Wpis z mikrobloga

#lacunafabularniestarwars #lacunafabularnieczarnolisto

OSTATNIE ZAMÓWIENIE
Kontynuuacja tego wpisu

3 lata temu

Holcea - Pałac Letni Królowej Karnassy Aqre

Ciało strażnika zmieniło się w miazgę napotykając ziemię na swojej drodze i Erk wiedział, że niedługo sam pójdzie w ślady tego biedaka. Trzeba patrzeć trzeźwo na takie rzeczy. Wisiał właśnie trzymając się krawędzi pałacowego gzymsu jedną ręką, druga postrzelona, wisiała bezwładnie wzdłuż jego boku. Jego palce ślizgały się powoli, zaprawa która spajała kamienie, zaczęła odpadać. Skradanie się, włamanie, walka, ucieczka na szczyt pałacu, to wszystko pozbawiło go sił i teraz już nic nie pozostało poza nadzieją na cud. Wisząc zastanawiał się, jaki dźwięk wyda z siebie kiedy będzie leciał w powietrzu.

- Pora umierać - wymamrotał a osłabiona ręka puściła krawędź dachu.

W ostatniej chwili na jego nadgarstku zamknęły się mocne palce. Usłyszał stęknięcie, poczuł jak ktoś mocno ciągnie go za rękę. Nie mógł w to uwierzyć, ale centymentr po centymetrze zaczął przybliżać się w kierunku krawędzi pałacowego dachu. Przed oczami zobaczył "Krwawego", granat termiczny którym oberwał gdy uciekali ze skarbca, stopił część jego hełmu odsłaniając połowę twarzy. Kapitan zaciskał zęby, oczy miał przymknięte z wysiłku a na odsłoniętej szyi widać było naprężone żyły. Erk podciągnął w końcu pierś i zdołał przerzucić kolano a potem całe ciało za krawędź budynku.

- Jesteś cały? - wydyszał kapitan i nie czekając nawet na odpowiedź wcisnął Erkowi blaster w drugą zdrową rękę - No to zapraszam #!$%@?ć.

Za plecami najemników trwała właśnie ogłuszająca blasterowa kanonada, którą serwował pałacowym strażnikom Mateo. Odgłosy wystrzałów w jednej chwili ustały jak ucięte mieczem. Uzbrojona w broń białą straż przyboczna, a także regularni strażnicy zaczęli nerwowo wyglądać ze swoich kryjówek po drugiej stronie dachu.

- Kurrrrwa żre ten blaster R20-stki jak #!$%@? - Mateo próbował pociągnąć za spust ale bez efektu. Z blasterów wysypały się zużyte baterie R20 a otyły najemnik trzepał się po kieszeniach szukając nowych. - Nie stójcie tak! Jak Han zaraz nie przyleci to wystrzelają nas tutaj jak padawanów w przestrzeni kosmicznej!


Jak na zawołanie za ich plecami pojawił się wielki cień. Lekki frachtowiec w znajomych żółto-czerwonych barwach powoli obniżał lot a trap prowadzący do ładowni powoli zaczął się otwierać.

- Sorry chłopaki za spóźnienie. Straszne korki na tej Holcei - w słuchawkach odezwał się Han. Po niewyraźnym głosie poznać było że pilot znowu był pijany - Wskakujcie.

Han ruszył na wysokich obrotach z trzeciego biegu, piłując hipernapęd do oporu aż w końcu zwolnił ręczny a silniki buchnęły błękitnym płomieniem i transporter wystrzelił do przodu.


Krwawy ocknął się nagle z zamyślenia a wspomnienia zmarłych towarzyszy uleciały. Ktoś go wołał.
- Żyjesz? Mówiłem coś... - siedzący na fotelu pierwszego pilota Navian podejrzliwie spojrzał się na towarzysza - Ciągle myślisz o zemście co? Wiesz gdybyś wtedy próbował zestrzelić Ordo-Karra to teraz twoje szczatki latałby gdzieś po kosmosie.
- Może...
- Krwawy ja ciebie szanuje ALE coś ci powiem. Na mojej ojczyźnie jest takie powiedzenie. "Jeżeli szukasz zemsty - szykuj dwa groby", niechciałbym żebyś...
- Świetnie. W takim razie drugi grób wykopie dla jakiegoś Jedi który się napatoczy.
Navian uśmiechnął pod nosem.
- Chciałbym mieć Twoją pewność siebie.
Pobierz
źródło: comment_1586186279AC62dIihSwKjo8QaCwLzlX.jpg
  • 4