Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Sezon studniówkowy w pełni, więc coś Wam opowiem. O swoje studniówce, festiwalu przegrywu. Było to dobrych kilka lat temu. Jeśli teraz jestem przegrywem, to wówczas byłem przegrywem kompletnym - nigdy nie trzymałem za rękę, autentycznie i dosłownie (teraz to się zmieniło ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Oczywiście we łbie mi się nie mieściło kogokolwiek na studniówkę zaprosić, a z moją aparycją i opinią autystycznego kujona mogłem co najwyżej marzyć, że mnie jakaś loszka poprosi (i marzyłem ( ͡° ͜ʖ ͡°)), albo nawet się zgodzi na pójście z nią. No chyba że jakaś 120 kilo xD Z drugiej strony, nawet gdybym miał z kim iść, skończyłoby się fochem, bo w tańcu nie potrafiłem zrobić ani jednego kroku. Najrozsądniejszym i jedynym logicznym wyjściem było nie iść. Aleoczywiście w domu: "hurr durr, idź, będziesz żałował jak nie pójdziesz, to jedyny taki dzień w życiu" itd. Zatem, dla świętego spokoju zapisałem się na to. To był oczywiście błąd.
Dzień studniówki, kumple ze swoimi loszkami, nawet koleś z gorszym jeszcze ryjem ode mnie kogoś przyprowadził xD Polonez to tam jeszcze, nie wszyscy tańczyli. Ale potem oczywiście wszyscy na parkiet. Nie można było cały czas kursować między palarnią a kiblem, więc siedziałem dużo czasu za stołem, sam jak palec, posągowy w swym stulejarstwie i smutłem. Oczywiście, trzeba było stamtąd zwiać po angielsku i iść na kilka browarów do jakiegoś baru, tylko że o tym jakoś nie pomyślałem. Tak więc byłem obiektem głupich spojrzeń i uśmiechów, oraz szeptów. Raz jedna loszka do mnie z litości podeszła i poprosiła do tańca, ale oczywiście odmówiłem, bo nie umiem tańczyć xD Byłem tak głupi że nawet flaszki nie wziąłem, żeby ją samemu w kiblu obalić, to by mi było trochę lepiej (łeb miałem zawsze mocny, ironia życia przegrywa). Do domu też nie było jak wrócić - brak prawa jazdy jeszcze wtedy, a mieszkałem na wiosce odległej od szkoły, więc musiałem prosić ojca o podwózkę. On by zresztą nawet mnie z litości stamtąd szybko zabrał, gdybym zadzwonił, ale matka by nie pozwoliła, no bo jak to, wychodzić po godzinie z takiej fajnej imprezy. I tak zebrałem się w końcu pierwszy po kilku godzinach.
Czemu to piszę? Bo jak widzę te śliczne #rozowe na zdjęciach ze studniówek w internecie to mnie skręca, że ja czegoś takiego nie przeżyłem, a raczej przeżyłem, patrząc na to jak przez szybę, której nie mogę przebić. Do tej pory to we mnie siedzi, tym bardziej, że widzę na tych fotach facetów, którzy też urodą nie grzeszą, z laskami 7/10 (na marginesie, przegryw to nie tylko wygląd, ale bardziej charakter). Mam żal do siebie, że byłem tak #!$%@?, i do rodziców, że zmusili mnie, abym tam szedł. Niby nic wielkiego, ale musiałem w końcu to z siebie wyrzucić. A tym, którzy nie mają z kim iść i zastanawiają się, czy iść sami - stanowczo odradzam.
Swoją drogą - kiedyś ludzie poznawali się na takich imprezach. A teraz studniówka i wesele - milczący wymóg, żeby mieć partnerkę. I często ludzie szukają na siłę, zapraszają kuzynki itp. Absurd.

#studniowka #licbaza #przegryw #zalesie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Zkropkao_Na
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje
  • 10
ŻarliwaObywatelka: Mi też wszyscy mówili, idź, jak możesz ominąć taką okazję, nauczycielka od angielskiego nawet mówiła, że się przestraszyłam "konkurencji" (cokolwiek to znaczy, że niby wszystkie dziewczyny wystrojone i będę źle na ich tle wyglądać? XD)ale się uparłam i nie poszłam. Poleciałam sobie na ten weekend do Paryża, zjadłam dobre jedzonko, kupiłam fajne książki i to było zdecydowanie bardziej moje, niż cekiny i lakier na włosach. Pretensje możesz mieć do siebie,
Heh, ja miałem podobnie, ale nie poszedłem. W domu był foch, ale wcale nie żałowałem. Jeszcze głupie pytania, "czemu nie idziesz" "bo nie mam z kim" "ojej, co to za problem, zaproś jakąś koleżankę" xD "nie mam koleżanek" "no to zapoznaj jakąś". Wygryw przegrywa nie zrozumie.