Wpis z mikrobloga

Byłem dzisiaj u dziadka. Rozmawialiśmy. Tradycyjnie rozmowa zeszła w końcu do wspomnień z wojny. Dziadek poprosił mnie bym przyniósł ciasto, talerze i sztućce. Poszedłem więc do kuchni. Otworzyłem szafkę nad zlewem by sięgnąć po talerze. Drzwiczki nie chciały się domknąć, więc przy użyciu siły, trzasnąłem mocno. Nagle coś się przeturlało i spadło z góry na podłogę. Jakieś walcowate opakowanie, tak jakby od tych gówno dających musujących witaminek czy innych minerałów które i tak służą tylko do robienia ”oranżady”. Podniosłem i przeczytałem napis:

-,,Pervitin”.

Powiedziałem pod nosem. Opakowanie wyglądało na stare, napisy wyblakłe. Widać było że jest tam jeszcze kilka pigułek . Pomyślałem sobie:

- Czemu ten dziad nie wywala tego na bieżąco?

Poszedłem do salonu i od razu spytałem:

-Wiesz że powinieneś wyrzucać do śmieci stare leki? Zawsze możesz się nieświadomie otruć!

Dziadek spojrzał na mnie z twarzą pokerzysty, a następnie przewrócił w chwili ciszy oczami na opakowanie które trzymałem w dłoniach. Uśmiechnął się.

- To nie są leki, obawiam się nawet że te pigułki nie mają końca przydatności. Usiądź wnuczku. Opowiem ci historię.

Tak więc zrobiłem.

- W czasie wojny byłem więźniem obozu w Sztutowie. To wiesz. Zapieprzałem tam jak wół przy brukowaniu drogi do obozu.

- Wiem, wiem.

- W baraku poznałem fajnego człowieka. Miał na imię Waldek. Pracował on razem ze mną. Niestety był chory. Cierpiał na rwę kulszową. Odmawiano mu pomocy. Niemcy nie chcieli pomóc, a nie było w naszym sektorze żadnego lekarza. Ledwo dawał sobie radę w pracy, niemal codziennie dostawał zjeby od strażników że się #!$%@?. Tak więc by pomóc choremu postanowiłem umówić się z innymi współwięźniami by ogarnęli jak działają zmiany warty w obozie i jak przedostać się do lazaretu który był wtedy przeznaczony tylko dla Niemców.

- Nie interesowało ich zdrowie więźniów?

- Mieli to w dupie. Słuchaj dalej. Pewnej nocy wyważyłem dwie deski od podłogi i przeczołgałem się wcześniej wykopanym tunelem na sektor przeznaczony dla SS. Tam był lazaret. Wszedłem do namiotu i ukradłem bandaże, i losowe leki, nie wiedziałem które to mogą być więc brałem tyle ile mogłem zabrać ze sobą. Wróciłem do baraku i ukryłem pod materacem wszystkie leki. Już tamtej nocy Waldek oczekiwał. Oboje nie znaliśmy niemieckiego, ani łacińskiego. Dodatkowo, czytanie przy samym świetle księżycowym nie jest najlepszym sposobem. Dlatego postanowiliśmy zaryzykować i wylosować lek. Tak się stało że wybraliśmy właśnie Pervitin. Wyobraź to sobie że szwaby się nie skapnęły!

-I co dalej?

Połknął. Po godzinie stwierdził że nie może spać i chodził w kółko głośno sapiąc. Walenie konia nie dawało u niego rady. Zapytałem się go czy przestało go boleć że tak łazi. Stwierdził że ”nadal boli i w sumie #!$%@? go to obchodzi i że w sumie nawet chyba jego ból przestał być zainteresowany #!$%@? go, bo ma tak dobrą wkrętę na planowanie ucieczki z obozu, że to jest #!$%@?”.

- Porobiło go?

- Jeszcze jak! Następnego dnia postanowił poczęstować również i mnie tym specyfikiem. W ciągu jednego dnia zrobiliśmy 500% normy w układaniu bruku. Tak więc w tydzień mieliśmy robotę z głowy. Przenieśli nas dzięki temu do lepszego baraku, tam była lepsza pozycja na ucieczkę. Uciekliśmy z obozu w nocy. Wcześniej wzięliśmy po pigule by się jakoś trzymać. Wdrapaliśmy się po belkach wieży strażniczej, a następnie po płocie z drutem kolczastym. Szczerze? Walić je! Mieliśmy dłonie i stopy grubo obwiązane bandażami przez co nie były nam straszne kolczatki. Gdy byliśmy po drugiej stronie uciekaliśmy tak szybko jak mogliśmy. Nad ranem byliśmy już pod Bartoszycami, gdzie przez kolejne kilka miesięcy się ukrywaliśmy. W grudniu postanowiliśmy się rozdzielić, podzieliliśmy się na pół pigułami. Ruszyłem na wschód, zostałem złapany przez armię czerwoną. W zamian za uwolnienie mnie dałem im jedną pigułę. Powiedziałem im że to niemiecki wynalazek który wzmacnia Wehrmacht. Przekazano ją Sowieckim chemikom. Rozpoznali substancję.

- I co?

- Jak to co? Widziałeś kiedykolwiek armię która by wjechała z buta do Berlina w pięć miesięcy demolując wszystko co poustawiał sobie akwarelista? Przecież to był gwałt na Niemieckiej dumie. Syberyjska machina wojenna nie była już wtedy napędzana ropą i wódką, wleciała jeszcze feta.

-Dzięki tobie zakończyła się wojna w Europie?

-Myślę że tak. Ale i zaczęła się era również eksportu białego złota Polski na cały świat!

-A co z Waldkiem?

-Waldek ma się dobrze, jest obecnie profesorem na ASP w Toruniu.

Spojrzałem na zegarek. Dochodziła godzina 19:00. Podziękowałem dziadkowi za tą niezwykłą historię z jego życia. Gdy wychodziłem pozdrowił mnie słowami:

-Moc, Energia…

Odparłem:

-Amfetamina!

I pociekła mu łza szczęścia po jego zmarszczonych policzkach. Gdy wyszedłem przed kamienicę i wsiadałem do samochodu słychać było Cypisa, puszczonego z mieszkania dziadka.

Tylko jedno w głowie mam, koksu pięć gram…

Następnego dnia dostałem SMS-a że dziadek był na wizycie u kardiologa, bo był od jakiegoś czasu problem z rozrusznikiem serca. Teraz jego naturalne mięśnie serca stanowią rozrusznik popsutego kardiostymulatora, który jest mu już niepotrzebny. Kochajcie swoich starszych i dbajcie o nich. Do następnego!

f.....e - Byłem dzisiaj u dziadka. Rozmawialiśmy. Tradycyjnie rozmowa zeszła w końcu ...

źródło: comment_1596404151iawtzcQvGhaXdZEk9b4n6K.jpg

Pobierz
  • 9
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 32
@f_l_o_w_e_r_j_u_c_e:

Połknął. Po godzinie stwierdził że nie może spać i chodził w kółko głośno sapiąc. Walenie konia nie dawało u niego rady.


Przy tym fragmencie przez chwilę się obawiałem w jakim kierunku pójdzie ta historia xD
  • Odpowiedz