Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Moja mama to w sumie była #madka... opowiem Wam dlaczego.

1. Imię mam całkiem normalne, popularne w Polsce. Są aktorzy pokolenia moich rodziców z moim imieniem. Chociaż pochodzenie imienia jest Brytyjskie i tam jest jeszcze bardziej popularne.

2. Gdy byłem dzieckiem byłem oczkiem w głowie mojej mamy. Serio. Porzuciła pracę i siedziała ze mną a ojciec #!$%@?ł by nas utrzymać. W efekcie nie miał za dużego wpływu na moje wychowanie a mama roztaczała nade mną bańkę ochronną. Byłem wiecznie pod nadzorem, co poskutkowało tym, że moi rodzice są ekstrawertykami a ja introwertykiem, który potrafił 8h dziennie bawić się klockami LEGO w swoim świecie. Na szczęście mam jakieś jeszcze inne geny i jestem osobą kontaktową, na zewnątrz wydaje się być nawet dynamicznym ekstrawertykiem ale to tylko pozór, bo uwielbiam spędzać czas w ciszy i samotności - to mnie relaksuje.

3. Moja mama zawsze mi powtarzała, że jestem najlepszy, najukochańszy, najwspanialszy i jak patrzę w przyszłość byłem cholernym samolubem zakochanym w sobie w np. w podstawówce. Szybko się jednak skapnąłem, że ta postawa jest słaba i zmieniłem swoje życie. Choć długo mi zeszło, bo przestałem być #!$%@?ący dopiero, gdy poznałem swoją obecną żonę, która mi pokazała, że nie cała praca została wykonana.

4. Moja mama zawsze robiła tak, że nie byłem niczemu winien, nawet jeśli zawiniłem. W podstawówce mocno angażowała się w sprawy klasowe i zawsze jak się z kimś pobiłem to nigdy nie była moja wina. Nawet jak była moja wina, to ona zrobiła tak, że była wina tego drugiego. Obrzydzało mnie to już w klasach 1-3. Później w gimnazjum, gdy się trochę wycofała zawsze przyznawałem się do błędów i nie obciążałem innych ludzi własnymi winami. Pomaga to w pracy cholernie. Jak coś #!$%@? to nie łażę i nie szukam winnych tylko mówię wprost "Szefie - #!$%@?łem". To wbrew pozorom doceniana postawa u mnie w pracy. No i jestem ok wobec siebie, bo w podstawówce nie mogłem patrzeć jak Piotrek ma kary za to, że ja go sprowokowałem lub np. uderzyłem go pierwszy.

5. Moja mama nie pozwalała mi niczego robić. Długo nie mogłem nawet wody na herbatę sobie wstawić. Śniadania do łózka albo uwaga - ŚNIADANIA / KOLACJE do WANNY. Czaicie. Jadłem sobie Czokoszoki leżąc w wannie. Generalnie byłem przez wiele lat królem tego domu. Rodzice się często przez to kłócili, bo Tata miał inne zdanie o wychowaniu dziecka. Znów pomógł mi związek - mój teść jest złotą rączką i nauczył mnie mnóstwa, mnóstwa rzeczy o których nie miałem pojęcia. Dzisiaj dzięki temu nie muszę wzywać fachowców a moja mama wciąż nie może uwierzyć, gdy coś jej w domu montuję czy remontuję i nie zginę rażony prądem, czy blok się nie zawala. Generalnie gotować się zacząłem uczyc jak poznałem żonę, tak to nie wolno mi było tykać garnków, gazu No jak upośledzony, Mogłem sobie ewentualnie posmarować kanapkę Nutellą. Nie musiałem sprzątać, wynosić śmieci, myć okien.

6. Moja mama do dzisiaj mówi do mnie "synulek" mimo, że 30-tka puka do drzwi. Nie pogodziła się z moją wyprowadzką, choć minęło kilka lat. Dzwoni codziennie, nawet kilka razy dziennie. Ciągle coś opowiada. Często nalega bym przyjechał (i tak zwykle raz w tygodniu bywam w odwiedziny). A ja nawet nie wiem o czym z nią gadać. Moje życie jest "normalne".

Generalnie tego całego raka uzmysłowiłem sobie dopiero niedawno z perspektywy lat. Ale zawsze walczyłem o samodzielność. Pierwszym krokiem było zapisanie się na wschodnie sztuki walki w 4 klasie. Aż dziwne, że się zgodziła, choć zawsze była pro-sportowa. Poszedłem jako 11 letni ulaniec ale dałem radę. Pierwszy obóz był po pół roku treningów, zimą, zagranicą. Matka puściła mnie tylko dlatego, że wsiedli na nią jej rodzice i mój Tata. Ja tam ryczałem pierwsze dwa dni za mamą ale zacząłem brać lekcje życia. Błędy były ,wstyd był przed kumplami nie raz ale pomogło mi to kosmicznie. Później zacząłem walczyć z byciem narcyzem, bo jak nie zostać narcyzem, jak Ci non stop powtarzają, że lepszego na świecie nie ma. Wywaliłem się raz czy dwa na ryj na swojej pewności siebie przepełnionej pychą i było spoko. Znów musiałem się urwać ze smyczy, by mieć w ogóle szanse się #!$%@?ć. W sumie matka chciała mnie dać do prywatnej szkoły ale babcia ją namówiła na państwową. Dzięki bogu! Najpierw inne dzieciaki mnie nie lubiły. Było mi trudno. Dopiero w 6 klasie i Gimnazjum odżyłem. Choć zawsze byłem pewnym siebie #!$%@? to mocno spokorniałem. Dzisiaj jak patrzę na mojego przyjaciela z tamtych lat to się nie dziwię, że zgubiliśmy kontakt. Byłem #!$%@? dla niego często. W wakacje po 3 gimnazjum zacząłem coraz szerzej zataczać kręgi i byłem samodzielnym chłopakiem, który bierze odpowiedzialność za to co robi i ponosi konsekwencje. Nigdy nie mówiłem nic mamie, prędzej tacie bo wiedziałem, że będzie sprawiedliwy i powie mi w oczy jak coś #!$%@?, że to była moja wina.

Prawdziwa lekcja życia to był jednak związek. Moja żona poznała mnie w LO jako "half-way ready". Byłem pewnym siebie nastolatkiem ale gówno umiałem, bo wciąż mama sprzątała, na szczęście nie nosiła już czokoszoków i kanapek do wanny. Moja żona nauczyła mnie gotować podstawowe potrawy, sprzątać po sobie, dbać o dom i być w pełni samodzielnym. Mój teść jak wspomniałem nauczył mnie "męskich" prac. Dzisiaj nie potrzebuję fachowców i jestem głową rodziny. Ale to było sporo pracy. Została mi jednak jedna #!$%@? cecha, której nie mogę wyplenić - mianowicie jestem cholernie wredny i złośliwy. Często tak udawało mi się załatwić wiele spraw i tak mi zostało. Walczę, walczę ale nie mogę zwalczyć do zera.

I kocham moją mamę, bo wiem, że chciała dla mnie dobrze. Ale często się za nią wstydziłem. Gdy robiła awantury bo jej synulek jest nietykalny. Wyzywała inne matki za to co robią ze swoimi dziećmi, w szkole robiła awantury no mnóstwo rakowych sytuacji. W gimnazjum nie było jej tak często fizycznie poza wywiadówkami (w podstawówce non-stop przyłaziła) ale miała gorącą linię z moją wychowawczynią. Wychowawczynią, która to znosiła ale wielokrotnie podsuwała mi lekcje życia. Np. polecieliśmy samolotem na szkolną wycieczkę zagraniczną - zlepek klas bo mało osób mogło wtedy pozwolić sobie na takie wyjazdy. Dałem mamie znać, że wylądowaliśmy. Jak wróciłem, to klasa miała ze mnie bekę. Dlaczego? Bo moja mama zadzwoniła do wychowawczyni poinformować ją o tym fakcie. A wychowawczyni w swoim prześmiewczym stylu tak prowadziła rozmowę, że dzieciaki w klasie leżeli na ławkach. To nauczyło mnie dystansu do siebie, nauczyłem się radzić sobie w sytuacjach, gdy ludzie się ze mnie śmieją i jakoś tak prowadzić swoją osobę, że szybko przestawali się śmiać. Ale co czułem wstyd i zażenowanie, to czułem.

Była też taka akcja - też w gimnazjum, gdzie ostatni raz poczułem, że znów nie poniosłem za coś odpowiedzialności i wtedy powiedziałem dość. Od tego czasu czyli 13 r.ż. nie miałem takiej sytuacji. Mianowicie miałem dziewczynę z klasy, rozszedłem się z nią i zaczęły się #!$%@? akcje. Głównie z mojej strony. Trochę ją oczerniłem (ona serio była dobra i raczej coś czuła jak na ten młody wiek do mnie). Doszło do tego, że taka grupka dziewczyn zaczęła tę dziewczynę szkalować. Biedna nie wytrzymała i zmieniła szkołę. Było spotkanie rodziców i dzieci w tej sprawie, by temu zaradzić. Oczywiście mama nic mi nie powiedziała i było tak, że była obecna poszkodowana z mamą i dziewczyny szkalujące z matkami a moja mama była beze mnie i oczywiście wina była tamtych dziewczyn, nie moja. Do dzisiaj czuję wstyd, gdy o tym myślę.

Wciąż jednak czuję, że cały czas coś nadrabiam. Wciąż uczę się żyć i być w porządku wobec siebie i ludzi. Pewne negatywne emocje były we mnie tak silne, że w sumie wyszło z nich coś dobrego..Mój bunt zaczął się wcześnie - ok 12 r.ż. i trwał bardzo długo, w sumie do wyprowadzki. Moja mama nie potrafiła zaakceptować, że robię inaczej, że robię po swojemu, że mi wychodzi i w zasadzie przed wyprowadzką były takie ciche dni, które trwały miesiącami. Wojny i awantury. Po wyprowadzce mama zmiękła. Zapomniała o złościach, przestała być wredna i złośliwa dla mnie. Poprawiły się nasze relacje aczkolwiek tęskni za mną i nie może się jeszcze pogodzić, że ja już odleciałem w świat.

Także drogie #rozowepaski nie wychowujcie swoich synów jak książąt, nie bądźcie ich sługami, nie chrońcie przed upadkiem. Trzeba upaść, musi zaboleć, by wiedzieć, czego nie robić. Jak się chce, by dziecko nie popełniało błędów to trzeba też zawczasu pokazać zależności przyczynowo-skutkowe. Tłumaczyć i popierać przykładami innych ludzi. A nie mówić "Nie rób synulku, bo zrobisz sobie krzywdę, mamusia już Ci robi".

Sam nie wiem czemu nie wyrosłem na totalnego przegrywa i życiową #!$%@?ę, która nic nie potrafi.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #5f102044e270c575295b9a29
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: marcel_pijak
Przekaż darowiznę

[================........................] 40% (95zł/235zł)
Uzbieraliśmy już na 2 lat działania AMW!
  • 10
  • Odpowiedz
MiłosnaAnia: Witaj w klubie anon. Praktycznie jakbym czytał o sobie. Moja mama miała śmierć kliniczną podczas porodu, dlatego od dziecka byłem traktowany jako "cud". Wszystko tak samo jak napisałeś - żyłem w hermetycznej bańce otoczony matczyną miłością, czasem wręcz toksycznie silną. Ojciec wiadomo, robota robota robota, jak mnie coś skarcił to matka skarciła jego. Efekt? Bunt od lat nastoletnich, od połowy studiów problemy z alkoholem. Przez ponad 10 lat miałem problem
  • Odpowiedz
@washingtonbullet: No właśnie nie do końca rozumiem. Ja te punkty widzę jako listę powodów, które uświadomiły mu madkowatosc matki...
Ale wlasnie w takim układzie wymienienie tego jest bez sensu :D
  • Odpowiedz
OP: @agaja: Taak chodziło mi o to, że moja mama mimo, że była madką to nie dała mi #!$%@? imienia i nie jestem skrzywdzony Brajankiem czy Kevinem xD

@Kressska: W sumie już nie pamiętam. Ale poprowadziłem narrację tak, że stała jej się krzywda. Nie sądziłem, że słowa mogą tak ranić. Do dziś mi głupio.

@AnonimoweMirkoWyznania: Ja życia w związku cały czas się uczę. Ale do prac domowych jestem leniem jak cholera. Jeszcze odkurzacz obsłuże, kosiarkę chętnie ale jakieś takie ścieranie kurzy czy coś to mnie #!$%@?,
  • Odpowiedz