem tej kolizji była kolejna kolizja z pojazdem poprzedzającym. Warto zaznaczyć w tym miejscu, że oferta była oznaczona jako "Pewne auto", oraz bezwypadkowy (bezwypadkowy może i owszem, ale nie bezkolizyjny).

W końcu doszło do negocjacji ceny. Samochód odbiegał od opisu, dlatego zaproponowałem kwotę 90000 zł jako maksymalną kwotę, którą jestem gotów zapłacić pod warunkiem, że diagnosta nie doszuka się kolejnych nieprawidłowości. Pan Piotr stwierdził, że ten pojazd i tak jest sprzedawany bardzo tanio, co jest ogólnikiem, którym zawsze można rzucić i nie ma możliwości negocjacji - zatem uścisnąłem mu dłoń i pożegnałem się. Jakież było moje zdziwienie, gdy Pan Piotr zaczął wydzwaniać do mnie, jak już znajdowałem się 100 metrów dalej - "że jednak szef zmienił zdanie i zgadza się na moją cenę". Mało tego, wybiegł za mną i jak się odwróciłem miałem okazję kolejny raz zobaczyć owego Pana, już poza komisem na ulicy. Wróciłem. Usłyszałem ultimatum, że jak diagnosta wykaże inne problemy, to z ceny Panowie nie zejdą - więc od razu zaproponowałem 89000 zł jako kwotę maksymalną, gdyż czułem się źle potraktowanym. Panowie wielce zdziwieni argumentowali, że przecież przed chwilą proponowałem 90000 zł... Odparłem, że się pożegnaliśmy i zdążyłem sobie pójść, zaś to jest moja obecna oferta. Panowie odparli "to Pan sobie pójdzie". Pokazałem kciuk do góry i wyszedłem, cóż miałem rzec ludziom którzy mnie szantażują, że nawet jak samochód znacznie odbiega od opisu - to oni mają to w głębokim poważaniu. W moim prywatnym odczuciu wtedy dotarło do nich, że jednak nie znaleźli napalonego frajera na zakup samochodu, to też niekulturalnie zrezygnowali okazując pogardę wobec niedoszłego klienta - każąc mu wyjść. Pełen profesjonalizm, hehe. Diagnostę odwołałem...

Moim zdaniem Panowie #!$%@?ą się fatalną obsługą klienta, oraz brakiem wzajemnego szacunku. Przypuszczam, że Pan Piotr miał mnie za gówniarza, gdyż młodo wyglądam, jednocześnie nie zdając sobie sprawy, że jestem starszy od niego. Typowe cwaniactwo komisowe, z moich doświadczeń należy unikać Pana Piotra jak ognia, jego szefa również. Zaś grupy AutoAuto nie polecam.

Edit: Jednocześnie bardzo chciałbym polecić zakład Doktor Lemon w Warszawie, dzięki któremu już raz uniknąłem zakupu bubla, pomimo odwołania wizyty, Panowie podchodzą z wielkim entuzjazmem i są warci polecenia.

Marka pojazdu: Audi
Model pojazdu: RS5
Rocznik: 2011
Kraj pochodzenia: Szwajcaria
Pojemność silnika: 4.2 wolnossące V8 450 KM
Kolor: grafitowy
Numer VIN nadwozia: WUAZZZ8T7BA900135
Adres URL oferty: http://www.autoauto.pl/pl/28953/Audi_RS5_2011_Bezwypadkowy_Serwisowany_w_ASO_Bogata_Wersja_Wyposaenia_RS5
Adres URL mirrora oferty (historyczny snapshot strony internetowej): https://web.archive.org/web/20200722130425/http://www.autoauto.pl/pl/28953/Audi_RS5_2011_Bezwypadkowy_Serwisowany_w_ASO_Bogata_Wersja_Wyposaenia_RS5

* Publikuję dane osobowe Pana Piotra Sałka, ze względu na to, że dostępne są w ogłoszeniu publicznie.
  • 12
@zielony11: A co do AutoAuto, to nawet się nie przywitali. Powiedzieli do kolegi chodź, sprawdziłem sobie co #!$%@?ą, ale od początku dało się poczuć że to banda #!$%@?ów i oszustów. Tak się nie wita z klientem, tak się nie prezentuje samochodu i nie ucieka przed wzrokiem klienta z czujnikiem lakieru. To była jedna wielka parodia co zobaczyłem na żywo. Pomyśleć że prawie 100k by mnie kosztowała cała zabawa. Domyślam się że
@zielony11: I warto dodać, że nawet jak przyszedłem pod ich blaszany barak wyglądający jak naczepa z tira, to nikt się nie przywitał. Właściciel tylko grubiańsko spojrzał ze wzrokiem jakby znalazł frajera. Od tego momentu zaczął się niepokój, zanim w ogóle spotkałem opiekuna samochodu. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ale chociaż mnie przewieźli i dobrze, wiem co to umie. Choć pewnie pełne nagaru i tam nie było 450 KM,