Wpis z mikrobloga

#zalesie i chyba #depresja

Miałem to pisać przez anonimowe ale mam to w d....

Moją pierwszą pracą taką na dłużej była praca na stacji benzynowej. Spędziłem na niej w sumie pięć lat. Początkowo jako zwykły pracownik aż po p.o kierownika. W sumie lubiłem tą pracę i trwałaby nadal gdyby nie pewne okoliczności, które zaważyły o moim odejściu.

Teraz jestem w innym miejscu. Trochę więcej roboty, kasa w sumie średnia ale wiedziałem na co się piszę. Ale jak tak siedzę i popijam kawę myśląc o nocce która mnie czeka...dochodzi do mnie że wszystko od szkoły po chwilę obecną...robię z przymusu. Że tak jakby patrząc się z boku to nic już nie sprawia mi jakiejkolwiek radości.

Robię bo muszę. Bo wszyscy muszą. Niby każdy jest wolny ale guzik prawda że tak jest.

Boję się że idzie to w coraz gorszym kierunku...Kiedyś nic tak mnie nie cieszyło jak nic nie robienie. Siedzenie i całymi dniami granie i słuchanie muzyki. Jak musiałem coś zrobić to byłem cały chory. Ale mimo wszystkiego robiłem. Dawałem z siebie 100%. Ale efektów było brak. I nadal ich nie widać.
Nawet to co kiedyś mnie cieszyło nic już nie daje. Tylko whisky z colą pomaga.

I co z tego że idzie mi w pracy dobrze. Że jestem chwalony. Że w pewnych kręgach mam pozycje albo tak mi się tylko wydaje. Nie ważne to. I tak nie daje mi to żadnej satysfakcji. Choćbym się starał wilkiem nie będę. Ja nawet owcą nie będę.
  • 2