Wpis z mikrobloga

#kino #film #sztuka #gruparatowaniapoziomu #rosja #zsrr

[Łarysa Szepitko i Elem Klimow, królewska para pośród reżyserów radzieckiego kina.]

Z dwojga świetnych twórców lepiej zapowiadała się kariera Łarysy. Córka Persa i Ukrainki jako zaledwie szesnastolatka w 1954 roku dostała się na studia do Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii w Moskwie, gdzie jej pierwszym mentorem został Aleksander Dowżenko. Sama powtarzała za swym mistrzem, iż robi każdy film tak, jak by miał być jej ostatnim. Pierwszym filmem, który przysporzył jej popularności, była Samotna: opowieść o radzieckiej pilotce, która w dwadzieścia lat po zakończeniu DWŚ nie potrafi się odnaleźć w codziennym życiu, w roli bohaterki, w jakiej się ją obsadza. Była osobą o mocnym charakterze, ceniącą przede wszystkim niezależność. Gdy jej przyszły mąż, Elem Klimow, oświadczył się jej po raz pierwszy, powiedziała "nie". Za drugim razem przyjęła oświadczyny, ale zastrzegła, że za żadną cenę nie zerwie z zawodem, chce wciąż robić filmy. Jej kino było subtelne, jak sama mówiła, nie uznaje podziału na filmy kobiece czy męskie, wyróżnia jednak kino damy.

Największą popularność i zarazem uznanie krytyków, zwieńczone otrzymaniem Złotego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie, przyniosło jej Wniebowstąpienie (do obejrzenia z angielskimi napisami w wolnym dostępie na koncie wytwórni Mosfilm). Obraz opowiadał historię dwójki partyzantów, którzy wyruszyli na wyprawę po żywność dla reszty oddziału. Zostają jednak zauważeni przez niemiecki patrol. Kula trafia jednego z nich, pryncypialnego Sotnikowa. Jego towarzysz, Rybak, śpieszy mu z pomocą. Początkowo udaje im się uciec, jednak ostatecznie zostają złapani. I właśnie postawa w obliczu przesłuchania — nota bene w roli śledczego wystąpił Anatolij Sołonicyn, odtwórca Rublowa ze słynnego filmu Andrieja Tarkowskiego — stanowi oś fabuły obrazu. Jak postąpić w obliczu takiego nacisku? Ratować życie w zamian za wyrzeczenie się ideałów? Zdradzić towarzyszy broni? Szepitko stawia te wszystkie pytania, z teatralnym sznytem i świetną muzyką Alfreda Sznitkego.

Był to ostatni film Łarysy: przy pracach nad kolejnym, zginęła w wypadku samochodowym wraz z czterema innymi członkami ekipy filmowej. Szukała idealnego pleneru pod plan do Pożegnania z Matiorą, ekranizacji powieści Walentina Rasputina. Zdruzgotany Klimow dokończył film, prócz tego zrealizował krótki dokument, wspomniany wyżej Alfred Sznitke zaś ułożył do niego muzykę, opartą o motywy wykorzystane we Wniebowstąpieniu i dedykował jej swój drugi kwartet smyczkowy.

Teraz klika słów o jej mężu. Elem Klimow — imię utworzone od pierwszych liter nazwisk Lenina i Marksa — rocznik 1933, pochodził ze Stalingradu. Jako dziecko, był pośród cywilów ewakuowanych. Jak sam wspomina w tym wywiadzie, widok płonącego miasta, a nawet rzeki — podczas ewakuacji doszło bowiem do zapłonu benzyny, która trafiła do nurtu — wbił mu się w pamięć szczególnie, niejako go uformował.

Wielką popularność zdobył jego "półkownik" Agonia (klik), opisujący ostatni rok życia Grigorija Rasputina. Ścieżkę dźwiękową napisał doń, a jakże, Alfred Sznitke, nota bene ochoczo korzystający ze swych dzieł z muzyki poważnej — w Tangu słyszymy motyw znany z jego pierwszego Concerto Grosso. W walcu zaś — drugą część jego kwintetu fortepianowego. Mnie osobiście najgłębiej w pamięć wbiła się rola Anatolija Romaszina, odtwórcy cara Mikołaja II. Obejrzałem bowiem ten film krótko po lekturze Tragedii narodu. Rewolucji rosyjskiej 1891-1924 Orlando Figesa i znalazłem w Agonii niesamowicie sugestywne odtworzenie wszystkich cech Mikołaja — jego niezdecydowania, niezrozumienia otaczającego go świata, niedorośnięcia do roli, którą przyszło mu pełnić — o jakich czytałem na kartach opracowania historycznego. Film kończy się migawkami odnoszącymi się do zbliżającej się rewolucji, przedstawianej jako zjawisko pozytywne. Muzyka Sznitkego obecna przy tych fragmentach wydaje się opowiadać jednak zgoła inną, bliższą rzeczywistemu obrazowi, historię.

Do historii przeszedł jednak Klimow przede wszystkim za sprawą Idź i patrz. Była to sowiecka superprodukcja powstała w ramach honorowania okrągłej czterdziestoletniej rocznicy zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Swoje jednak scenariusz na półce odstał — Klimow nosił się z zamiarem realizacji filmu od połowy lat '70, a cenzura zaingerowała nawet w tytuł: pierwotnie miał brzmieć on Zabij Hitlera. Tytuł ten, miał metaforyczny i nawiązujący do jednej ze scen filmu charakter — we wspomnianym wyżej wywiadzie reżyser mówił, iż chodziło o zabijanie nazizmu w samym sobie. Wydał się on jednak cenzurze zbyt ostry, dlatego Elem postawił ostatecznie na nawiązanie do Apokalipsy wg św. Jana (Ap 6;7)

A gdy otworzył pieczęć czwartą,usłyszałem głos czwartego Zwierzęcia mówiącego:«Przyjdź!»

W angielskim tłumaczeniu mamy już w miejsce "Przyjdź" frazę "Come and see" i jest to tłumaczenie bliższe prawdzie. Interesujący nas fragment zakończony jest bowiem w Wulgacie frazą "veni et vidi".

Obraz opowiada historię piętnastoletniego Florii, mieszkającego w niewielkiej białoruskiej wsi. Chce on wstąpić do partyzantki. Jego ojciec już walczy na wojnie, mnóstwo chłopaków z okolicy też bije się z bronią w ręku, a on nie chce być uznany za tchórza. Za nic ma błagania matki. Gdy odwiedzają ich partyzanci, uzbrojony w znaleziony poniemiecki karabin, wyposażony w umieszczone w tornistrze sprawunki przypomina raczej ucznia szkoły podstawowej, niż żołnierza. Nic nie wie o tym, jaki los czeka go w najbliższych dniach. Widać to szczególnie, jeśli przyjrzymy się twarzy głównego bohatera z początku i końca filmu. Cały dramat i okrucieństwo wojny wypisane zobaczyć możemy wbite w ciało Florii.

Idź i patrz (klik) to moim zdaniem najwybitniejszy (anty)wojenny film w dziejach kina. I Klimow mocno zadbał o to, by można było posunąc się do takich twierdzeń. Scenariusz pisał doń Aleś Adamowicz, Białorusin, którego osobiste doświadczenia z całą pewnością można odnieść do losów Florii: wstąpił bowiem do partyzantki jako piętnastolatek. Nota bene laureatka literackiego Nobla za rok 2015, Swietłana Aleksiejewicz, Adamowicza właśnie nazwała swym mistrzem (DW: @appylan ).

Na planie używano ostrej (!) amunicji. Ochoczo korzystano z ujęć wprost na twarze bohaterów, by wytworzyć efekt pierwszej perspektywy. Czasem posiłkowano się też dźwiękiem: gdy Floria przeżywa ogromną traumę, która odcina go wręcz od rzeczywistości, słyszymy tylko kakofonię. Zdjęcia kręcono w kolejności chronologicznej, odpowiadającej wydarzeniom, które oglądamy jako widzowie. Jako, że obraz przedstawia rzeczywistość wojny w sposób naturalistyczny, najęto nawet psychiatrę mającego dbać o kondycję psychiczną członków ekipy filmowej, zwłaszcza Aleksieja Krawczenki, odtwórcy głównej roli. Klimow po nakręceniu tego filmu zakończył swa karierę reżyserską w dość młodym wieku 52 lat. Jak sam twierdził, powiedział już światu wszystko, co miał do przekazania.

Z reżyserskiej emerytury nie zdjął go jednak o mały włos projekt ekranizacji Mistrza i Małgorzaty. W latach '90 grupka oligarchów zdecydowała się sfinansować film, mający mieć charakter pierwszej rasowej rosyjskiej superprodukcji po rozpadzie ZSRR. Muzykę napisał, jeszcze przed zatrudnieniem reżysera, niezastąpiony Alfred Sznitke. Elem Klimow odmówił jednak. Jak sam ujął, nie może przyjąć pieniędzy za reżyserię, gdy nie zna ich pochodzenia. Projekt zakończono więc bez niego skądinąd bez oryginalnej muzyki: podczas sceny balu u Wolanda (tego od "-To wódka? -Na litość boską, królowo, czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.") wykorzystano np. oryginalne Bolero Ravela, a nie wariację na jego temat Alfreda. Co ciekawe, nie opublikowano przez długi czas jego rezultatu. Film nie trafił do kin, dystrybucję na DVD rozpoczęto zaś dopiero w 2006.

Klimow tego nie doczekał. Zmarł trzy lata wcześniej.
O.....k - #kino #film #sztuka #gruparatowaniapoziomu #rosja #zsrr 

[Łarysa Szepitk...

źródło: comment_58Tnr16C0D75ImfnYpacTOSlN5fD3f6p.jpg

Pobierz
  • 6
@OjciecMarek: Adamowicz był też współautorem książki - reportażu "Ja ze spalonej wsi", gdzie zawarte były relacje ocalałych spisane już 25 lat po tych wydarzeniach. Tę książkę, jeśli dobrze pamiętam, czytano na głos podczas kręcenia zdjęć do filmu Klimowa, co miało na celu podobnie, jak używanie ostrej amunicji, dodać jak największego realizmu i pozwolić się wczuć aktorom i statystom w odpowiedni nastrój.