Wpis z mikrobloga

Liściaste Ucho Grzechotnika
Epilog

Gonił go czerwono-brązowy furiat. Maniakalny śmiech Pająka był słyszany przez wszystkie blade twarze.
- WĄŻ ISTNIEJE!

---------------------------------------
Opowieści Lecącego Orła można było słuchać godzinami. Szaman pamiętał wszystko, włącznie z wydarzeniami sprzed wielu księżyców. Nawet jeśli nie wiedział co dokładnie działo się po drugiej stronie barykady, mógł liczyć na pomoc ze strony Karłów. Wśród legend i bajek było kilka o bohaterach i heroicznych czynach. Te były najlepsze.

---------------------------------------
Biały Sandał pomoże porozmawiać z duchem wojownika? Pająk słyszał jak Zielarz mówił „Renifer zaliczył zgona, ale dalej mówił o szyciu czapek dla niedźwiedzi”. Znaczy komunikuje się z trupami. Pomoże?
- Znam taką jaskinie co powiedziała mi, że mam przestać ćpać. To idealne miejsce! Potrzebuje tylko zebrać nowe dragi. Będę za kilka minut. Ale nie mieli zegarków, więc się przedłużyło.
I poszli.

--------------------------------------
- Na potęgę grzybów z pobliskiego lasa, przybądź tutaj Duchu Charlesa! Mam zapchany nos od koksu, przybądź tu Rewolwerowcu. Mam towaru tu po sufit, pojawił się Białasie głupi.
Niestety, mimo największych starań, każda inkantacja zawiodła.
Zrezygnowany Sandał rzucił fajką w róg jaskini. Trafiła ona na suche gałęzie i chcąc nie chcąc coś się zatliło. Wystrzelił słup ognia. To był znak na dodatkową porcję bagiennego ziela. Liściaste Ucho Grzechotnika otwarł szeroko oczy i oczekiwał na znaki dane przez Ducha.
- Ja Największy Ćpun plemienia do Ciebie mówię. Pomóż temu wariatowi znaleźć czego szuka. Improwizacja wyglądała jakby naprawdę udało mu się zagadać do trupa. Przecież nie przyzna się, że nie potrafi takich rzeczy.

--------------------------------------
-Yhm, jasne Stary. Tak. Ok, Dziękówka. Elo.

- Powiedział, że masz… yyy… przez 102 dni szukać w wiosce La Kuny, a potem masz jej szukać... yyy… o mam, gdzie indziej!
I upalili się jeszcze bardziej.

--------------------------------------
-Teee Liściasty.
-Coooo Sandał?
- A może opiszemy naszą historię gdzieś?
- Taaak? Gdzieeee?
- No tutaaaj. Walnie się jakiś rysunek na ścianie i ktoś to kiedyś znajdzie i będzie o nas wiedzieć.
- Wooow. Super pomysł.
- Najpierw Święta Góra. Rysuj trójkąt.

-------------------------------------
-HAHHAHAH. Ten wygląda jak Jerry, ale on ma za małą głowę. Poprawię.
Sandał dorysował karłowi znacznie większą głowę, skrócił nieco nogi. Teraz był idealny
- I jeszcze dziwny kapelusz od tego grajka z miasta. Patrz. Nad głową, że niby mu lata nad nią xD

------------------------------------
-Towarzysz widział La Kunę?
-Nie
I tak minął dzień pierwszy.

------------------------------------
-Towarzysz widział La Kunę?
- Nie
I tak minął dzień trzynasty.

------------------------------------
-Towarzysz widział La Kunę?
- NIE. ODWAL SIĘ W KOŃCU.
I tak minął dzień osiemdziesiąty drugi.

------------------------------------
Dzień 102. Zgodnie z poleceniem „Ducha” Pająk wyruszył na poszukiwania La Kuny. Szukał tu. Tam też. I jeszcze obok tego. Sprawdził też za tamtym. Opiekunki nie było ani w górach, ani w lasach, ani przy rzekach, ani w dołach.

------------------------------------
Wioski białych są dziwne. Nie ma tu ognisk. Nie mają szamanów. Wódz nie ma piór. Chłopcy niewilki. Boją się niedźwiedzi. Są Złe Dzieci, ale nie ćpają i nie strzelają z gat-lin-ga. Wszystko jest inaczej. Tutaj podobno znajdzie to czego szukał. Prześlizgiwał się po kolejnych dachach wypatrując mitycznego legowiska.
- To jednak prawda. Pierzasty Wąż ma brata.

-------------------------------
Na peronie stało wiele osób. Wystrojone panie i panowie. Bogaci obywatele miasteczka. Było również sporo pracowników kolei. I przyczajony, ale ukryty Indianin. Obserwował już od jakiegoś czasu czynności związane ze spotkaniem ze Stalowym Wężem i wiedział czego potrzebuje.
- Pająk musi zdobyć strój i papier.

-------------------------------
Cel był już blisko. Stał z dala od innych i przechodził akurat koło skrytki Liściastego. Mężczyzna był coraz bliżej. Zza rogu wyłoniły się ręce. Jedna zatykała nos, druga wlewała zawartość buteleczki do ust ofiary.
Blada twarz wytrzeszczył oczy i zerwał się w poszukiwaniu ustronnego miejsca. Ostatnie dzieło Anormalnej Defekacji. Malutki flakonik o wielkiej mocy.

------------------------------
Frak został zerwany przed eksplozją. Kapelusz też ocalał. Był jednak jeden malutki problem…
Nikt nie spodziewał się, że w człowieku zmieści się tyle kału.

-------------------------------
Wyszedł na peron ubrany „po białemu”.
- Tak jak powtarzał Czerwony Dymanit. Jak git, nie frajer.
Chodzenie na czworakach z pewnością przyciąga uwagę, ale kto zwróci uwagę takiemu eleganckiemu dżentelmenowi.
- Dzień dobry, Pańska godność?
- Pają… Ekhem. Parker. Peter Parker.
- Można prosić o bilet?
Pająk trzęsącą się ręką sięgnął po papier i natychmiastowo wcisnął go w rękę kontrolera.
Tak, bilet nie wyglądał najlepiej po zderzeniu właściciela z indiańską recepturą.
Lepka maź spływała po ręce gotującego się ze złości konduktora. Wykrzyczał jak najgłośniej potrafił.
- TEN BILET JEST NIEWAŻNY!!!
Liściasty tylko złapał szybko za przedramię mężczyzny i gwałtownie przycisnął mu obsmarowany papier do twarzy.

-----------------------------------
Pewnie już wszędzie Ci to napisałem, ale dzięki za grę. Każdy wpis był pełen humoru i nawiązań. Chciało Ci się przeglądać diskordowy spam xD.
Świetnie się współpracowało z takim plemieniem. Ćpańskiem i brawurą wygnaliśmy białych!


#kilofyirewolwery