Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Niecałe 2 miesiące temu zakończyłem prawie 5-letni związek. Związek, w którym było mi całkiem dobrze, ale nie widziałem przyszłości.

Nie dogadywaliśmy się w sprawach podstawowych, tj. stosunek do pieniędzy (przewalanie kasy na głupoty nie mając jej za dużo) czy obowiązki domowe (nie oczekiwałem, żeby codziennie sprzątała całe mieszkanie, ale żeby po prostu nie zostawiała po sobie takiego nieporządku, bardziej partycypowała w codziennych obowiązkach). Oczywiście wiedziała, że mnie to boli i wielokrotnie, szczególnie o drugim, rozmawialiśmy. Obydwie te rzeczy wyniosła z domu i chyba stąd opór przed jakąkolwiek zmianą. To de facto były błahostki, ale takie, które niszczyły we mnie poczucie, że to się uda i będziemy dogadywać się na innych polach przez resztę życia.
Obecnie spotykam się z kimś innym, z tego co widzę w tych dwóch tematach, to biegun mi bliższy. Dodatkowo, na początku tej znajomości miałem trudny okres na studiach, a ona mnie wspierała, pytała jak mi idzie nauka, przyciskała do niej, a po wszystkim tak realnie się cieszyła, że mi dobrze poszło. Nie mówię, że była mnie nie wspierała, ale przez te 5 lat chyba nigdy nie odczułem tego w taki sposób. Odpierając ewentualne zarzuty, pytałem ją jak idzie, starałem się przyciskać i motywować, a także wielokrotnie pomagałem jej na studiach w miarę swoich umiejętności.

Ja też nie byłem idealnym partnerem. Czy zdradziłem ją, czy nie, to kwestia sporna (jak w serialu Przyjaciele - "we were on a break"). Coś mi odwaliło, zauroczyłem się i zakończyłem związek. Bardzo szybko pożałowałem tego i poprosiłem, żebyśmy do siebie wrócili, ale niestety co się wydarzyło w tym krótki czasie, było nie do cofnięcia. Była mi przez to chyba już nigdy nie zaufała i ja sobie też. W ostatnim okresie też zrobiłem wiele złych rzeczy, całowanie się na imprezach z innymi, jakieś macanki. No kawał ch.. ze mnie był momentami. Potem pojawiał się mega moralniak, bo mimo wszystko ją kochałem i byliśmy razem szczęśliwi. Może jak ją kochałem i nie była mi obojętna to właśnie dobrze, że zakończyłem to wszystko i nie raniłem, siebie i przede wszystkim jej.

To drugi mój związek, który zakończył się po długim okresie, poprzedni trwał prawie 4 lata, ale wtedy zniosłem to jakoś lepiej. Może kwestia tego, że rozpadał się długo i nie było już szczęścia. Teraz, w ciągu ostatnich kilku dni jest mi ciężko. Wszystko mi o byłej przypomina, zastanawiam się czy zrobiłem dobrze, czy nie trzeba było dać kolejnej szansy temu wszystkiemu (ona wiedziała, że ja się waham co do przyszłości z nią). Mieliśmy wiele wspólnych tematów, głupich powiedzonek, śmieszyły nas te same rzeczy i zjawiska. Z tym jest mi najtrudniej, cholernie ciężko. A może to tylko kwestia spędzonego ze sobą czasu, przyzwyczajenia? Właśnie, staram się obecne trudne momenty zwalać na przyzwyczajenie. Prawie 5 lat razem, z czego 3 wspólnego mieszkania nie pozostaje bez wpływu.

Mieliśmy wspólne plany, wizję na przyszłość, co i gdzie chcemy robić, jak żyć. Rozumieliśmy się bez słów. Ja zaciskałem zęby na to co mnie bolało i po prostu sam to robiłem, w imię szczęścia i miłości. Trudno tak... ( ͡° ʖ̯ ͡°)

#zwiazki #truestory #sadstory #logikaniebieskichpaskow #rozowepaski

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 6
OP: @Mapapolski: w pewnym wieku hehe ruchanie nie jestem podstawowym elementem związku.


@tagnar_: ja byłem szczęśliwy i nawet jak kończyłem, to nie było źle. Natomiast te ciągle kłótnie o to samo albo zaciskanie zębów, żeby ich nie było, mnie niszczyło.
Najtrudniej jest podjąć tę decyzję, bo przecież łudzimy się, że jakoś to się ułoży, wreszcie się dogadamy. Ty też się trzymaj i ułóż to wszystko sobie w głowie. Trzymam
@DIO_ raczej to że wiele ludzi nie wie czym jest miłość i myli z zauroczeniem i pożądaniem. Miłość to nie emocja i samoistne uczucie. Wiele ludzi przez styl życia i podejście nie jest zdolna kochać. A miłość to nie same kwiatki i motylki i misie.