Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
TLDR : Mireczki i Mirabelki kochajcie swoje dzieci, wspierajcie je i nie bądźcie ślepi na ich potrzeby emocjonalne, niech czują się szanowane i kochane,ponieważ w głównej mierze to je kształtuje i daje im siły do rozwoju i życia.

W moim życiu tego zdecydowanie brakowało, rodzice nie mieli czasu (a może chęci i cierpliwości ?) żeby poświęcić mi czas i dać miłość, proces ten wyglądał raczej jak chów, a niż wychowanie. Mama pochodziła trochę z dysfunkcyjnej rodziny, gdzie dziadek miał problemy z alkoholem i przemoc była w domu, Tata zaś trochę za mało był zainteresowany wychowaniem dzieci. Żeby była sprawa jasna - rodzice, bądź co bądź dali mi i rodzeństwu więcej, niż sami dostali w dzieciństwie od swoich rodziców. Nigdy nie chodziliśmy głodni, ani w dziurawych ubraniach, jednak to jest za mało żeby stworzyć u dziecka podstawy poczucia własnej wartości, trzeba dziecku poświęcić czas i uwagę, której tutaj po prostu zabrakło. Zamiast pomocy w nauce gdy miałem problemy z czymś, spodziewałem się od rodziców ochrzanu (w dzieciństwie to klapsy).

Teraz to może brzmi patologicznie, jednak dla ludzi urodzonych przed upadkiem komuny w Polsce to była po prostu normalność. Dla mnie było szok, gdy wypoku trafiłem na mądry komentarz pewnej osoby (sprawa dotyczyła czy można dzieciom dawać klapsy), parafrazując jej słowa :

"Na zachodzie nawet nie rozważa się tego czy dawanie klapsa może być narzędziem w wychowaniu dziecka, nie można przemocą karać dziecko gdy ma problem, ponieważ niszczy to budowane zaufanie, dziecko będzie się po prostu bać rodziców, zamiast szukać u nich pomocy"

I tak o to przez całe dzieciństwo emocjonalnie byłem samotny, z wszystkimi problemami musiałem radzić sobie sam, nie byłem w stanie o nich rozmawiać z rodzicami, nie miałem gdzie szukać emocjonalnego wsparcia. Przeniosło się to także na życie dorosłe : niskie poczucie własnej wartości, mimo że coś mi nie pasuje, uśmiecham się i mówię że "jest dobrze", "nie ma problemu", a w środku umieram - nie potrafię uzewnętrznić tych emocji, frustracji, własnego zdania, własnych potrzeb.

Na studiach (informatyka) sobie nie radziłem, jednak zacisnąłem zęby i udało mi się prześlizgnąć z przedmiotu na przedmiot, z semestru na semestr z roku na rok i je skończyłem. Całe studia żyłem w pewnym marazmie ucząc się na ostatnią chwilę, resztę czasu uciekałem w wirtualną rzeczywistość, cały czas mając świadomość ogromu nauki jaki mnie czeka, jednak nie potrafiłem się skupić na nauce przez cały stres i niskie poczucie własnej wartości, cały czas myśląc jakim gunwem jestem. Dopiero tak silny bodziec jak nauka w noc przed egzaminem pozwalała mi się skupić na przedmiocie, tak samo czas samego egzaminu, skupienie 150% i zaczynam coś rozumieć, wcześniej w ogóle tego nie rozumiejąc.

Po studiach przyszła pora na pracę junior programista - januszex 1500 umowa zlecenie dziękuję z pocałowaniem rączki (pierwsza praca w zawodzie to złoto ! i mimo że januszex to dużo się nauczyłem). W pierwszej pracy znów pojawia się problem taki jak na studiach, zamiast skupić się na pracy cały czas siedzi mi w głowie, że jestem gunwem, nie mogę się totalnie skupić, boję się odezwać do szefa, że mam z czymś problem, tylko się uśmiecham i mowie że jest dobrze. Bałem się, że skompromituje się, że zmarnuje mu czas, że ma ważniejsze rzeczy do roboty itd. a był bądź co bądź spoko szefem jak na firmę klasy januszex. Po pół roku zwolniłem się ponieważ całe te napięcie, było dla mnie nie do wytrzymania - w pracy cały czas się nakręcałem że jestem gunwem, zamiast na spokojnie siąść do tematu i na nim się skupić, potem pracę jaką nie wykonałem chciałem brać do domu, gdzie nie mogłem się za nią zabrać (pokój trzyosobowy na stancji, długi czas dojazdu do januszexa, stres - chęć ucieczki od problemów z pracy), wieczorem przed snem znów się nakręcałem że jestem gunwem, bo w domu jednak za to się nie zabrałem,a rano wstaję i kolejny dzień, wygląda tak jak poprzedni... Pół roku doświadczenia jednak zdobyte i szybko znalazłem nową pracę jako programista, stawka niewiele większa, jestem w niej do teraz. Przez 4,5 lata pogramowania z 1500 pln w januszex dobiłem do 3100 pln. Wstyd mi przed znajomymi, że tyle zarabiam, jednak nie winie za to pracodawcy tylko siebie, swoje umiejętności.

Staram się jak mogę, chcę się skupić na pracy, jednak cały czas nakręcam się, że jestem bezwartościowym gunwem, tylko na tym jestem w stanie się skupić, nie mogę się wyrwać z tego. Staram się rozwijać czytam blogi związane z programowaniem, chodzę na konferencje, spotkania, oglądam nagrania na yt z prelekcji, jednak w domu nie mogę skupić się na samym klepaniu kodu - to wymaga skupienia, a ja wciąż rozmyślam jakim gunwem jestem. Żebyście nie pomyśleli źle, po prostu w takiej normalnej pracy programistycznej nie jestem w stanie skupić się w twórczy sposób, utrzymianiówka oraz bugi i małe funkcjonalności to temat prosty, można na nich utrzymać skupienie, koniec jest jasny, wynik określony. Gorzej jest z zaplanowaniem całej aplikacji, dobrania stosu technologicznego, zrobieniu rozeznania - to nie jest jasne, jednoznaczne, wymaga planowania, spokoju, a mnie przerasta, bo cały czas myślę jakim gunwem jestem.

Jeżeli chodzi o dziewczyny to nie było ich wiele - 2, związki trwały kilka miesięcy. Obie w pewny sposób były toksyczne, nie złe, ale po prostu wynikało to z trudnego dzieciństwa. Pierwsza dziewczyna z jaką byłem była mega inteligentna, ambitna , jednak miała ojca choleryka co spowodowało rozwód jej rodziców. Druga zaś dziewczyna pochodziła z rozbitej rodziny, dodatkowo we wczesnym wieku nastoletnim zmarła jej mama na raka. Tak, ja też jestem toksyczny, jestem tego świadom, widzę że nie mam poczucia własnej wartości, że jak się pojawia problem to nie potrafię porozmawiać o tym, uzewnętrznić swoje emocje. Na portalach randkowych te ładne na zdjęciach odrzucam (bo jaka ładna dziewczyna by chciałaby takie gunwo jak ja?), więc po prostu piszę w ciemno do dziewczyn najlepiej bez zdjęć (nie wiem czy dziewczyna jest ładna czy brzydka). Staram się w rozmowach, jednak na żywo nie jestem w stanie do osoby, którą mało znam rozmawiać na luzie, a zwłaszcza do ładnej dziewczyny. Czuję blokadę, ale mimo to staram się, jestem tego świadom, randki staram się organizować tak, żeby nie opierały się na samej rozmowie np w międzyczasie gramy w bilarda i coś sobie rozmawiamy itp.

O mnie : jestem z wyglądu przeciętniakiem, wzrost 182, 28 lat, 75kg , 2 lata na siłowni , 12 % body fat, ubrania jednokolorowe w kolorach bazowych oraz krój basic (sklepy różne bo i czasami coś znajdę w lumpeksie, czasami coś w sieciówkach, tkmaxxx), codziennie prysznic 2 razy na dzień, codziennie używam kremu do twarzy oraz osobny do strefy T, trochę perfum z przedziału 100pln - 200pln . Problemem są jednak moje zarobki, zarabiam 3100, więc wynajmuję pokój zamiast kawalerki (za pokój płace ponad 600 pln z rachunkami, koszt kawalerki 1400 - 1700 z opłatami), chcę oszczędzić jak najwięcej, chciałbym jak znajdę dziewczynę w przyszłości kupić wspólnie mieszkanie, a jak nie, to może uda mi się za parę lat uzbierać wkład własny i jeżeli nie znajdę partnerki to sam wezmę kredyt na małe mieszkanie, jednak jak na razie to wynajmuje pokój i jest problemem, bo byłoby mi wstyd zaprosić nowo poznaną dziewczynę, pokój ma 7 m2, jest mały. Jak byłem z poprzednią dziewczyną to nigdy nie chciała u mnie zostać na noc (sama mieszkała u rodziców, ma 27 lat), chyba przeszkadzało jej to że za ściną są współlokatorzy, może jakbym wynajmował mieszkanie to czułaby się bezpieczniej.

Jedyny okres w moim życiu, gdy nie czułem się jak gunwo to ok. okres 2 tygodni, gdy z drugą dziewczyną już było parę miesięcy związku i czułem się kochany czułem stabilność emocjonalną. Rano w pracy siadłem przed komputerem i czułem się kochany, wiedziałem że ona czeka na mnie i się spotkamy w weekend, cały ten syf który mi ciążył przez cale życie, z braku miłości, po prostu go nie ma, znikł. Ale to był okres 2 tygodni bo potem zaczęło się psuć,bo to związek na odległość ( ͡° ʖ̯ ͡°) . Całe to bagno za bardzo jest powiązane z sobą, nie potrafię z niego wyjść : dziewczyny nie znajdę, bo mam słabe zarobki, niskie poczucie własnej wartości, wstyd mi za siebie. Pracy nie jestem w stanie zmienić bo mam niskie poczucie własnej wartości, czuję że nic nie umiem pomimo 4 lat doświadczenia, mam problemy żeby się skupić, na pewno sobie nie poradzę w nowej pracy, nie mogę się skupić na rozwoju.

Mam też problemy z urlopem, mam do wykorzystania 60 dni urlopowych nazbieranych przez te lata, bo nigdzie nie jeździłem, "bo samemu" dla mnie to żadna przyjemność (w domu nie jeździliśmy na wakacje), wstyd mi za to, bo normalnie ludzie podróżują po świecie, a ja nigdzie nie byłem, zrobiłem jedynie wyjazd weekendowy o stolicy, jednak tak źle się czułem, tak zacząłem rozmyślać jakim gunwem jestem że aż czułem ból, najchętniej rzuciłbym się pod samochód. Ogólnie w czasami mam mocne zjazdy psychiczne (najczęściej gdy są jakieś problemy) z którymi nie potrafię sobie poradzić i bardzo blisko jestem wylogowania, ale to trzeba mieć dużo odwagi, aby wyrządzić sobie krzywdę, której mi brakuje ( ͡° ʖ̯ ͡°) . Osobiście nie widzę w tym żadnego problemu moralnego, po prostu przestaje się czuć, tak jak np. kamień, po prostu nie ma cię, nie ma zmartwień, nie am tego ciężaru, sam fakt nieistnienia nie uważam za zły, czy dobry, nie wierzę w boga ani religię. Udzielam się w wolontariacie, pomagam osobom śmiertelnie chorym tam, jednak nie mam tyle empatii żeby współdzielić z nimi ten ciężar, ale lubię ludziom pomagać, są mi trochę wdzięczni, dla mnie to trochę substytut miłości której nie mam.

Jeżeli dotarłeś do końca to specjalny BONUS z mojego życia:
Na początku miesiąca miałem rozmowę z szefem podsumowującą rok, pojawił się temat moich zarobków:
Szef: "Anon ile tu u nas pracujesz jako programista ? Już parę latek, pasuje ci te 3100 ? Może masz większe potrzeby? Koledzy mówią ze dobrze się z tobą im współpracuje."
Ja: "No ale szefie przez ten rok w sumie utrzymaniówka głownie, miałem słaby rozwój, miałem problemy w tym projekcie i ten fakap to pamiętasz to bylem ja, to za mało z mojej strony na podwyżkę."
Szef: "No tak Anon, no tak, jeżeli tak uważasz to nie naciskam."

Ale ja jestem #!$%@? ( ͡° ʖ̯ ͡°) , zabijcie mnie, chyba się wyloguje z życia .

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok
AnonimoweMirkoWyznania - #anonimowemirkowyznania 
TLDR : Mireczki i Mirabelki kochajc...

źródło: comment_d5V3aQPwEb8vZ0N79qDoXoYATgoMq7nU.jpg

Pobierz
  • 11
@AnonimoweMirkoWyznania: Poruszyłeś bardzo dużo wątków, więc skupię się na tym co mnie najbardziej zakuło. Bardzo dużo mówisz o swoich wadach, o złych rzeczach , ale przewijają się w tym informacje o tym, że masz zalety, ale nie podkreślasz tego. Masz bardzo dużą świadomość siebie, która podkreśla negatywne informacje, a te pozytywne są przez Ciebie nie do końca przyswajane. Wydaje mi się, że może Ci być trudno samemu z tego wyjść, bo
@AnonimoweMirkoWyznania: Ech, aż mam ochotę Cię przytulić ( ͡° ʖ̯ ͡°). Nie jestem psychologiem ani pokrewnymi, a żaden tutejszy komentarz nie zastąpi Ci wizyty u dobrego specjalisty, ale powiem Ci parę rzeczy bazując na mojej intuicji.

Zaczęłabym od uregulowania stosunku do rodziców. Fakt, schrzanili sprawę, ale to się zdarza. Tak naprawdę większość z nas zupełnie nie ma pojęcia jak żyć, nasi rodzice często także. Przez krótki okres
AgresywnaPani: Ewidentnie powinieneś udać się do specjalisty. Nie możesz winić rodziców ani rodziny za taki stan rzeczy. Mam podobną historię do Twojej (odnośnie dzieciństwa, zainteresowań) a jednak mnie się udało. W sensie zawodowo i po części prywatnie. Nigdy nie skupiałam się tak nad przeszłością jak ty. Było jak było, a dziś jest inaczej, jutro będę pracować na to aby było lepiej, tyle i aż tyle. Nie myśl za dużo tylko działaj
Nie-mam-tu-konta: Czytając ten post mam wrażenie, jakbym czytała momentami o sobie. Fragmenty o stylu nauki na studiach jak i ten sam patologiczny brak pewności siebie i samokrytyka, która obraca w niwecz każdą czynność za którą się wezmę. Nigdy nie miałam jakiejś większej pasji, jest kilka rzeczy, którymi się od czasu do czasu interesuję, ale wszystko co zrobię/stworzę w ramach hobby jest beznadziejne, pełne błędów i widzę tylko beztalencie. Zawsze znajdę sposób,
PrzystojnaUkochana: Swiadomy wielu problemow w domu rodzinnym juz jestes o wiele krokow do przodu.Znasz ciag przyczynowo-skutkowy.Polecam skorzystac z terapii ale nie tylko na niej byc obecnym lecz po prostu byc calym soba mentalnie.Terapeci wiedza co chca w Tobie osiagnac i radze sie temu poddac.Zbudujesz swoje poczucie wartosci krok po kroku.Niestety emocjonalny brak rodzicow to najwiekszy brak w calym zyciu.Tej luki nic nie zapelni.Zostaje ci pogodzic sie z tym co cie spotkalo