Ech, życia brudne barwy. Jakoś dzisiaj mnie to bardziej dotknęło. Koło schodów do przejścia podziemnego stoi pan z laską dla niewidomych i powtarza stale do przechodniów "przepraszam, mam prośbę. Przepraszam, mam prośbę". Podchodzę do niego (starszy pan stoi dosłownie centymetry od krawędzi) i pytam: -Jak mogę panu pomóc? -Jestem niewi... - mówi pan, na co pospiesznie odpowiadam -Tak, widzę - w międzyczasie dociera do mnie jaką głupotę palnąłem - pomóc panu zejść? -...domy i chciałbym prosić o jakieś drobne na leki. Cholera. Całe moje nastawienie pryska. Nie chodzi o to, że mógłbym pomyśleć, że ten pan mnie oszukał... Czy coś. Nie wiem właściwie o co chodzi. Nie patrzę nawet na niego, patrzę w eter. Nie dociera do mnie to wszystko dookoła; zimno, zgiełk i hałas z ruchliwej drogi. W sekundę zaczynam czuć się jakiś rozbity. -Nie mam pieniędzy, przykro mi. -To przepraszam najmocniej. Do widzenia - odpowiada pan przy schodach. Po prostu go mijam i idę do domu. Jakoś mnie to uderzyło, jakoś tak... Nie wiem.
Koło schodów do przejścia podziemnego stoi pan z laską dla niewidomych i powtarza stale do przechodniów "przepraszam, mam prośbę. Przepraszam, mam prośbę". Podchodzę do niego (starszy pan stoi dosłownie centymetry od krawędzi) i pytam:
-Jak mogę panu pomóc?
-Jestem niewi... - mówi pan, na co pospiesznie odpowiadam
-Tak, widzę - w międzyczasie dociera do mnie jaką głupotę palnąłem - pomóc panu zejść?
-...domy i chciałbym prosić o jakieś drobne na leki.
Cholera. Całe moje nastawienie pryska. Nie chodzi o to, że mógłbym pomyśleć, że ten pan mnie oszukał... Czy coś. Nie wiem właściwie o co chodzi. Nie patrzę nawet na niego, patrzę w eter. Nie dociera do mnie to wszystko dookoła; zimno, zgiełk i hałas z ruchliwej drogi. W sekundę zaczynam czuć się jakiś rozbity.
-Nie mam pieniędzy, przykro mi.
-To przepraszam najmocniej. Do widzenia - odpowiada pan przy schodach.
Po prostu go mijam i idę do domu. Jakoś mnie to uderzyło, jakoś tak... Nie wiem.