Wpis z mikrobloga

No, dawno sobie nic nie popisałem, ale też dawno nie miałem takiego dość intensywnego tygodnia w pracy i obfitującego w nietypowe zdarzenia.
W poniedziałek i wtorek miałem wolne, na środę miałem wypisaną rezerwę poranną, ale jeszcze wieczorem we wtorek dostałem informację, że przydam się w pracy, żeby wskoczyć na jeden strzał na 220 o 6:25. No to pojechałem na bazę, dostałem Solbusa (bo z tego, co wiem, nowe auta na tej linii wyjechały dopiero dzisiaj), a w Rudnej dostałem telefon, żebym zrobił jeszcze jeden kurs. No to OK, nie ma problemu. Poodstawiałem ludzi do Rzeszowa, bo to akurat był taki kurs, że dużo osób dojeżdża do pracy, wróciłem z powrotem na wioskę, zawinąłem i jadę. I już humorek gituwa, bo na przystanku koło szkoły czekała wycieczka szkolna ( ͡° ͜ʖ ͡°) Szybkie zabiletowanie 24 dzieciaków i już wiem, że warto było wstać rano do pracy. A na koniec jeszcze wypadł ktoś z kursu pekaesowskiego i przejechałem się do Krzywej koło Sędziszowa, więc zakończyłem zmianę równo o 12:00, zgodnie z planem.
Na czwartek i piątek miałem bisówkę na 238. Pobudka przed 4:00, dojazd na bazę, pobrane kwity od najpojemniejszego na chwilę obecną autobusu, czyli długiego MAN-a (94 osoby w dowodzie rejestracyjnym) i wycieczka za miasto. Z Zabratówki klasycznie przyjechał autobus wypchany po brzegi ludźmi, na drugim kursie znowu wpadła mi wycieczka szkolna (tym razem z Chmielnika) i zaczynałem czuć, że chyba pula szczęścia na ten tydzień powoli zaczyna mi się wyczerpywać. No i dużo się nie pomyliłem, bo na ostatni kurs do Zabratówki, już po przerwie, z dworca wsiadła mi trzecia wycieczka szkolna w ciągu dwóch dni, jechałem przepelniony i już nawet nie miałem jak ludzi pozbierać z przystanków na Niepodległości. Parę telefonów od #!$%@? ludzi, później ja oberwałem od dyspozytora, no ale nie będę nadstawiał karku za firmę, nie? #!$%@? z karą na przedsiębiorstwo, za przekroczenie stanu ludzi ponad dane z dowodu rejestracyjnego cofają uprawnienia, kto mi wtedy zwróci kasę za kwity? Także ostatecznie do domu wróciłem zmęczony, jakby przebiegło się po mnie stado Murzynów. W piątek było lepiej, bo już nie miałem tak absurdalnego stanu ludzi, ba – nawet w rozmowie z jednym z pasażerów dowiedziałem się, że „wczoraj chyba był jakiś kierowca nowy bo się na przystanku nie zatrzymał”, więc tylko nabrałem nieco więcej powietrza i zacząłem mówić coś w stylu „nooo, w firmie to aż huczy”, bo przecież się nie przyznam, że to byłem ja ( ͡º ͜ʖ͡º)
A weekend spędziłem na 204, tydzień kończąc podwózką jakiegoś zaspanego pasażera w okolice osiedla 1000-lecia. Niby zerknąłem na tył autobusu, zdążyłem nawet zamienić kilka słów z drugim kierowcą, dojechać na bazę, zatankować, zaparkować, światła ładnie pogasiłem, a tu jakieś szuranie z tyłu. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to że jakiś kot mi wskoczył do środka, później, że zaraz mnie ktoś #!$%@? nożem, ale jak usłyszałem brzęczyk od przycisku przystanku na żądanie, pomyślałem, że chyba szykuje się sroga inba. No ale facet okazał się być tylko nieco rozbawiony faktem, że jakoś nie zauważyłem go śpiącego gdzieś na tyle autobusu, więc po krótkiej rozmowie i pozbieraniu własnych gratów zapakowałem go do Seata i odstawiłem w okolice domu.

#jakbedziewpksie
  • 5
  • Odpowiedz