Wpis z mikrobloga

Oglądając jakikolwiek film z Keanu Reeves'em miałem wrażenie, że jest on bardzo smutnym człowiekiem. Takie kreacje jak Neo z "Matrixa" czy "John Wick" to takie odbicie jego życia tylko z ogromną ilością akcji. Neo jak i John nie mają rodziny, są samotnikami, których życie jest puste i bezcelowe, nie mają też wielu przyjaciół. Każdy jego uśmiech na ekranie wydaje mi się strasznie sztuczny, ale i tak uważam go za świetnego aktora.

Ale dlaczego Keanu jest właśnie taki? Co najbardziej mnie w nim fascynuje jest to jak sam aktor wypowiada się o swoim życiu, o tej pustce, której nawet nie stara się wypełnić po tym co stracił. A stracił wiele, bo najpierw zmarła jego nienarodzona córka, a kilka miesięcy później niedoszła matka miała śmiertelny wypadek samochodowy. Wtedy właśnie wpadł w tryb życia jaki prowadzi do dziś. Mówi o sobie, że jest strasznie nudnym człowiekiem i właściwie to nic nie robi po powrocie do domu.
Pogodził się ze swoim losem chociaż jako milioner mógłby prowadzić bardzo bujne życie, a mimo to nie szuka na siłę miłości i twierdzi, że jeśli jest na świecie kobieta, którą będzie w stanie pokochać to jak najbardziej ją zaakceptuje, ale jeśli nikt taki się nie znajdzie to widocznie tak musi być. Jest skromny i wydaje się być strasznie miłym człowiekiem, aczkolwiek jest to tylko mój odbiór jego osobowości.

#przemyslenia #film
  • 1
@Pejnkiller: Bardzo celne spostrzeżenia, mam tak samo. Kariera Keanu jako takiego antyhollywodzkiego, normalnego "celebryty" zbiegła się w czasie z premierą Johna Wicka (lata 13-14). Dlatego ta rola tak bardzo mu pasuje.
Być może wyczytuję z memów i tabloidów zbyt wiele, ale medialność Reevesa wydaje mi się oparta na bardzo dojrzałej melancholii. To czasem potrzebne każdemu z nas.