Wpis z mikrobloga

Taniec Smoków

Saksofony wzniosły się w górę, klarnety skierowały się naprzeciw, a piosenkarze przystąpili na scenę. W wypełnionej po same brzegi przez dziesiątki osób sali zabrzmiała muzyka i setki innych dźwięków. Pałac Upojnego Smoka wrócił do hulanki i ciągnącej się przez całe godziny uczty.
Siedzący na wywyższonym tronie mężczyzna zmarszczył brwi i pokazał kły, rozkoszując się widokiem przed nim. Na wielkiej scenie rozsunęła się szkarłatna kurtyna, a przez niewidoczne drzwiczki nadeszły tancerki. Grupa kobiet kilku ras uniosła w górę piękne pióropusze, a zakrywające ich ciało szaty muskały o chłodną podłogę sceny, wprawiając resztę ubioru w elegancki ruch. Wszystko było na swoim miejscu, tak jak tego oczekiwał.
Falskaar pogładził krótką brodę, widząc jak przez scenę roztacza się inscenizacja jego ulubionego utworu - Tańca Ognistych Smoków.
Młode tancerki połączone w jedną długą grupę rozdzieliły się na dwie części, przemykając między sobą i wysyłając co bardziej radosne uśmiechy i słodkie niczym cukier chichoty. Dowodząca grupą taneczną kobieta nadeszła jako ostatnia, wznosząc przed siebie i w górę szkarłatne pióra i bukiet egzotycznych kwiatów, które nagle wyleciały na podłogę, budując gładką ścieżkę dla reszty tancerek.
- Ya tuta rah kata, sa ree stella cheeka. Foo azalus naweea! - Śpiewała zabarwiona na czerwień Twi'lekanka.Ogony na jej głowie zawirowały wokół niej niczym wzburzone fale.
Uniósł spojrzenie w bok i skinął głową w stronę pobliskiego strażnika. Lśniący błękit zbroi wysokiego Mandalorianina odbił się w jego oczach niczym wypolerowany szafir. Wystarczyło spojrzenie, aby wojownik uświadomił sobie o jego intencjach i ciężkim krokiem podszedł pod oglądającego przedstawienie Falskaara.
- Mando. - Rzekł chłodnym głosem. - Nie podoba ci się przedstawienie?
Rozbrojony ochroniarz odpowiedział wpierw ciszą i dopiero po chwili warknął cicho, nie odstawiając palców od kabury. Była pusta, podobnie jak cała reszta uzbrojenia, które zostało w odpowiedni sposób zabezpieczone. Nie był głupcem, by pozwolić na pełne wyposażenie mitycznego wojownika, który od całkiem niedawna został jego własnym ochroniarzem.
- Puste pieśni, puste słowa. - Odparł zza hełmu.
- Ach, nie doceniasz sztuki, mój drogi Mando. - Powiedział Falskaar.
- Sztuka sztuce nierówna. - Warknął lodowato.
- Doprawdy, wojowniku cienia?
Miał powiedzieć coś jeszcze, lecz jego cała uwaga wypłynęła w stronę ubranych skąpo ślicznotek. Kobiety ozdobione w długie pióra i nałożone na szaty błyszczące łuski zakręciły koło, łącząc się w jedność, po czym wystrzeliły w różne strony. Ich zabarwione w setki, tysiące kolorów pióra ułożyły się wkrótce w symbol smoka.
- Me leeah hodrudda. U chess ko! Pateesa da cheekta kayfoundo naweea. - Melodyjne słowa łączyły się w całość z resztą muzyki.
Dziesiątki innych gości w sali wznosiło okrzyki za każdym razem, gdy jedna z młodych aktorek wysyłała całusy w ich stronę. Robiła to każda, lub tak też z początku myślał.
Ubrana w czerwień i złoto dziewczyna dowodziła jednym z czterech drużyn tancerek i ani razu nie wysłała żadnego odwzajemnienia w stronę gości. Falskaar ugryzł się w wargę, kierując spojrzenie w aktorkę, która właśnie...
Wbiła w nim swe dzikie, cyjankowe oczy. Nie nacieszył się nimi długo, bowiem ledwie sekundę później aktorka odwróciła się, tańcząc w rytmie co raz skoczniejszej muzyki.
Stojący obok niego Mandalorianin ścisnął pięści, lub też tak mu się wydawało. Oszpecony wielkim pazurem hełm wpatrywał się przed siebie, po czym opadł w dół.
Falskaar uśmiechnął się i upił łyk szkarłatnego wina.
- No proszę. - Odrzekł. - Nawet mandaloriańscy wojownicy mają potrzebę sztuki, czyż nie? Wasze kobiety także tak potrafią?
Wojownik odpowiedział ciszą po raz kolejny i schował ręce za siebie. Obstawiający go po bokach strażnicy zerknęli na niego gniewnie, oczekując mylnego ruchu. Oczywiście Falskaar Iziz wiedział, że było to niemożliwe. Mandalorianie był ludem czynów i honoru, ale niewiarygodnie naiwnym i prostym...
A prostota prowadziła do zguby.
- Mo gootu solo, mo gootu buttmalia. No cheekta smak tellia?
Taniec zaczął przybierać na sile. Aktorki biegły raz w tę stronę i drugą, wymieniając się piórami i chichocząc radośnie. Nad ich głowami zawisła wtem mozaika rozciągniętych gwiazd. Rozległy się kolejne, jeszcze bardziej oddające natchnienie nuty muzyki.
Białe kosmyki dziewczyny przeleciały nad inną tancerką, wyróżniając się przy tym najbardziej. Nie odwracała od niego wzroku, czekając na odpowiedź, która wkrótce nadeszła. Skinięcie palców wprawiło scenę w ruch, rozsuwając się aż po krawędzie platformy i złotego tronu. Klęczące przy nim służki ze złością na twarzy odsunęły się w bok, dając przejść najpierw jednej, a potem reszcie grupki tańczących swoją walkę smoków. Drużyna złoto-czerwonych łusek wciąż trzymała się na swoim miejscu, wznosząc ramiona na boki i w górę.
Falskaar puścił jej oczko. Lazur w ślepiach dziewczyny zabłysł niczym ogień, który wkrótce rozpanoszył się po całej atmosferze sali. Siedzący na trybunach goście śmiali się i kibicowali młodej aktorce, która niebawem wydęła usta i z lisią gracją podeszła bliżej.
- Tee-tocky che me jewz ku. An myo waba un che u? Sa da tah ba du bsha ya! - Śpiewała już każda z tancerek.
Każda z wyjątkiem zbliżającej się dziewczyny. Czerwone pióra zakryły gołe ramiona, a jej wzrok pomknął w górę i westchnęła cicho, kręcąc rękoma w górę i w górę. Łuski zabłysły jak ogień, pióra rozproszyły się na boki, a aktorki wróciły na środek sali i podzielone na dwie grupki nie ruszyły się z miejsca. Białowłosa dziewczyna zsunęła dłoń po spoconej twarzy, nie odrywając przy tym spojrzenia z jego oczu. Wydawały się takie... ciepłe.
- Yocola grancha do. Pateesa, u chess ko? Da cheekta kayfoundo naweea...
Falskaar kliknął przycisk, a otaczające go pole siłowe opadło w dół. Tancerka uśmiechnęła się rozkosznie i równocześnie z resztą aktorek spojrzała w gwiazdy nad nią i uniosła pióra w górę.
I nagle wszystkie zalśniły niczym ogień! Pióra zniknęły, a ich miejsce zajęły kolorowe płomyki, które po chwili poleciały w górę, łącząc się w dwa mityczne stworzenia. Ogniste smoki kręciły się i kręciły, ignorując hałas i szczyt muzyki z dołu, aż...
Połączyły się w jedność. Wielki smok rozciągnął płonące żywym ogniem skrzydła, a dziewczyna bezszelestnie podeszła pod czekającego na to Falskaara. Zapach perfum i dzikich kwiatów był boski. Muzyka wtem przycichła, a usta kobiety otworzyły się słodko.
- Kayfoundo naweea...
Wystarczyło małe zerknięcie z turkusowych oczu, aby wiedział co tak naprawdę pragnął w życiu. Wyciągnął powoli dłoń, dotykając podbródka tancerki. Zamknął oczy i wydął usta. Smak róży rozleciał się wokół. Kobieta otworzyła usta.
Pod jego gardłem coś zasyczało, a skórę ogarnęły drgawki. Piekielny żar jarzył jego skórę. Falskaar otworzył powieki i zamarł.
Smuga fioletowego światła wysunęła się z trzymanej w rękach dziewczyny rękojeści. Na podłogę upadły dwa łby i syk kolejnej klingi zawisł w powietrzu, niemal dotykając jego pleców. Muzyka przestała grać.
- Falskaar Iziz, w imieniu Zakonu Jedi jesteś aresztowany. - Odpowiedziała roześmianym głosem.
Na scenę zapadła kurtyna. Przedstawienie dobiegło końca.

#lacunafabularniestarwars
Hrabia_Vik - Taniec Smoków


 Saksofony wzniosły się w górę, klarnety skierowały s...
  • 3