Wpis z mikrobloga

jest sobie ten tłusty czwartek, walentynki, dni kobiet, dni czytania książek, majówki, festiwale, święta katolickie i świeckie, obżarstwo, cukier, fast foody, wibratory, masażery stóp, co chwilę wymyślają coś nowego, mówią nam, że złe albo dobre, nieważne bo i tak od dziecka nas uzależniają od wszystkiego bez czego byśmy się obeszli gdyby ktoś nie wpajał nam od maleńkości, że to nam polepszy nastrój metodą zakazanego owocu. z czasem bycie samemu ze sobą i z własnymi myślami staje się niewygodne, wszystkie produkty na sprzedaż stają się niezbędne do funkcjonowania, ludzie nie przestają zastanawiać się czego im jeszcze brakuje do pełni satysfakcji (oczywiście nieosiągalnej). przecież tak się nie da żyć, tyle bodźców, tyle zdarzeń, konsumujemy wszystko na dziko bezrefleksyjnie cały czas, jemy, ale nie trawimy, kiedyś człowiek raz się przesadnie nażarł co miało być przygotowaniem do postu wynikającego z pory roku, z biedy, zacofania, tradycji, może jednak mu to dobrze robiło na głowę. wiem, że to się sprowadza do #kiedystobylo i starczego pierniczenia, ale chyba wolałabym zdechnięcie na dżumę z myślą "przez chwilę se mogłam pożyć, to co musiałam robić może i nie miało sensu, ale przynajmniej odchodzę szczęśliwa" niż te choroby cywilizacyjne rujnujące psychikę i to wieczne niezadowolenie młodego pokolenia mimo możliwości jakie daje dzisiejszy świat. ogrom tego świata oferującego wszystko na wyciągnięcie ręki może być przytłaczający dla jednostki, możesz robić wszystko czyli #!$%@? zrobisz, bo jest tego za dużo, nie wybierzesz nic albo jakieś zastępcze śmieci, byle szybko, byle mocno trzepnęło, odralniać się, uciekać ciągle od siebie. ciągły karnawał, przyjemności, brak przeszkód, bezproblemowe życie, niby tego chcemy, ale czy na pewno, może gubimy siebie po drodze
źródło: comment_1582324038IjjzTdhzom6sFT4j71HwDZ.jpg
  • 11