Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
45/100

So Ra No Wo To (2010), TV, 1-cour + 2xOVA
studio A-1 Pictures

Fascynujący jest ten miszmasz kultur europejskich, który proponuje Sora no Woto – rzecz się dzieje w niejakiej Helwecji, scenografia to dość wiernie odwzorowane hiszpańskie miasteczko Cuenca, soundtrack pełen jest francuskiego wokalu, a stylistyka ogólna to dość luźna interpretacja fin de siecle. A przy tym serial jest świeżutki, o ciekawej koncepcji i dobrej obsadzie, która to zresztą jest motorem napędowym całej zabawy. Na dodatek traktuje o świecie przyszłości, powstałym po niszczącym konflikcie nuklearnym, w którym dzieci zaludniają kompanie wojskowe. Nie przekonał mnie od razu, oj nie. Co to była jednak za przyjemność dać się w końcu przekonać...

Do 1121 plutonu wojsk Helwecji zaciąga się nastoletnia Kanata, postanowiwszy służyć Bogu i Ojczyźnie jako wojskowa trębacz, absolutnie oczarowana w dzieciństwie grą na trąbce innej młodocianej pani żołnierz. Pluton strzeże miasteczko Seize przed zakusami rzymskiej armii (w nieodległej przyszłości wskrzeszono Cesarstwo Rzymskie). Robota to mało ambitna, bowiem absolutnie nic się nigdy w Seize nie dzieje, a i reszta plutonu to Kanacie podobne młode dziewczęta; dowodząca plutonem podporucznik Felicia; jej prawa ręka, starsza sierżant Rio; jeszcze młodsza od Kanaty artylerzystka Kureha; wreszcie stale zaspana mechanik plutonowa Noel. Relacje w jednostce są raczej luźne i towarzyskie, o ile podporucznik nie zgłasza zastrzeżeń.

I tak się żyje w tej starej stróżówce, wyglądając nierealnego zagrożenia i zabijając czas. Kanata uczy się gry na trąbce i wojskowych sygnałów pod przewodnictwem doświadczonej i bywałej Rio, pluton zarabia pokątnie pieniądze na bimbrownictwie, Noel nieustannie dłubie przy futurystycznym „czołgu,” próbując przywrócić go do stanu użyteczności. Przy tym dziewczęta uczestniczą w lokalnym festiwalu, pomagają miejscowym, urządzają treningi w plenerze, polują na ducha w ich fortecy, i tak dalej. Powiedziałby kto – cute girls doing cute things, tyle że wtłoczone w setting wojskowy. Być może tak byłoby dla wszystkich zdrowiej, ale p. Kanbe całą tę zabawę reżyseruje.

Jesteśmy nieustannie uświadamiani, że ta w większości lekkoduszna i zabawowa produkcja stoi na solidnym, wyjątkowo ponurym fundamencie. Dziewczęta przyjmują za pewnik ciągłe tragedie, które dzieją się niejako w tle, lub dawno się wydarzyły, rzucając cień na przeszłość nastoletnich przecież członkiń pluton. Uśmiechnięte buzie i brak juchy na ekranie przysłaniają nam stan faktyczny Helwecji, czy też w ogóle świata Sora no Woto, który zmierza ku kolejnemu upadkowi. Wszelkie te niewygodne aluzje i sugestie zaczynają przeobrażać się w coś więcej jakoś po dwóch trzecich serialu, aby zaserwować nam raczej ponure finałowe momenty gdy się człowiek przypatrzy, co tak właściwie się wydarzyło.

Cieszy niezmiernie oprawa, w stylu studia A-1 wesoła i optymistyczna, a przy tym drobiazgowo oddająca tego pan-europejskiego ducha. Oglądamy życie ludzi gdzieś z pogranicza Katalonii, Prowansji i Szwajcarii, odpowiednio udźwiękowione świetną muzyką, wykonywaną zawsze na instrumentach ludowych. Powraca w miłym stylu sympatia reżysera do form inspirowanych Klimtem w openingu, równie dobrze mogącym stanowić sequel do openingu Elfen Lied. Urzekła mnie też zupełnie nauka gry na trąbce w wykonaniu Kanaty – zwyczajowo wychodzi ona rano grać hejnał (The Amazing Grace), stopniowo przestając przy tym fałszować.

Świetna sprawa, ten serial. Mamy tu przeważnie wesołą wariację nt. gasnącego z wolna świata, w którym wcielone do wojska dzieci są zobowiązane własną piersią bronić ojczyzny, a mimo to zamaskowany ten fakt cieplutką kromką życia i słodyczą dziewcząt pozwala nam marzyć o tym, że raczej wszystko ułoży się po naszej myśli, a świat nie jest w sumie takie zły. Jak będzie w istocie, pozostaje Wam ujrzeć na własne oczy.
Pobierz tobaccotobacco - #anime #bajeksto
45/100

So Ra No Wo To (2010), TV, 1-cour + 2xOV...
źródło: comment_0MsBZNTPICwDMhWIyBWkiA2lUCUmhjdu.jpg
  • 4
@tobaccotobacco: obejrzałem to jako ostatnią pozycję z projektu Anime no Chikara. Po bardzo słabym Seikimatsu Occult Gakuin i słabym Senkou no Night Raid nie spodziewałem się zbyt wiele. I tym bardziej to Haibane Renmei w wojsku mnie zauroczyło. Do tego stopnia, że nawet sięgnąłem po mobilną VNkę. Bo część niewyjaśnionych rzeczy nadal mnie męczy (szkielet anioła(?), prawdziwa geneza i znaczenie rytuału, którego interpretacja różni się zależnie od kraju) A w gierce