Wpis z mikrobloga

#mirkowyzwanie
@FHA96 @brand_new_brain melduje wykonanie zadania

Oto zestaw, który wylosowałam:

1. Napisz opowiadanie, którego akcja będzie się działa jesienią.
2. Wybierz się ze znajomymi do Escape Room, zorganizuj spotkanie.
3. Zgrab liście w kształt loga Wykopu

Przyznam na stracie - na początku chciałam pójść na łatwiznę i zgrabić liście. Potem jednak przypominało mi się jak bardzo lubiłam pisać będąc w gimbazie i licbazie, więc postanowiłam spróbować coś naskrobać po latach. W końcu Mirkowyzwanie powinno być... wyzwaniem ;)

Zbieżność imion przypadkowa. Opowiadanie zainspirowane prawdziwymi wydarzeniami ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Wiem, że prawdopodobnie zrobiłam masę błędów stylistyczno-interpunkcyjnych. Zawsze byłam w tym słaba i nie mam nikogo, kto mógłby mnie zredagować. Nie bijcie (,)


Michał z niepokojem rozejrzał się po okolicy.
Jeszcze godzinę temu otaczał go turystyczny gwar centrum Poznania. Teraz poza ponurym pomrukiwaniem drzew nie słyszał żadnych innych odgłosów. Znalazł się wśród drzew.
Nie był to jednak zwykły park. Był to las nieuczęszczany przez ludzi, bez wydeptanych ścieżek, śmieci i krzaków ozdobionych wstęgą papieru toaletowego. Taksówkarz niezłe się zdziwił, gdy zostawił go w tym miejscu, jednak nie miało to dla niego znaczenia.
Liczyła się tylko mapa ze skarbem - prezent od dziadka otrzymany tuż po jego śmierci.
Stary dziadek Zbyszek był zapalonym poszukiwaczem tajemnic. W dzisiejszych czasach nazwano by go szurem, w tamtych był po prostu nieszkodliwym dziwakiem. Zbigniew zwykł mówić do swej jedynej córki: „Grażynka- jestem o krok od przełomowego odkrycia! Zobaczysz, będzie o tym głośno!”. Zazwyczaj jednak coś zawsze stawało odkryciu na drodze- złe warunki pogodowe, dalekie odległości tudzież zakrapiane imieniny wujka Staszka.
Dlatego też Michał z dystansem przyjął list od dziadka, który przyszedł miesiąc od jego śmierci: „Mój jedyny wnuku. Gdy czytasz ten list najprawdopodobniej będę już martwy. Powinieneś wiedzieć, że to nie był wypadek. Nigdy nie chorowałem na serce”.
Na wspomnienie listu Michał nerwowo rozejrzał się po okolicy, jednak wśród okolicznych drzew jedynym zagrożeniem mógłby być myśliwy uważający go za dzika w zgniłozielonym płaszczu.
„Wiem, że przez lata razem z całą rodziną uważaliście mnie za dziwaka. Może i słusznie. Jednak tym razem chodzi o coś innego. Dokonałem przełomu. Odkryłem coś, co na zawsze odmieni nie tylko nasze życie, ale być może całego świata. Wszystkie informacje posiadasz na mapie. Nie zwlekaj, nie dziel się z nikim swoim odkryciem. Bądź ostrożny! Jesteś w wielkim niebezpieczeństwie”.
Michał wspomniał swoją reakcję po pierwszym odczytaniu listu. Jeszcze rankiem roześmiał się na głos, myśląc o dziadku kretynie. Nocą jednak napady niepokoju nie pozwoliły mu zasnąć. Wtedy też postanowił sprawdzić ten las -dla spokoju sumienia.

Nie był teraz jednak pewny, czy decyzja podjęta o trzeciej w nocy była tą właściwą.

Był ciepły jesienny poranek, promienie słońca rzucały ciepły blask na pajęczyny, jednak Michał czuł lodowaty oddech strachu na swym karku. Kolejny raz spojrzał na mapę. Był to zbiór bazgrołów, narysowanych starczą ręką dziadka, których nie powstydziłby się żaden lekarz. Według zapisków powinien zacząć szukać wskazówek przy wulkanie albo czymś przypominającym wulkan-jednak, gdzie w nizinnym obszarze Wielkopolski znajdzie wulkan?! Z rezygnacją objął wzrokiem czerwieniejące gałęzie. „To nie jest głupie, to jest idiotyczne” - pomyślał, gdy nagle jego uwagę przykuł ruch w głębi lasu.
Czy mogło to być zwierzę? Ostrożnie ruszył w kierunku zagrożenia z patykiem w ręku, naiwnie wierząc, że kawałek gałęzi pomoże mu w starciu z dzikim zwierzęciem. Jednak już po chwili mógł odetchnąć z ulgą-było to po prostu leśne mrowisko wypiętrzające się z runa. „Wulkan!” - pomyślał. Zachęcony sukcesem spojrzał na mapę - od "wulkanu" w głąb lasu prowadziły krzyże. Największy z nich niczym w filmach o piratach miał oznaczać skarb.
Michał rozejrzał się po okolicznych krzakach szukając jakiegokolwiek krzyża -drewnianego, żelaznego, kapliczki bądź grobu. Jedynym odkryciem, jakiego dokonał był grzybiarz o posturze Krzysztofa Krawczyka.
Gdy miał już zwrócić się o pomoc, jego uwagę przykuł snop światła oświetlający korę drzewa. Ktoś dawno temu wyrył na niej znak krzyża. Po chwili z użyciem mapy udało mu się odnaleźć więcej wskazówek.
Idąc przecinał swój szlak jesiennymi liśćmi, łapiąc na twarz pajęczyny. Za każdym razem, gdy czuł się zgubiony odnajdywał kolejny ślad, jakby ktoś czytał mu w myślach. Po godzinie drogi prowadzącej w głąb lasu odnalazł wreszcie ostatni krzyżyk na korze. Według mapy skarb był już niedaleko. Szukał kolejnych znaków na drzewach, jednak nic nie rzucało mu się w oczy. Próbując spojrzeć na okolicę z innej perspektywy, wspiął się na okoliczne wzgórze. I wtedy też dostrzegł mech ścielący się po ziemi w idealną literę X. Szybko do niego dobiegł, analizując swoje odkrycie. Wyglądało na to, że w tym miejscu powinien zacząć kopać. Jednak jak się do tego zabrać, gdy nie wziął ze sobą łopaty?

Nagle poczuł zimno na karku. Nie musiał się obracać, by wiedzieć, iż jest to lufa pistoletu. Stał za nim spotkany wcześniej grzybiarz.
-Kop. - rozkazał mu szorstko głos.
-Nie mam łopaty - rzucił, zapominając jak niedorzecznie to brzmiało w obecnych okolicznościach.
-Kop łapami, piesku, albo zaraz spotkasz się z dziadkiem.
Przerażony zagłębił paznokcie w mokrej, leśnej ziemi. Obok niego przeszedł leśny żuczek. Zastanowił się, czy podobny będzie rezydować na jego zwłokach.
Już po paru ruchach jego dłonie zaczęły krwawić, jednak zimno pistoletu kazało mu się tym nie przejmować. Po dobrej chwili walki z okolicznymi korzeniami jego paznokcie zahaczyły o metalowe wieko. Oprych aż zagwizdał z podniecenia.
- Szybciej, szybciej!
Ekscytacja udzieliła się również jemu. Mimo niebezpieczeństwa chciał wreszcie poznać sekret dziadka. Pomagał sobie rękami i nogami, aby jak najszybciej dostać się do skrzynki. Gdy już ją trzymał w dłoniach kopniak w żebra posłał go w okoliczne liście.
- No to co my tutaj mamy...
Porażony bólem mógł tylko obserwować, jak mroczny Krzysztof Krawczyk z trumiennym zgrzytem otwiera niczym niezabezpieczoną skrzynkę i z namaszczeniem wyjmuje z jej wnętrza pożółkły kawałek papieru. Kolejna mapa? Chyba jednak nie, skoro „grzybiarz” pochylił się nad nią i niczym ryba wyrzucona na brzeg literował jej treść, wyraźnie wstrząśnięty. Po chwili ruszył w kierunku Michała.
- „To koniec” - pomyślał Michał - „Zabije mnie, żeby pozbyć się świadka”. Krzysztof Krawczyk jednak zamiast dobić chłopaka wyciągnął w jego kierunku papier.
- Hmm... To chyba jednak do ciebie.
Przez chwilę jeszcze mężczyźni mierzyli się wzrokiem. Ciekawość jednak wygrała i Michał sięgnął po wyciągniętą kartkę. Krzysztof Krawczyk w milczeniu studiował twarz chłopaka, gdy ten studiował treść listu. Nagle z nieziemskim wrzaskiem płoszącym ptaki w pobliskich zaroślach Michał rzucił się na ziemię, wierzgając nogami i wydrapują sobie oczy. Krzysztof Krawczyk obojętnym wzrokiem obserwował, jak kartkę zabiera zimny, jesienny wiatr.

Kartkę, której napis głosił

  • 4