Wpis z mikrobloga

Wczoraj oglądnęliśmy w części film Bridget Jones’s baby i tak sobie myślę, że jeśli kinematografia kształtuje współczesne oczekiwania, to Matko z curko, jesteśmy zgubieni.

Tytułowa Bridget, już 43latka, singielka, seksi się z nowo poznanym facetem na festiwalu, potem seksi się ze swoim ex i zachodzi w ciążę, bo używała przeterminowanych prezerwatyw.
Niestety, nie wie z którym zaszła.
Co byście zrobiły Mirabelki?

Jakieś badania, czy coś?
Cóż, Bridget najpierw mówi jednemu (szanowany prawnik), że będzie ojcem, potem drugiemu też, że będzie ojcem. Ten drugi w ogóle okazuje się być milionerem (a co tam, przecież każdy nowopoznany facet to na pewno milioner w przebraniu).

Rozumiecie? Bez pewności, kto jest ojcem, mówi gościom, że tak, to ty!!

Goście są zachwyceni, od razu wcielają się w rolę. To nic, że matką będzie nowopoznana kobieta lub szalona ex, dziecko to wspaniała wiadomość.

Potem wydaje się, że jednak potencjalnych ojców jest dwóch. Przy kolacji.
Panowie jakowoż nie zrażają się i pędzą z Bridget na zajęcia w szkole rodzenia, wizyty szpitalne itp, razem we trójkę.

Historia prawdopodobna, co?
No, wygadałam się.
#przemyslenia #filmy #bridget
  • 3
  • Odpowiedz
Przecież to film. xd


@dzieju41: jasne, że to film. Fikcja.
Kiedyś był wykop o tym, że japońscy turyści dostawali depresji po zobaczeniu prawdziwego Paryża, bo na filmach wyglądał inaczej, więc założmy, że filmy i książki kształtują oczekiwania i percepcję rzeczywistości.
(Swoją drogą, Londyn pokazany w tym filmie jest piękny ;-)
  • Odpowiedz