Aktywne Wpisy
hellyea +12
white_cap123 +9
Prawdziwy przegryw to nie jest ten co nigdy nie ruchał.
Prawdziwy przegryw to ten co ruchał, miał powodzenie, a potem coś się w życiu popsuło, utrata zdrowia, wyglądu i utrata powodzenia.
Jak nigdy nie ruchałeś i nie zaznałeś bliskości kobiety to nic nie straciłeś, bo nie da się stracić czegoś, czego się nie posiadało.
Największym bólem jest zaznać tego wspaniałego uczucia na chwilę a potem bezpowrotnie je utracić, ale tego nie zrozumiecie,
Prawdziwy przegryw to ten co ruchał, miał powodzenie, a potem coś się w życiu popsuło, utrata zdrowia, wyglądu i utrata powodzenia.
Jak nigdy nie ruchałeś i nie zaznałeś bliskości kobiety to nic nie straciłeś, bo nie da się stracić czegoś, czego się nie posiadało.
Największym bólem jest zaznać tego wspaniałego uczucia na chwilę a potem bezpowrotnie je utracić, ale tego nie zrozumiecie,
Dlaczego w ogóle nazwałem drużynę toruńską Dream Teamem? No cóż, w Grodzie Kopernika balonik zaczął być pompowany jeszcze przed sezonem. Do Będących w składzie aktualnego IMŚ, Rickardssona, Jagusia, Bajerskiego dołączyli Sawina (tworząc z Bajerskim żółto-niebieski team Real - od nazwy sponsora), aktualny wicemistrz globu Crump, oraz Protasiewicz. Do tego młody Miedziński i Marcin Jaguś jako juniorzy. Mając taki skład podopieczni Jana Ząbika mieli tylko jeden cel na ten sezon, przynajmniej w oczach kibiców. A zwłaszcza na ten mecz. Wszyscy liczą aż w końcu cały skład odpali (Rickardsson coś bladł jadąc w jednej drużynie z Crumpem, podobnie PePe notował słabsze występy). Niedawna porażka we Wrocławiu na pewno motywuje do tego aby odkuć się na swoim, i juz ona spowodowała, że na nadmuchanym baloniku zaczęły pojawiać się rozstępy i lepiej było powoli zatykać uszy.
No to teraz troszeczkę o Częstochowie. Któż to taki przyjeżdżał mierzyć się z krajową i światową czołówką na obiekcie im. M. Rose przy Broniewskiego? Top Secret Włókoniarz Częstochowa desygnował (a jakżeby inaczej) Holtę, Walaska, Ułamka, Jonssona, Sullivana oraz Pietraszkę i Czerwińskiego na pozycjach juniorskich. Skład na tamte czasy równie imponujący. Jonsson świeżo po wypadku, nie całkiem chyba jeszcze pozbierany, o czym mogło świadczyć to, że do składu wskoczył w ostatniej chwili zastępując Przemysława Dądelę, Sullivan mający spore kłopoty sprzętowe w tym sezonie, ale za to rozkręcający się Walasek i obiecujące punkty młodego Czerwińskiego pozwalały myśleć o wywiezieniu dwóch punktów z Torunia, zwłaszcza po udanych meczach w Bydgoszczy i Pile.
Nastroje przed meczem były takie, że kibice toruńscy byli pewni zwycięstwa, a częstochowscy nieśmiało liczyli na utarcie nosa rywalom.
Mecz przypadł na dość upalny dzień po deszczowej sobocie. Pierwsze trzy biegi zwiastowały masakrę gości spod Jasnej Góry. Tylko Sullivan był w stanie zdobyć punkty na gospodarzach i dało to wynik 13:5. Następne cztery biegi i regeneracja Lwów. Sullivan w tym czasie pojawił się już trzy razy na torze (raz jako taktyczna) i po 7 biegach zniwelowano rozmiary porażki do wyniku 23:19. Dochodzimy do biegu ósmego który spowodował, że akurat ten mecz wybrałem na wspominki.
Pod taśmą stanęli: Ułamek i Jonsson z Włókniarza, oraz Protasiewicz (za Bajerskiego) i Sawina z Apatora.
Ale nie to się w sumie teraz liczyło. Liczyło się to, że po pierwszej serii biegów na stadion przy Broniewskiego na pierwszy łuk wjechała dostawcza chłodnia z paletami jogurtów (ech, piękne to były czasy kiedy każdy nadal robił wszystko na gębę i jak chciał), które rozdawano kibicom za darmo i nikt nie pytał w sumie dlaczego. Ludzie brali całe zgrzewki lub kilka i uśmiechnięci wracali na ławki, a zainteresowana reszta biegła aby też się załapać. Musze powiedzieć, że pamiętam, że ja również je brałem, ale nie pamiętam ani marki ani nawet tego czy były dobre, z resztą chyba nawet ich nie otworzyłem bo bałem się, że się upaćkam. Tak więc zamiast tradycyjnej kiełbachy i piwa mogliśmy zobaczyć kibiców opijających się jogurtem! I akurat przed ósmym biegiem ktoś przytomnie zauważył, że te jogurty były za darmo, bo ich termin ważności upłynął przed kilkoma dniami, więc mieliśmy teraz na trybunach kilkaset przeterminowanych jogurtów z którymi nikt nie wiedział co zrobić. Do tego mieliśmy mnóstwo sfrustrowanych tym faktem kibiców.
Ale ruszył ósmy bieg. Protasiewicz z Jonssonem na pierwszym wirażu sczepili się motocyklami i doszło do upadku. Biorąc pod uwagę wynik meczu przechylający się na korzyść gości, zdenerwowanie z powodu wypicia przeterminowanego nabiału oraz fakt, że trzeba teraz gościowi pokazać co tu grozi za ataki na naszych… kibice zaczęli rzucać jogurtami w leżącego na łuku Jonssona! Zdezorientowany zawodnik nie do końca wiedział co się dzieje! Od tego biegu kibice toruńscy tak właśnie postanowili wyrażać swoje niezadowolenie, i tak w kolejnych biegach jogurtami po biegu obrywa np. miejscowy Jason Crump za jazdę poniżej oczekiwań! Mimo nawoływań spikera i upomnień sędziego kibice dalej, choć już nie tak ochoczo, rzucali na tor kubki. Większa seria poleciała ponownie w Crumpa po 14 biegu kiedy wspólnie z Sawiną zaprzepaścił odrobione wcześniej punkty i dali się przywieźć na 1:5. Ostatnie sztuki poleciały po 15 biegu kiedy to Włókniarz przypieczętował (a właściwie Holta to zrobił) zwycięstwo w Piernikowym Mieście.
Balonik z napisem “Dream Team” pękł w Toruniu z hukiem, ponadto okazało się, że miał w środku przeterminowany jogurt który rozlał się wszędzie i brzydko pachnie. Kibice zaczęli się domagać dymisji trenera Ząbika, który jednak poprowadził toruńską drużynę do końca sezonu, do finału DMP który miał miejsce w Częstochowie i w którym Włókniarz ostatecznie udowodnił, że dwóch mistrzów świata w drużynie przeciwników nie robi na nich wrażenia.
#zuzel #torun #czestochowa
Parę razy wchodziłem na mecze za darmo, tj. przez płot od strony garaży xD Nigdy nie wpadłem.