Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
74/100

Cyber City Oedo 808 (1990), OVA, 3 odc., format 45 min.
studio Madhouse

Nie za to lubimy cyberpunk, że uczy i bawi, że to gatunek tak wysublimowany jak jego szanowna widownia. Cyberpunk to cepeliada, krzykliwa stylistyka i dosyć swobodne podejście do realizmu. Wszystko powinno być przerysowane, zewsząd opresja, a stawiać jej czoła powinny stylowe bandziory ze złotym (lub czarnym) sercem. Dzieła typu Ghost in the Shell to anomalia, być może mile widziana, jednak dobra wbrew swoim korzeniom. Tego się trzymali twórcy tej króciutkiej OVA, dając nam do obejrzenia jedną z przyjemniejszych szmir zeszłego stulecia.

Rok – 2808. Miejsce akcji – Oedo, absurdalnie wielkie miasto na miejscu byłego Tokio. Bohaterowie – przestępcy skazani na wyroki kilkuset lat odsiadki w więzieniu na orbicie, siłą przymuszeni do wstąpienia w szeregi policji. Nikt bowiem nie jest w stanie stawić czoła zbrodniom równie sprawnie, co bandziory. A na zachętę założono im wybuchowe obroże, detonowane w przypadku własnoręcznego w nich grzebania. Co ciekawe, wszyscy trzej otrzymają po własnym 45-minutowym odcinku, w którym po kolei będą niezaprzeczalnymi głównymi bohaterami – formuła bardzo przyjemna.

Oglądamy zatem bandziorka Sengoku, wyrwanego z jakiegoś filmu o motocyklowych chuliganach, stawiającego czoła bardzo GitSowatemu zagrożeniu eksperymentalnego superkomputera, który wziął na zakładnika pewną korporację. W drugim haker o aparycji zapaśnika, Gogul, musi pokonać wojskowego cyborga, podpuszczony nieco przez byłą partnerkę. A w trzecim odlot zupełny – hermafrodyta Benten walczy z mutantem do złudzenia przypominającym wampira w stacji kosmicznej.

Oedo to popis stylistyczny. Mamy tu przecież produkcję koszmarnie wręcz przestarzałą pod względem oprawy, wydawaną od 1990 równolegle z Patlaborem, Nadią, Yawarą itp., zaś do złudzenia przypominającą tytuły sprzed dekady. Podobnie anachroniczny jest cały ten cyberpunk, żywcem wyrwany z książek nadętego p. Gibsona, aniżeli z książek ironicznego p. Stephensona. Wszystko to okraszono zawiesistą elektroniką w dwóch rodzajach (na rynek UK wypuszczono osobny soundtrack), a jako głosy bohaterów zatrudniono sławy lat 70-tych i 80-tych; pp. Shiozawę, Gendę, Ishimaru. Oryginalne głosy nie są zresztą aż tak popularne na zachodzie z uwagi na klimatyczny amerykański dub, dodatkowo przydający produkcji tego szmirowatego posmaku.

Niewątpliwie dobrze się to ogląda, o ile człowiek się uprzednio znieczuli. Oedo nijak nie można nazwać anime typowym dla własnych czasów – to raczej produkcja poprzedzająca dorobek artystyczny p. Kawajiri, autora późniejszego Ninja Scroll. W Oedo schabowe ludki (i jeden pan ciepły jak grzejnik w grudniu) wygłaszają absurdalne one-linery, po czym wio się naparzać, przy czym najbardziej imponujący jest niewątpliwie odcinek trzeci, a zwłaszcza walka z – naprawdę, nie ma co tu spoilować – regenerującym się wampirem. Studio Madhouse potrafiło kiedyś dołożyć do pieca…

Polecam, jednak w bardzo konkretnym celu. Produkcje pokroju Cyber City Oedo służą przede wszystkim jako źródło bezpretensjonalnej rozrywki, ale przy okazji pozwalają uporządkować sobie w głowie pewną hierarchię bytów. Niech Was to oblicze cyberpunku oduczy traktowania gatunku jako zbytecznie wzniosłego, na której to skłonności zapewne niejeden twórca kultury będzie solidnie żerował w ciągu następnych lat, po premierze wiadomej gry komputerowej.
Pobierz tobaccotobacco - #anime #bajeksto
74/100

Cyber City Oedo 808 (1990), OVA, 3 odc.,...
źródło: comment_tIKw6LizlgmL1Ssu2bMHYWuLTkVgzWTW.jpg