Wpis z mikrobloga

A więc, zacznijmy od tego że moi dziadkowie to strasznie nietechnologiczni ludzie, nie to, że technologii nie lubią czy jej nie używają a po prostu nie umieją używać, i o ile użytkowanie Facebooka czy kurnika (platforma do prostych gier) to dla nich nie problem o tyle trafienie do nich już tak, i dziadek lubi czasem popatrzeć na ciekawe rzeczy to i siłą rzeczy czasem pobierze się coś niefajnego.
A więc, ostatnim razem jaak byłem u dziadków to po kawce i obiadku była sytuacja "Maciej pomóż bo nam coś komputer wolno chodzi." No okej, zwabiony wizją dostania szklaneczki domowego winka rzeczywiście zerknąłem.
Pierwszym znakiem ostrzegawczym było to że komputer uruchamiał się 2 minuty (ale to kazali zostawić bo "można jeszcze kawę zrobić przed tym jak się włonczy" XD) Dalej, po kliknięciu klawisza Windowsa (w10) panel w lewym dolnym dopiero zaskakiwał po dobrych dziesięciu sekundach. Ale spoko, to idzie zrozumieć, być może po prostu komputer zasyfiony i wolno działa, przedmucham, przeczyszczę ccleanerem i będzie git.
Podpowiedź, nie było.
Gdy wszedłem w wyszukiwarkę, od razu wyskoczyło z dziesięć okienek, przebiłem się przez to jak trynkiewicz przez otrzewną Wojtusia aż zobaczyłem przeglądarkę.
Yahoo
Nosz #!$%@?ć.
A toolbarów nasrane na pół ekranu.
Nosz #!$%@? jego mać.
Uznałem że nie ma co się pieprzyć tylko sformatuję, wgram Windowsa 8 z płyty i tyle z muzyki.
Nie dałem rady sformatować bo ciągle coś wyskakiwało i nie miałem fizycznej możliwości wejść w opcje.
#!$%@?łem się ździebko więc wyłączyłem komputer i wszedłem do biosu, tam już #!$%@? dopadłem i grzecznie poszedł spać. Gdy komputer pod względem plików był czysty przyszła pora na samą skrzynkę.
Po otworzeniu (rozkręceniu bo starszy model obudowy, bez wygodnych śrubek z uchwytami z tworzywa czy dźwigienki) zdołałem wydusić z siebie tylko "o #!$%@? marcepanie".
Kurzu było na dobry centymetr.
Zbitej kołderki z kurzu.
Założyłem maseczkę, wyszedłem na balkon i zacząłem powoli to wyciągać, gdy jako tako wyciągnąłem kołderkę, przedmuchałem powierzchownie, ale coś mi nie pasowało, nadal zostawał jakiś osad na wnętrzu obudowy.
Przeciągnąłem po nim palcem i uniosłem do nosa.
Papierosy.
Dym papierosowy skraplał się w środku obudowy.
killme.jpeg
Wziąłem szmatkę, trochę wódy i zacząłem to powoli i mozolnie czyścić, potem skrobać. W efekcie wyjąłem wszystko ze środka i zwyczajnie szorowałem, uważając z grubsza aby niczego nie zepsuć, ale niezbyt szczególnie pedantycznie bo gdybym #!$%@?ł to bym powiedział że tak już było i by kupili moi rodzice im nowy.
And i wouldn't need to suffer.
Ale jak na złość nic nie zepsułem.
Gdy jako tako było wszystko czyste, wziąłem się za odkręcenie radiatora aby wyczyścić jeszcze wokół procesora syf i nałożyć nową pastę.
oh, pardon, SPRÓBOWAŁEM odkręcić radiator.
Dopiero gdy wkurzyłem się i psiknąłem wd-40 a potem przyniosłem wkrętarkę to puściło.
Ot zardzewiało, zdarza się.
Ale nie zdarza się żeby między blaszkami radziatora KURZ ZMIENIŁ SIĘ W #!$%@? KAMIEŃ.
Może przesadzam, okej, postukałem śrubokrętem i ładnie odchodziło. Ale samego radiatora przez pół godziny nie zdjąłem.
Pasta była tak stara i zapieczona że zwyczajnie nie dało rady jej odkleić i dopiero gdy zacząłem walczyć żyletką i śrubokrętem o płaskiej główce się odkleiło. A raczej odłupało.
Alee okej, pomoczyłem w izopropylowym (dwa dni to czyściłem to zdążyłem się wrócić do domu po coś lepszego niż wódka) i odeszło jak plama ze sweterka, nałożyłem nową pastę i skręciłem wszystko do kupy.
Komputer uruchomił się w dziesięć sekund.
Windowsa wgrałem w pół godziny.
Zainstalowałem malwarebytes, wykupiłem premium, dałem ccleanera i Firefoxa, dałem na pulpit skróty internetowe od kurnika, fejsa, messengera i jbzd.
Dziadkowi dałem kartkę z nazwami "bezpiecznych" stron.
Profitem była stówka i dwulitrową cola bo winka nie było.

True story zmienione w pastę.
#pasta #informatyka #dziadkowie #autorskie
  • 2
  • Odpowiedz