Wpis z mikrobloga

Światło Nadziei

Ogarnięte Drugą Wojną Separatystyczną Ord Mantell
Rok 2534 po Traktacie z Coruscant ( 1119 BBY )

https://www.youtube.com/watch?v=BMWBnrAHl_Y

Niebo płonęło. Prześwitujące nad czerwoną od wiązek laserowych warstwą chmur pociski spadały tuż obok głębokich okopów.

Pokryte błotem, lejami po bombach i kościami dziesiątek tysięcy istnień tereny były jedynie cieniem własnej egzystencji, która niebawem miała się zakończyć.

A przynajmniej spodziewali się tego wszyscy kryjący się w okopach. Białe hełmy żołnierzy co parę chwil wysuwały się z okopów, wpatrując się w gęstą od pyłu i kurzu mgłę.

Coś się zbliżało. Godzina szturmu była bliska, a widmo zagłady zaglądało do wnętrza ich dusz. Stojący na pozycji Vilkas zapalił kolejną fajkę, po czym splunął na bok. Brudne od krwi i błota szaty wisiały z jego wycieńczonego walką ciała, muskając o czubki wystawionych karabinów. Każdy czekał na rozpoczęcie nieuniknionego.

- Duszno dzisiaj, generale - Usłyszał głos obok.

Vilkas kaszlnął i obrócił się w stronę znajomego głosu. Czekający na jego słowa kapitan Sił Specjalnych Republiki oglądał pole bitwy za pomocą krótkiej lornetki, która po chwili wylądowała w jego rękach.

- Duszno. - Odparł. - I siarczyście.

Siwa broda zakrywała mu policzki, przypominając wszystkim wokół o jego podeszłym wieku. Niektórzy powiedzieliby mu, że był za stary, za słaby na wojnę, lecz szczerze mówiąc miał to gdzieś. Rangę mistrza nie otrzymywało się za siedzenie na rzyci i czytanie ksiąg, aż po kraniec własnych dni.

Nie, Vilkas był już na to za mądry. Wiedza była wszystkim, ale każdy jej zdobywca był niczym, jeśli nigdy z niej nie skorzystał.

Kapitan przełknął ślinę i wyjął z kieszeni blaster. Zabarwiony na szkarłat hełm zakrywał jego twarz, ale Vilkas widział twarz mężczyzny za każdym razem, gdy na niego spojrzał. Moc mówiła wszystko i nic.

Zza pleców rozbrzmiał donośny gwizd. Wzdłuż okopów wzniosły się lufy, włócznie i działa. Echo ładowanych karabinów i trzasków radia rozniósł się wysoko ponad nimi, a stojący na małym wywyższeniu Vilkas zaciągnął się trzymana w gębie fajką. Smród tytoniu wyleciał obok.
- Nadeszła pora, generale. - Oznajmił mężczyzna.
Mistrz Jedi kiwnął głową powoli, gładząc swoją brodę. Sięgnął w Mocy po radę i otrzymał tylko jedno: Milczenie. Kanonada rakiet i pocisków trwała dalej, lecz teraz zdawała się przycichnąć. Nawet z naprzeciw nic nie usłyszał.

"Tak więc zaczęło się." - Podpowiedziały myśli.

Daleko przed nimi rozbrzmiał dźwięk bębnów. Śmierć właśnie budziła się do życia.

- W rzeczy samej. - Rzekł powoli głębokim głosem. - W rzeczy samej.

Spojrzał na zebranych wokół mężczyzn i kobiety, rozglądając się w poszukiwaniu celu. Po chwili znalazł go, idealnie na środku. Niższy od reszty i niemal bez przerwy wpatrzony w niebiosa żołnierz włożył ostatni magazynek do krótkiego karabinu. Był gotów, jak wszyscy.

Vilkas założył kaptur, po czym wzniósł oczy na każdego piechura, stojąc otwarcie nad rzędami okopów. Mgła zaczęła unosić się w górę.

- Żołnierze! Synowie i córy wolności! Obrońcy Republiki i nadziei! - Rozbrzmiał głos z jego ust. - Wyczuwam w waszych sercach strach. Ten sam, który drzemie teraz w moich oczach. Boicie się śmierci i zniszczenia, dnia w którym Republika upadnie w zgliszcza, chwili, gdy wszystko co bliskie spłonie w popiół! Lecz nie lękajcie się! Boicie się chwili, gdy wasze dziedzictwo zostanie zapomniane, a wyczyny skryte pod stosem! Nie lękajcie się! Dzisiaj nie cofniemy się ani o krok! Dzisiaj nadszedł dzień walki! Albowiem nie stoicie sami, ludzie dobrej woli! Moc jest z nami, galaktyka jest z nami, nadzieja jest w naszych rękach!

W powietrze wzniosły się blastery i strzelby. Nad głowami zebranych wojowników zasyczał miecz. Żółta klinga wysunęła się naprzeciw mgle, która po chwili odeszła w zapomnienie.

Vilkas rzucił fajkę w błoto, a tysiące karabinów zadrgało. Po polu bitwy rozleciał się gwizd, któremu odpowiedziała niezliczona ilość ryków. Siwa warstwa dymu zniknęła. Nie minęła chwila, kiedy z mgły nadeszła horda przeciwników.

- Nadzieja upada ostatnia! - Zdało się usłyszeć.

Śmierć miała dziś obfite łowy.

#lacunafabularniestarwars
źródło: comment_1584648957lFySCSffxdmmTKKSgB016Z.jpg