Wpis z mikrobloga

Może kogoś zainteresuje jak w moim przypadku wygląda podejrzenie zakażenia.

Wróciłem z pracy w Niemczech na dzień kobiet do swojej różowej. Nadrenia północna Westfalia. Wiedziałem, że mogę być narażony na wirusa (praca z ludźmi - konkretnie biblioteka). Kaszel po przyjezdzie tłumaczyłem sobie paleniem fajek na dworze gdy zimno i wiatr, często to mam, jednak doszła gorączka i zacząłem się niepokoić, tym bardziej, że różowa pracuje na poczcie, a jak wiadomo mnóstwo potencjalnych klientów. Najpierw poszedłem na izbę przyjęć najbliższego szpitala powiedzieć jaka jest sytuacja a tam usłyszałem uwaga! Żebym przeczekał objawy i nie panikował. Pomyślałem kraj #!$%@? z dykty dzwonię na sanepid tak jak kazali. Czekam oczywiście z pół godziny i tłumacze tym konsultantom co i jak, i że wymieniłem " płyny z różową", która ewentualnie mogłaby przenieść to dalej, a ci do mnie że tak się ten wirus nie przenosi ( miałem na myśli pocałunki itd a nie seks). Doradzili, żebym nie wychodził z domu i odizolował się od reszty ludzi, tak też zrobiłem. Jednak dwa dni później kaszel stał się na tyle uciążliwy, do tego panika na mirko i ponadto w moim regionie odnotowali 7 zachorowan w tym czasie, więc postanowiłem zadzwonić po karetkę i opisałem swoje dolegliwości. Po 25 minutach ratownicy w kombinezonach dotarli do mnie do mieszkania, myślałem, że celem odwiezienia na najbliższy zakaźny i zrobienie badań, ale oni na to żebym przestał już pisać tego baita
#koronawirus
  • 10
  • Odpowiedz