Wpis z mikrobloga

Rok 85.

28 stycznia.

Godzina 22.

Po gali rozdania American Music Awards zbiera sie 45 osób.

Przez następne 14 godzin tworzą historię.

Lionel Richie i Michael Jackson napisali piosenkę, którą chcą uratować Afrykę.

Zrobili to popisowo - piosenka jest piękna, wpada w ucho i genialnie nadaje sie do wykonania przez ansambl wielu wokalistów.

Po 34 latach włączam sobie teledysk na popularnym serwisie z wideostrimingu.

Zaczyna się.

Lionel Richie.

Heloł.

Piękny, spokojny, niemal pościelowy głos.

BAM!

Dołącza do niego Stevie Wonder.

Wow.

Co za energia. Ten to potrafi.

Nagle Paul Simon! A ten co tu robi?!

Śpiewa - oczywiście - swoim dźwięcznym, melancholijnym głosem.

Na jego miejsce wchodzi Tina Turner i potężnym kontraltem gospelowej chórzystki prowadzi nas dwie linijki dalej.

A tam czeka już nie kto inny tylko MAJKEL FAKIN DŻEKSON.

Ma skarpetki wysadzane diamentami, rękawiczkę też, kamizelkę poprzetykaną złotem i okulary awiatory.

Stać go - niedawno wydał Thriller, jest największą gwiazdą świata i śpi na hajsie.

A śpiewa jak chóry anielskie - słuchając, czuje się jakby ktoś mnie głaskał po twarzy.

Emocje nieznacznie opadają, pojawia kilku mniej znanych artystów - Willie Nelson, Al Jarre...

CO DO #!$%@?!?

Nagle zbieram się w sobie i wszystkie zmysły mi eksplodują - jakbym się #!$%@?ł na rowerze i przeszorował kolanem bo betonie.

Wszedł Bruce Springsteen.

#!$%@? on chyba je żwir i popija benzyną.

Niesamowite.

Gdy próbuje się uspokoić, na scenie znowu pojawia się Michael razem z crescendo jak wiatr zbierający przed burzą.

Która zresztą nadchodzi od razu, na pełnej #!$%@?, pod postacią Cindy Lauper - stu pięćdziesięciu centymetrów wzrostu i burzy kolorwych włosów - skaczących przy mikrofonie, machających rękami i wrzeszczących tak, że nie dziwi mnie ten dreszcz na plecach - w końcu burza, musiało mi nalecieć za kołnierz.

Refren - śpiewają wszyscy - Jezu, szkoda, że jestem w pracy, bo chciałbym kogoś potrzymać za rękę.

Chwila odpoczynku - Bob Dylan jest tak nawciągany, że swoją linijkę z ledwością czyta z kartki.

I dobrze, po to Pan Bóg stworzył Boba Dylana.

Teraz do mikro... czekaj! Czy to...

O #!$%@?

Ray Charles.

Dobry Boże, czystym talentem po stokroć wynagrodziłeś mu tę ślepotę.

W stereo znowu śpiewają Stevie Wonder i Bruce Springsteen - ktoś, nie wiem kto, psika mi zimną mgiełką w jedno ucho, a drugie trze papierem ściernym.

Niesamowita technologia.

Teraz chyba będzie finał.

Tak.

Na koniec znowu śpiewają wszyscy.

Ufff.

Nieźle.

To musiało uratować Afrykę, nie ma innej opcji.

A z tą Gretą, to powiem Wam szczerze, że ja nie rozumiem tej nowoczesnej muzyki.

#heheszki #gretathunberg #pasta #gdzieniebywackogonieznac
I.....o - Rok 85.

28 stycznia.

Godzina 22.

Po gali rozdania American Music A...

źródło: comment_UfQf7LQy3JLxg7ncf4mJbEfVzrKNctJW.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz