Aktywne Wpisy
A330 +1078
manichejskakloda +14
Kierwa, mam podkaszarkę i wszystko byłoby tip top ale ta żyłka tnąca starcza na max 5 min koszenia i znów muszę rozkręcać tę puszkę i wyjmować.
Okręcam ją w dobrym kierunku i mocno naciągam a i tak cały czas to samo.
Robię tak że wystaje tylko z jednej dziury, może trzeba żeby z dwóch? W sumie tak też robiłem i było tak samo. Szlag mnie trafi.
Ktoś coś wie na ten temat?
Okręcam ją w dobrym kierunku i mocno naciągam a i tak cały czas to samo.
Robię tak że wystaje tylko z jednej dziury, może trzeba żeby z dwóch? W sumie tak też robiłem i było tak samo. Szlag mnie trafi.
Ktoś coś wie na ten temat?
Aktywne Znaleziska
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
28 stycznia.
Godzina 22.
Po gali rozdania American Music Awards zbiera sie 45 osób.
Przez następne 14 godzin tworzą historię.
Lionel Richie i Michael Jackson napisali piosenkę, którą chcą uratować Afrykę.
Zrobili to popisowo - piosenka jest piękna, wpada w ucho i genialnie nadaje sie do wykonania przez ansambl wielu wokalistów.
Po 34 latach włączam sobie teledysk na popularnym serwisie z wideostrimingu.
Zaczyna się.
Lionel Richie.
Heloł.
Piękny, spokojny, niemal pościelowy głos.
BAM!
Dołącza do niego Stevie Wonder.
Wow.
Co za energia. Ten to potrafi.
Nagle Paul Simon! A ten co tu robi?!
Śpiewa - oczywiście - swoim dźwięcznym, melancholijnym głosem.
Na jego miejsce wchodzi Tina Turner i potężnym kontraltem gospelowej chórzystki prowadzi nas dwie linijki dalej.
A tam czeka już nie kto inny tylko MAJKEL FAKIN DŻEKSON.
Ma skarpetki wysadzane diamentami, rękawiczkę też, kamizelkę poprzetykaną złotem i okulary awiatory.
Stać go - niedawno wydał Thriller, jest największą gwiazdą świata i śpi na hajsie.
A śpiewa jak chóry anielskie - słuchając, czuje się jakby ktoś mnie głaskał po twarzy.
Emocje nieznacznie opadają, pojawia kilku mniej znanych artystów - Willie Nelson, Al Jarre...
CO DO #!$%@?!?
Nagle zbieram się w sobie i wszystkie zmysły mi eksplodują - jakbym się #!$%@?ł na rowerze i przeszorował kolanem bo betonie.
Wszedł Bruce Springsteen.
#!$%@? on chyba je żwir i popija benzyną.
Niesamowite.
Gdy próbuje się uspokoić, na scenie znowu pojawia się Michael razem z crescendo jak wiatr zbierający przed burzą.
Która zresztą nadchodzi od razu, na pełnej #!$%@?, pod postacią Cindy Lauper - stu pięćdziesięciu centymetrów wzrostu i burzy kolorwych włosów - skaczących przy mikrofonie, machających rękami i wrzeszczących tak, że nie dziwi mnie ten dreszcz na plecach - w końcu burza, musiało mi nalecieć za kołnierz.
Refren - śpiewają wszyscy - Jezu, szkoda, że jestem w pracy, bo chciałbym kogoś potrzymać za rękę.
Chwila odpoczynku - Bob Dylan jest tak nawciągany, że swoją linijkę z ledwością czyta z kartki.
I dobrze, po to Pan Bóg stworzył Boba Dylana.
Teraz do mikro... czekaj! Czy to...
O #!$%@?
Ray Charles.
Dobry Boże, czystym talentem po stokroć wynagrodziłeś mu tę ślepotę.
W stereo znowu śpiewają Stevie Wonder i Bruce Springsteen - ktoś, nie wiem kto, psika mi zimną mgiełką w jedno ucho, a drugie trze papierem ściernym.
Niesamowita technologia.
Teraz chyba będzie finał.
Tak.
Na koniec znowu śpiewają wszyscy.
Ufff.
Nieźle.
To musiało uratować Afrykę, nie ma innej opcji.
A z tą Gretą, to powiem Wam szczerze, że ja nie rozumiem tej nowoczesnej muzyki.
#heheszki #gretathunberg #pasta #gdzieniebywackogonieznac