Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
60/100

ACCA: 13-ku Kansatsu-ka (2017), TV, 1-cour
studio Madhouse

Stylowość – trudno uchwycić, o co tak właściwie w tym określeniu chodzi. Jako skrót myślowy może zapewne określać świadomą i nieco zuchowatą grę kształtem i kolorem, większy niż zwyczajowo budżet na animację, może na muzykę? Odróżnianie się od sezoniaków dostatecznie, by dominować w swoim czasie pośród zainteresowanej mniejszości widzów nadętych, pardon, wyrafinowanych. Po to jest internet, żeby wykuwać w zasadzie niezbyt ważne opinie, zatem zapcham pojęcie do końca – anime stylowe będzie nosić wyraźne znaki stylu twórców, większą niż zazwyczaj liczbę ich odcisków palców. I tak ACCA staje się serialem stylowym nawet bardzo, i w tym kierunku należy go reklamować.

Na podstawie mangi p. Natsume Ono, a jednak dreszczowiec. Wybitnie ta stylizacja tu się gryzie z, powiedzmy, temperamentem wrodzonym autorki, bowiem ACCA to dreszczowiec o tempie nader ślamazarnym, co dodatkowo dodaje mu uroku. Rzecz się dzieje w królestwie Dowa, w wyspiarskiej krainie w kształcie ptaka, który to kształt figuruje na wszelkich oficjalnych dokumentach – świetna kpinka z worldbuildingu. Królestwo podzielone jest na autonomiczne dystrykty, którymi monarcha włada raczej tytularnie, w praktyce zaś rządzi ACCA – rozbudowany system administracji rządowej, zhierarchizowany i dowodzony przez konsylium najstarszych stopniem mundurowych.

Naszym bohaterem jest Jean, blondas z nieodłącznym papierosem w ustach, oficer wydziału kontroli wewnętrznej. Ten wydział, przez wielu uważany za bezużyteczny, ma za zadanie podróżować po poszczególnych dystryktach i zaglądać lokalnym strukturom ACCA w papiery. O ile pierwotnie miał na celu powstrzymać separatystyczne skłonności dystryktów, to obecnie jest uznawany za narzędzie do zawracania głowy. Dzięki przynależności bohatera do tegoż wydziału wydawać by się mogło, że czeka nas kromka życia, w trakcie której Jean zwiedza absurdalnie różnorodne geograficznie i kulturowo dystrykty, po czym zwozi siostrze lokalne przysmaki na pamiątkę. Nic bardziej mylnego.

ACCA to dreszczowiec – powolny, ale dreszczowiec. Do objęcia tytularnej władzy króla szykuje się książę Schwan, który nie ma zamiaru pozostawać królem tytularnym. Jego mało zręczne próby zorganizowania wokół siebie środowiska zdolnego zapewnić powrót autorytarnych rządów nie przechodzą bez echa. Po najwyższych strukturach ACCA przewalają się plotki nt. tego czy innego przewrotu stanu, w którego centrum znajduje się wreszcie i Jean, zaskoczony jak wszyscy wokół. Wierchuszka będzie zatem usiłować rozwikłać zagadkę tego, kto tak naprawdę jest za kim i jaki ma w tym interes, zaś sam Jean będzie próbował ustalić, czemu został wplątany w taki ambaras. A to wszystko w swoim flegmatycznym stylu, wypalając po drodze sterty papierosów, za towarzyszy mając przyjaciela dziennikarza i tropiącego go jako zdrajcę oficera policji.

Świetnie się ACCA przede wszystkim słucha. Soundtrack pełen jest utworów na trąbki, saksofon i fortepian, układających się w mozaikę jazzu, bluesa, muzyki kawiarnianej – świetna sprawa. Zakulisowość intrygi pozwala na dowolną w zasadzie kontrolę jej tempa, które zazwyczaj poza chwilowe i ustające po chwili porywy nie sięga po zbytni dynamizm. To kolejna produkcja na podstawie mangi p. Ono, przy której można rozsadzić się na kanapie z czymś zacnym w kieliszku i rozsmakowywać się w tej relaksującej historii. Jeden książę Schwan ma w sobie luzu najmniej i najchętniej zaraz by wziął wszystkich za łeb, z czego ton produkcji drwi nieustannie.

Rysowanka przez studio Madhouse stoi na naprawdę wysokim poziomie. To studio chyba zawsze stanowiły solidne fachury, i w przypadku ACCA także nie ma się do czego przyczepić, mimo zbierającego szlify na Space Dandy reżysera, p. Shingo. Inaczej niż David Pro poradzili sobie fachowcy z Madhouse'u z charakterystyczną buziologią p. Ono, nie odejmując im wcale należytego uroku. Żądlić nas będą nosy i czarować leniwe oczy wielkości spodków, a ich właściciele prezentować się będą zazwyczaj poubierani w diabelnie szykowne mundury, wzorowane na najlepszych tradycjach Trzeciej Rzeszy.

Kino leniwe, co się w chłodne dni powinno cenić jeszcze bardziej. A przy tym serial to nowinka, wydana zaledwie dwa lata temu, podczas sezonu zdominowanego raczej przez drugą Konosubę i smokojówkę. Kto wtedy zauważył ACCA na mapie – winszuję gustu. Mi przyszło zapoznać się z serialem nieco później, jednak na stałe wymościł sobie miejsce wśród drobiazgów przeze mnie ulubionych. Polecam, nie ma rady.
tobaccotobacco - #anime #bajeksto
60/100

ACCA: 13-ku Kansatsu-ka (2017), TV, 1-co...

źródło: comment_HRYmebi6lMKFe4UOK2pcpJZFq02cNFFd.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz