Wpis z mikrobloga

Można to niebezpieczeństwo oddalić, dodaje Black, jeśli państwo przedstawi koncepcję, że pewien uprawniony urząd musi mieć decydujący głos w kwestiach dotyczących zgodności z konstytucją i że ten urząd musi należeć do samego rządu. Bo chociaż pozorna niezależność sądownictwa federalnego miała szczególne znaczenie dla podniesienia jego wyroków w oczach obywateli do rangi Pisma Świętego, to fakty są takie, że władza sądownicza stanowi nieodłączną część aparatu rządowego i jest nominowana przez władzę ustawodawczą i wykonawczą. Profesor Black przyznaje, że rząd postawił się w ten sposób w roli sędziego we własnej sprawie i naruszył tym samym podstawową zasadę prawną dotyczącą wszelkiego prawidłowego orzecznictwa. Ale Black nie przejmuje się zbytnio tym pogwałceniem reguł: „Władza państwa musi się kończyć tam, gdzie tak nakazuje prawo. Kto zaś wskaże ograniczenia i wymusi ich przestrzeganie na władzy państwowej, czyli największej potędze? No, oczywiście samo państwo przez swoich sędziów i prawa. Czyż trzeba powstrzymywać powściągliwego? (...) A mędrca nauczać? (...). W ten sposób Black przyznaje, że aparatowi państwa przekazujemy wszystkie możliwe środki przymusu, że tej grupie półbogów oddajemy wszystkie kluczowe decyzje. Potem pozostaje nam zasiąść wygodnie i spokojnie czekać na nieprzebraną obfitość sprawiedliwości, która popłynie z tych instytucji – nawet jeśli w gruncie rzeczy występują jako sędziowie we własnej sprawie.


#polityka #tk ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz