Wpis z mikrobloga

Mircy, co się dzisiaj #!$%@?ło, to ja nawet nie.

Dzień jak co dzień, poszedłem do Auchana po jakieś zakupy. Wiadomo - woda, makaron, piwo, chipsy... W sumie trochę się tego uzbierało, więc musiałem wziąć ten duży wózek i wpakować do niego złotówkę. Oczywiście odstawiając wózek na mrozie nie chciało mi się zdejmować rękawiczek, wyjmować portfela itd., więc złotówkę schowałem do kieszeni.

Wracam sobie do domu z zakupami, przechodzę w okolicy parku Jordana ( #krakow here), a tu nagle z mroku wyłania się jakaś postać i moje uszy słyszą te starą, wytartą frazę: "Kierowniku, poratuj złotóweczką". Normalnie w takich sytuacjach ignoruję lub stanowczo odmawiam, ale przypomniało mi się, że przecież w kieszeni mam tę złotówkę z wózka, więc pomyślałem sobie "a, co tam!". Sięgnąłem do kieszeni, wyjąłem monetę i wręczyłem ziomeczkowi, niech ma. To, co stało się później, trwało dosłownie nanosekundę...

Ziomek wyciąga do mnie rękę, ja oczywiście nie chcę jej podać, ale jakimś cudem typ łapie moją dłoń, ciągnie do siebie. "Co jest?", pomyślałem, "co się dzieje?". Za chwilę podsuwa mi pod rękę jakiś papier, zręcznie drugą ręką, w której trzyma długopis, sprawia, że swoją własną dłonią stawiam coś na kształt krzyżyka na tej kartce. Za chwilę błysk fleszy, kamery, mikrofony...

Krótka piłka - kupiłem dzisiaj Wisłę Kraków. Co robić - kogo spłacić najpierw?!