Wpis z mikrobloga

Jestem wolontariuszem i często biorę udział w rozdawaniu żywności i ubrań najuboższym.
Pewnego dnia pobliska parafia złożyła nam propozycję nie do odrzucenia - dadzą nam sporo żarcia i jedzenia, a my będziemy oprócz nich wydawać bezdomnym obrazki święte, kieszonkowe biblie i jakieś ulotki o świętych, głównie Janie Pawle II.

No więc staliśmy cały dzień, wielu bezdomnych otrzymało od nas konserwy, ciepły posiłek, do tego ubrania, pachnące po praniu lawendą. Wszyscy byli szczęśliwi. Gdy nadszedł już wieczór, a ja szedłem do samochodu, ujrzałem jednego bezdomnego kucającego pod ścianą, z wyrazem cierpienia na twarzy, jęczącego jakby umierał. Może coś mu się stało? Powinienem zadzwonić na pogotowie! Ale najpierw podejdę i się zapytam, czy wszystko w porządku.

Zbliżyłem się i zdałem sobie sprawę, co się dzieje. Bezdomny defekował się. Wielki, ciemny, mocno ubity stolec wysunął się spomiędzy jego pośladków, a potem nagle wystrzelił, rozpryskując się z głośnym plaskiem na ziemi. W ślad za nim podążył płynny kał składający się z jeszcze
nieprzetrawionego pokarmu, oblewając ogromne, ciemne gówno. Przypominało to oko Saurona.
Bezdomny wstał, podtarł dupę kilkoma stronicami kieszonkowej biblii i odszedł w sobie tylko znanym kierunku.

Niezwykle zaskoczony i zniesmaczony nieludzkim smrodem gówna z Mordoru, poszedłem do samochodu, gdzie w reklamówce czekały na mnie szwajcarskie czekolady Toblerone, bombonierka Milka, a także swojska szynka, świeżutki, wciąż ciepły chlebek i butelka wody Perrier. A wszystko to za darmo - co, #!$%@?, myśleliście, że bezdomni dostaną takie specjały?xD

P.S. Przez cały następny tydzień widywałem w mieście gówna przykryte stronami z kieszonkowych biblii, a raz to nawet ktoś podtarł się zdjęciem Lecha Kaczyńskiego, bohatera narodowego który #!$%@? zginął w wypadku xD
Koksowniki też były pełne jakichś papierów, które tego dnia rozdawaliśmy. Bezdomni mają jednak głowy na karku. Potrafią zrobić coś z niczego.