Wpis z mikrobloga

Ostatnio się spotkałem z kimś i powiem tak.
#!$%@?ę to całe spotykanie się z kimś. Do tej pory mój weekend to było piwko i siedzenie na kompie (jakiś film, serial, karty na kurniku, heroes III). Na spokojnie mi mijały weekendy i byłem cały happy. Jak sobie pomyślę, że w weekend musiałbym gdzieś jechać i coś pajacować to aż mnie mdli.
Wracam do piwnicy, nie chcę wracać do społeczeństwa.
#przegryw
  • 14
Ja też tak lubiłem spędzać czas, w sumie do dzisiaj lubię a już lvl 36. Bez niepotrzebnych interakcji międzyludzkich i tego całego #!$%@?. Niestety potrzeby seksualne co jakiś czas brały górę, dlatego też czasem trzeba było wyjść do ludzi. I na jednym z takich wyjść poznałem moją dzisiejszą żonę, która na szczęście nie truje dupy jak nie musi i pozwala mi się cieszyć choć namiastką dawnego życia.
@grzes1290: U mnie w pracce przyjął się nowy gościu. Napakowany, szerka morda/niska morda, hunter eyes, mało mówi. Od razu swój poznał swojego - spierdon bez życia. Ustawiamy się po pracce czasami w piątek nad rzeczkę na naszą ławeczkę i robimy to co zawsze - przeglądanie aut do jednej wypłaty + literaki + alk + #!$%@? o bezzsensie życia + pałowanie fury na parkingu + słuchanie rogal ddl. Takie jedno spotkanie zaspakajaaaa
@grzes1290: Nie no, przy odpalonych niższych instynktach + alko, potrafiłem przyaktorzyć i udawać rozrywkowego ekstrawertyka, na szczęście kiedy maska później opadła ani moja żona, ani kilka poprzednich z którymi byłem w związku, czy tam trochę się spotykałem, nie uciekały. A co do wizyty u divy, choć nigdy nie byłem to chyba to raczej nie to samo, co z własną różową.