Wpis z mikrobloga

Przed Nowym Rokiem moja babcia (86 lat) postanowiła, że zarówno jej, jak i moje i moich rodziców życie jest diabelnie nudne, więc postanowiła się przewrócić i złamać biodro. Na szczęście operacyjnie wstawiono jej sztuczne biodro (taki life hack – jeśli Twoje biodro, a dużo prawdopodobniej biodro Twoich rodziców lub dziadków, kwalifikuje się do wymiany, a nie chcecie czekać 5 lat w kolejce, to proponuję się po prostu #!$%@?ć. Złamane biodro wymienili już po 3 dniach).
Niestety, jednym z efektów złamania biodra jest to, że ciężko się jej siada i wstaje. Bardzo widać ten problem przy korzystaniu z toalety. Na szczęście świat się rozwinął przez ostatnie lata, pojawiły się komputery, amfetamina oraz takie śmieszne nakładki na toaletę, które nie dość, że sprawiają, że punkt przysiadu wypada jakieś 10cm wyżej, to jeszcze ma podłokietniki. No myślę sobie – zajebiście! W końcu będę naprawdę mógł się rozsiąść jak na tronie!
Otóż ni #!$%@? Wysoki Sądzie. Okazuje się, że problemów jest przynajmniej kilka. (Od razu mówię, żeby tą nakładkę rozsądnie zamontować, to trzeba zdjąć normalną deskę. Oznacza to, że nikomu się nie chce zamieniać w te i z powrotem deski z nakładką, więc nakładka jest na stałe)
Pierwszy z nich, to fakt, że jak siadasz na takiej nakładce, to wcale nie jest jakoś specjalnie wygodnie. Ze względu na podwyższenie poziomu podparcia dupy, okazuje się, że nogi układają się pod jakimś zajebiście niewygodnym kątem.
Problem numer dwa wiąże się z podłokietnikami. Są świetne, naprawdę wygodne i sprawdzają się nie tylko do tego żeby się za ich pomocą podnieść i wstać, ale naprawdę możesz się wygodnie o nie oprzeć. Szkoda, że jednocześnie ograniczają rozkrok w efekcie sprawiając, że musisz siedzieć praktycznie ze ściśniętymi nogami. Na szczęście można je podnieść. Wtedy siedzisz w normalnej #!$%@? pozycji, ale korzystanie z podłokietników szlag trafia.
Następna sprawa, która jest problematyczna to to, że otwór w nakładce jest mniejszy niż otwór w normalnej desce. Oznacza to ni mniej ni więcej, tylko tyle, że jeśli odsuniesz się do tyłu na tyle daleko, żeby Twój penis wygodnie zwisał i żebyś nie obsikiwał deski, to niestety, ale cały się obsrasz, bo nie będziesz siedział nad otworem. Jeśli przesuniesz się do przodu, żeby Junior mógł spaść tam gdzie trzeba, to jedyne wyjście, żeby nie nalać na deskę, to skierować penis dokładnie w dół i ścisnąć uda, tak, żeby został skierowany w dół. Powoli rozumiem, dlaczego te podłokietniki są tak wąsko…
Kolejny problem, to ten, który częściowo już wspominałem – wysokość. Tym razem chodzi mi dokładnie o wysokość do tafli wody. #!$%@? mać. Jest tak wysoko, że normalnie słyszysz, jak Junior krzyczy z przerażenia przed upadkiem z takiej wysokości… Jednocześnie plusk zazwyczaj jest tak duży, że już nigdy nie będziecie potrzebować korzystać z bidetu…
I na koniec ostatnie moje spostrzeżenie. Każdemu z nas zdarzyło się, że w trakcie gdy Junior był w fazie wydostawania się na świat nagromadzone gazy uznały „to my #!$%@?! Nara!”. Efektem jest gówniana eksplozja, bo inaczej nie można tego nazwać. Zazwyczaj oznacza to mycie całego wnętrza muszli. Jeśli jednak jesteście dodatkowe 10cm wyżej, to do mycia macie muszlę, ten fragment rantu spod którego wypływa woda, pionową ściankę nakładki na kibel, ogólnie wszystko co znajduje się poniżej poziomu Waszej dupy. Chyba że akurat siedzicie tak, żeby Wasz penis swobodnie zwisał do wnętrza kibla. W takim przypadku, ze względu na problemy opisane powyżej, macie do sprzątnięcia prawdopodobnie pół toalety…
Podsumowując. Nie wszystko jest realnie tak przyjemne w użytkowaniu jak by się mogło wstępnie wydawać… Korzystając z kibla u siebie w domu, gdzie mam normalną muszlę z normalną deską, doceniam takie małe rzeczy jak możliwość wygodnego przyjęcia pozycji bez konieczności wyboru – obsrana, czy oszczana deska.

#heheszki #gownowpis
  • 3